To koniec ŁKS! Czy jest ratunek?

Dariusz Kuczmera/Dziennik Łódzki
Znów wybuchła futbolowa wojna, oczywiście, na terytorium Łódzkiego Klubu Sportowego.

Oto głosy z obozów wrogów:

- Nie jedziemy na następny mecz, bo dwaj udziałowcy nie chcą ujawnić wyników audytu, a od tego uzależniona jest pomoc miasta - mówi Marcin Adamski.

- Można podać przychody i rozchody spółki, ale ogólnie bez rozbicia na podmioty, które pobierały pieniądze z konta, a które wpłacały - powiedział Daniel Goszczyński.

- Nie można ujawniać treści umów, np. z Umbro, albo wysokości zarobków piłkarzy - mówi Mirosław Wróblewski.

- Ja nie mam nic do ukrycia, wyniki audytu trzeba ujawnić - twierdzi Grzegorz Klejman.

To były meldunki z frontu. Co będzie dalej? Czy jest szansa na zawarcie rozejmu? Zobaczymy!
"Ostatni mecz?" - w białych koszulkach z takim czerwonym napisem wyszli w sobotę na rozgrzewkę przed meczem z Górnikiem Łęczna piłkarze ŁKS. Po zdobyciu trzech punktów kapitan drużyny Marcin Adamski opowiadał o podłożach tego protestu.

- Zdecydowaliśmy, że nie jedziemy na następny mecz do Stalowej Woli - mówi Marcin Adamski. - Znak zapytania na koszulkach to furtka, bo dajemy jeszcze tydzień czasu współwłaścicielom na jakąś reakcję. Jeśli nie nastąpi, nie jedziemy na mecz.

- Ilona Goszczyńska i stowarzyszenie ŁKS - czyli dwa z trzech podmiotów, będących współudziałowcami klubu - nie zgodzili się na upublicznienie wyników audytu - kontynuował Adamski. - A zatem cała akcja władz miasta, zaangażowanych w ratowanie klubu nie ma sensu, bo warunkiem była zgoda udziałowców na upublicznienie wyników audytu. Bo dopiero wtedy potencjalni inwestorzy będą mogli rozpocząć w klubie działalność. Nam chodzi właśnie o to, by ktoś przedstawił jakiś plan, że ktoś jest zainteresowany, aby ten klub dalej istniał. Ilona Goszczyńska nie chce oddać udziałów, a nie jest zainteresowania jakimkolwiek uczestniczeniem w prowadzeniu klubu. Tak dalej być nie może.

Dlaczego stowarzyszenie ŁKS nie zgadza się z warunkami władz miasta?

- Bo ja chcę przestrzegać prawa - mówi Mirosław Wróblewski, prezes stowarzyszenia ŁKS, posiadacza 1 proc. udziałów piłkarskiej spółki. - Pismo od władz miasta Łodzi było niezręczne. Upublicznienie audytu sprawi bowiem, że każdy będzie mógł obejrzeć sobie każdą umowę. A przecież musimy przestrzegać ustawy o ochronie danych osobowych , ustawy o klauzulach tajności. Nie można ujawniać treści umów, np. z Umbro, albo wysokości zarobków piłkarzy. Liczę, że dziś lub jutro spotkam się z wiceprezydentem Włodzimierzem Tomaszewskim i wyjaśnimy sobie wszelkie wątpliwości. Mam nadzieję, że miasto nie chce nas przekształcić tak, jak to zrobiono przed kilku laty z Widzewem. Na to nie zgodzi się przecież PZPN.

- Miasto nie chce ujawniać całego audytu - różnego rodzaju umów, wysokości zarobków ludzi, itd. Chodzi tylko o najistotniejsze sprawy - dodaje Marcin Adamski.

Więc znalezienie wspólnego języka jest bliskie. Chyba jednak nie.

- Ujawnienie tajemnic może skutkować późniejszymi sprawami w sądzie - powiedział nam wczoraj Daniel Goszczyński. - Muszą wystarczyć ogólne dane. Np. takie: przez 2009 rok do 31 grudnia przychody klubu miały wynieść 11 mln zł, a zobowiązania 9 mln zł. W tej drugiej kwestii są zresztą rozbieżności. Księgowa klubu obliczyła zobowiązania na 9 mln zł, a audyt na 8 mln zł. Może nie uwzględniono miliona odsetek dla Grzegorza Klejmana. Nie będę już działał w klubie, bo na spotkaniu z Grzegorzem Klejmanem, Grzegorzem Wesołowskim, Antonim Ptakiem, oj przepraszam, Antonim Pankiem postawiono sprawę jasno, że w ŁKS mnie nie chcą. Więc mnie nie będzie.Nie wiem, ile są warte moje akcje. To niech pokaże audyt.

Nie ma nic przeciwko ujawnieniu wyników audytu trzeci udziałowiec Grzegorz Klejman.
Piłkarze marzą o normalności, o nowych władzach, bo wówczas porządek zapanuje też w kwestii wynagradzania.

- Od trzech i pół miesiąca nie otrzymujemy wynagrodzenia - mówi Marcin Adamski. - Każdy z nas ma na utrzymaniu rodzinę. Kilku zawodników wynajmuje mieszkania, z czegoś muszą żyć. Zdecydowaliśmy, że tak dłużej być nie może. Jesteśmy jedyną drużyną w pierwszej lidze, która w ogóle nie ma ustalonych premii. Nie muszę mówić, że nie mamy wypłaconych premii za występy w ekstraklasie. Nie chodzi nam o to, by dostać pieniądze. Jakiś czas jeszcze wytrzymamy - piłkarze mają rodziców, znajomych, niektórzy jakieś oszczędności. Jesteśmy za tym, by pojawił się w klubie nowy inwestor.

Zawodnicy mają doskonałe zdanie o nowym prokurencie, który działa w klubie.

- Marek Łopiński jest bardzo kompetentną osobą - mówi Marcin Adamski. - Od wielu lat działa w piłce. Ja nie znałem wcześniej dobrze pana Łopińskiego, ale już zdążyłem się zorientować, że ma o wszystkim pojęcie. My piłkarze i trenerzy na pewno jesteśmy gotowi zaufać w pełni Markowi Łopińskiemu. Jest tylko kwestia, czy ktoś da mu szansę, aby zająć się klubem, czy jego misja to tylko rekonesans.

Najbliższe dni będą gorące...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24