IV liga: Cetnarski, Piszczek i Kubań nie dali szans GKS-owi Drwinia

Kaja Krasnodębska
Fot. Piotr Krzyzanowski/Polska Press Grupa
W przeciwieństwie do niektórych kibiców, piłkarze nie narzekają zwykle na piątkowe spotkania. Dają one bowiem możliwość wolnych od pracy weekendów. Takiego luksusu nie miała spora część piłkarzy Sandecji, która dzień po meczu ze Śląskiem stanęli do czwartoligowego boju w zespole rezerw. Zawody okazały się jak najbardziej udanymi, bowiem GKS Drwinię pokonali aż 4-0.

Puste trybuny stadionu w Nowym Sączu to przykry widok. Obiekt, który jeszcze kilka miesięcy temu obserwował najpiękniejsze chwile w historii lokalnego klubu, był świadkiem wielkich tryumfów podopiecznych Radosława Mroczkowskiego za moment przejdzie sporą metamorfozę. Zanim jednak na pamiętającą najlepsze czasy murawę wjadą buldożery, po pustych, kamiennych trybunach hula smutek. I tęsknota za futbolem.

Tę drugą neutralizują nieco rozgrywane tutaj mecze drugiej drużyny. Patrząc na jej skład w ten sobotni poranek można by stwierdzić, że drugą jest jedynie z nazwy. Cała wyjściowa jedenastka na starcie z GKS Drwinią to zawodnicy, którzy mieli już okazję zaprezentować się pod okiem Radosława Mroczkowskiego. Czy to jeszcze w 1. lidze, Lotto Ekstraklasie czy nawet Pucharze Polski – każdy z nich zasmakował już gry w znacznie poważniejszych zawodach. Lukas Kubań, Mateusz Cetnarski, Jonatan Straus czy Adrian Danek – jeżeli takie nazwiska nawet co jakiś czas zobaczyć można w czwartoligowych rozgrywkach to znak, że podchodzi się do nich poważnie i kolejni przeciwnicy mają prawo się bać. Czemu więc po ośmiu spotkaniach mają na swym koncie jedynie siedem punktów, co daje dopiero dwunastą pozycję w ligowej tabeli?

Patrząc na przebieg porannego spotkania, to pytanie wydawało się coraz bardziej nurtującym. W tę sobotę nowosądeczanie podejmowali bogatszą o trzy oczka GKS Drwinię i w miarę upływu czasu nie tracili kontroli nad losami spotkania. To oni prowadzili grę, będąc lepszymi przez praktycznie okrągłe 90 minut. Nie oznacza to oczywiście, że stojący w pierwszej połowie w bramce Sandecji Łukasz Radliński, a także jego zmiennik Dawid Pietrzkiewicz mogli się nudzić. I goście mieli swoje sytuacje, jednak wszystkie ich próby okazywały się nieskuteczne. Szansy stuprocentowej nie marnowali, a mimo to zakończyli mecz bez choćby jednego trafienia.

W tym meczu gole padły cztery i na wszystkie trzeba było czekać drugiej połowy. Pierwsza część gry, choć do nudnych nie należała, nie przyniosła otwarcia wyniku. Za nią pochwalić należy szczególnie Adriana Danka, który na skrzydle bez najmniejszych kłopotów wymijał czających się na niego rywali, kończąc swe rajdy celnymi podaniami w pole karne. Tam jednak brakowało tego ostatniego kopnięcia. Uderzenia, które sprawiłoby, że futbolówka jednak zatrzepocze w siatce.
Nieliczni kibice, którzy zdecydowali się spędzić tą, pewnie już jedną z ostatnich w tym roku, słoneczną sobotę na stadionie Sandecji, goli doczekali się po przerwie. Do swojej niesłabnącej postawy, sądeczanie dołożyli skuteczność, czym doskonale wynagrodzili fanom czas oczekiwania. Tak jak już w pierwszej połowie kontrolowali przebieg tego spotkania, tak w drugiej jeszcze mocniej zdominowali przeciwnika.

Była dobra gra, przyszły więc i gole. Rozpoczął Wiktor Nowak, który strzałem w lewy dolny róg zamienił na trafienie podanie od Filipa Piszczka. Chwilę później na listę strzelców wpisał się również sam asystent. Napastnik pokonał golkipera rywali uderzeniem głową. Dwubramkowe prowadzenie nieco zaspokoiło ambicje gospodarzy i długo wydawało się, że właśnie takim wynikiem zakończy się to spotkanie. Wtedy właśnie cały na czarno-biało pod bramką przeciwnika pojawił się Mateusz Cetnarski. W regulaminowym czasie gry trzymany przez trenera raczej w okolicach własnej połowy były reprezentant Polski, teraz otrzymał wolną rękę, a także stały fragment gry. Idealnym podaniem w stronę Filipa Piszczka wznowił mecz po rzucie rożnym, a chwilę później sam ustalił końcowy rezultat na 4-0.

Na tę bramkę warto było czekać do 93. minuty. Zwycięzca Turbokozaka pokazał, że z techniką na bakier bynajmniej nie jest. Z pola karnego uderzył nożycami, co całkowicie zaskoczyło defensorów z Drwinii. I tak sądeczanie zwyciężyli w tamtym spotkaniu aż 4:0, dzięki czemu nieco poprawili swoją sytuację w czwartoligowej tabeli.

Sandecja II Nowy Sącz – GKS Drwinia 4-0 (0-0)
1-0 Wiktor Nowak (56 min.)
2-0 Filip Piszczek (58 min.)
3-0 Filip Piszczek (91 min.)
4-0 Mateusz Cetnarski (93 min.)

Sandecja II:
Łukasz Radliński (46. Dawid Pietrzkiewicz) - Lukáš Kubáň, Michał Gałecki, Bartosz Gęsior, Jonatan Straus - Kacper Smoleń (78. Dawid Potoniec), Mateusz Cetnarski, Hubert Maślanka (86. Jakub Cempa), Adrian Danek - Filip Piszczek, Wiktor Nowak (69. Paweł Jarzębak)

GKS Drwinia: Mateusz Cieśla - Tomasz Cygan, Wojciech Tomala (67. Michał Bajda), Dominik Pieprzyca, Bartłomiej Kudelski (83. Wojciech Pachura) - Mateusz Kaczmarczyk (86. Damian Bochenek), Mateusz Krokosz, Jakub Berliński (67. Karol Barwiołek), Krzysztof Stós, Patryk Kura (67. Kamil Stawiarski) - Roman Stepankov

EKSTRAKLASA w GOL24

Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy

Ściągawka dla spóźnialskich. Jedenastka do wzięcia za darmo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24