Kiedy latem 2014 roku w Białymstoku pojawił się prawie anonimowy Ukrainiec mało kto przypuszczał, że rozpoczyna się kariera ikony klubowej Jagiellonii, która właśnie rozegrała mecz numer 200 w polskiej ekstraklasie. Nie ma ludzi niezastąpionych, ale dziś trudno wyobrazić sobie ekipę Żółto-Czerwonych bez Romanczuka.
Niewiele brakowało, by piłkarza nie było w Jadze wcale. W drugoligowej wówczas Legionovii podlascy działacze obserwowali kogoś zupełnie innego, a po nieporozumieniach w czasie rozmów kontraktowych piłkarz był już nawet na dworcu i chciał wyjechać z Białegostoku. Został cofnięty po interwencji prezesa Cezarego Kuleszy. Wkrótce okazało się, że sternik Jagi miał nosa.
Na razie jednak 22-letni młodzieniec cieszył się z podpisania na początku rocznej umowy z Jagiellonią.
- Zawsze marzyłem, żeby zagrać w ekstraklasie. Po to się gra w piłkę, żeby grać na jak najwyższym poziomie. Gdy przyjechałem to grałem w trzeciej lidze, później w drugiej, chciałem grać w w pierwszej, a teraz jestem w Jagiellonii, od razu w ekstraklasie. Dostałem szansę i chcę ją wykorzystać. Chce ćwiczyć i robić postępy - mówił klubowemu portalowi po podpisaniu kontraktu w Białymstoku urodzony w ukraińskiej miejscowości Kowel zawodnik.
A postępy młody piłkarz robił błyskawiczne. Zaczynał w ekipie rezerw Jagi, ale już 15 sierpnia 2014 roku zaliczył ekstraklasowy debiut, zastępując w przerwie przegranego 0:3 meczu 5. kolejki z Legią Warszawa Jonatana Strausa. W następnej serii gier ówczesny trener białostoczan Michał Probierz desygnował go już do gry w wyjściowej jedenastce. Nie był to wielki mecz Jagi (1:3 ze Śląskiem Wrocław), a Romanczuk zszedł w 63. minucie.
Pierwszego gola w ekstraklasie defensywny pomocnik Jagi strzelił 9 listopada 2014 roku, otwierając wynik starcia w Chorzowie z Ruchem. Radość z trafienia została jednak zmącona porażką 2:5. Już wtedy Romanczuk był podstawowym piłkarzem białostoczan. I tak już zostało. Mecz numer sto miał miejsce 9 września 2017 roku (1:1 na wyjeździe z Cracovią) a 150 - 3 kwietnia 2019 roku (0:3 w stolicy z Legią).
W międzyczasie zawodnik dostał nasze obywatelstwo (Polką była jego babcia) i zaliczył debiut w prowadzonej przez Adama Nawałkę reprezentacji narodowej. Nic dziwnego, bo jego wielkie zalety, m. in. nieustępliwość, znakomita gra w powietrzu, żelazne płuca (regularnie przebiega podczas meczu największy dystans spośród wszystkich zawodników) wyróżniały go zdecydowanie w ekstraklasie. Z Romanczukiem w wyjściowym składzie Polska wygrała na Stadionie Śląskim w Chorzowie z Koreą Południową 3:2.
- Kiedy usłyszałem na stadionie hymn narodowy, to dodało mi skrzydeł i bardzo mi pomogło - wspominał udany występ świeżo upieczony kadrowicz.
Niestety, na mundial do Rosji Romanczuk nie pojechał. Jesienią 2018 roku, na kolejnym obozie reprezentacji doznał kontuzji kręgosłupa i od tej pory już nie był powoływany ani przez Nawałkę, ani przez kolejnego selekcjonera Jerzego Brzęczka.
O piłkarza upomniała się nie tylko kadra, ale i kluby zagraniczne. Prawie co rundę mówi się o jego odejściu, ale jak dotąd nic tego nie wyszło. Sam zainteresowany rozsądnie podchodzi do tego tematu.
- Jestem gotowy do wyjazdu i jeśli tak się stanie, to będę zadowolony. A jeśli zostanę w Jagiellonii, to też będzie dobrze - wyznaje w wywiadach. - Białystok to bardzo dobre miejsce do życia i wraz z żoną postanowiliśmy, że po zakończeniu mojej kariery zamieszkamy tu na stałe - dodaje.
Wypada wierzyć, że do końca tej kariery upłynie jeszcze wiele wody, a kapitan Jagi jeszcze wiele razy ucieszy fanów udanymi występami.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?