7 lat "w podróży", czyli jak Lechia Gdańsk z prochu powstała

Sebastian Kuśpik
Kibice na meczu przyjaźni Lechia Gdańsk - Wisła Kraków
Kibice na meczu przyjaźni Lechia Gdańsk - Wisła Kraków Tomasz Bołt/Polskapresse
- Tak fascynującej drogi już chyba nigdy w życiu nie przeżyję. Szukało się na mapach wiosek, w których mieliśmy grać mecze - o początkach dzisiejszej Lechii w ekskluzywnej rozmowie z Ekstraklasa.net opowiada Piotr Wojdakowski, który współtworzył Ośrodek Szkolenia Piłkarskiego Lechia Gdańsk.

Kibiców Polonii Warszawa podzieliła ostatnio kwestia dotycząca miejsca KSP na piłkarskiej mapie Polski. Po zapewnieniu nowego właściciela klubu, Ireneusza Króla, że Czarne Koszule w przyszłym sezonie pozostaną w Warszawie, rozgorzała przy Konwiktorskiej dyskusja, czy Polonia powinna grać w Ekstraklasie czy może zacząć wszystko od nowa, przystępując do rozgrywek Klasy B (jako MKS Polonia).

Wielu z nich obawiało się, że warszawski klub mógłby się nie odrodzić i utknąć w niższych ligach, ale futbolowa historia zna przypadek, który idealnie pokazuje, że jest to jak najbardziej możliwe.

Ośrodek Szkolenia Piłkarskiego Lechia Gdańsk powstał z sekcji piłkarskiej KS Lechia. Dyrektorem był Marek Bąk, a wicedyrektorem Piotr Wojdakowski i właśnie z nim porozmawialiśmy o kulisach powstania drużyny, która dziś toczy ekstraklasowe boje na przepięknej PGE Arenie.

- Szukaliśmy ludzi, którzy w jakiś sposób nam pomogą. Przy działającej obok Lechii/Polonii nie byliśmy zbyt łakomym kąskiem dla sponsorów, więc o pieniądze nie było łatwo. Utrzymywaliśmy się z darowizn i przede wszystkim, sprzedaży najzdolniejszych juniorów, ponieważ mieliśmy na początku tylko zespoły młodzieżowe – mówi w rozmowie z Ekstraklasa.net Pan Wojdakowski.

W zarządzie nowo powstałego klubu co rusz dochodziło do rotacji. Pojawiali się w nim lokalni pasjonaci oraz biznesmeni, którzy wietrzyli w tym jakiś interes. Z czasem przewinęli się również bardziej znani ludzie, choćby ze świata polityki. Trudno było OSP Lechii rozwijać się przy zdecydowanie zamożniejszej Lechii/Polonii.

- Staraliśmy się współpracować z Lechią/Polonią, ale brakowało porozumienia w kwestii wychowania juniorów, których oddawaliśmy im ze względu na brak drużyny seniorów – mówi nam Pan Wojdakowski.

- Mieliśmy wielu bardzo zdolnych chłopaków. Rocznik 81’, wspomagany kilkoma zawodnikami urodzonymi rok później, zdobył nawet brązowy medal Mistrzostw Polski Juniorów Starszych, mając w składzie m.in. Sebastiana Milę, Łukasza Nawotczyńskiego, Karola Piątka czy Łukasza Mierzejewskiego. Mieli być oni naszym źródłem dochodu, bo przecież właśnie ze sprzedaży utalentowanej młodzieży utrzymywał się OSP – tłumaczy kibic Biało-zielonych.

Dopiero gdy piłkarze z rocznika 82’ zakończyli wiek juniora postanowiono zgłosić do rozgrywek drużynę seniorów. Wspomagali ją również zawodnicy o rok starsi i najzdolniejsi juniorzy, jak choćby Mateusz Bąk, który z Lechią przeszedł całą drogę od Klasy A do Ekstraklasy.

- Nigdy nie zapomnę pierwszego meczu. Pojechaliśmy z Michałem Globiszem jako trenerem na mecz Pucharu Polski z Błękitnymi Sobowidz. Przebieraliśmy się w trawie i... wygraliśmy 11:0 – wspomina Wojdakowski.

- Tak fascynującej drogi już chyba nigdy w życiu nie przeżyję. Szukało się na mapach wiosek, w których mieliśmy grać mecze. Nie dało się dojechać tramwajem czy autobusem – trzeba było kombinować inaczej – z uśmiechem opowiada o dawnych czasach.

W przeszłości obowiązywała taka zasada, że zasłużone kluby mogą przystąpić do rozgrywek od wyższej klasy rozgrywkowej i dzięki uprzejmości Pomorskiego Związku Piłki Nożnej OSP Lechia Gdańsk swoją przygodę zaczęła w Klasie A. Kilku klubom nie spodobało się jednak takie rozwiązanie i Lechia miała sporo problemów, by występować w grupie gdańskiej – w efekcie została zgłoszona do malborskiej.

- Myślę, że trochę się nas bali. Wiedzieli, że mamy silny zespół, zdecydowanie przewyższający poziomem Klasę A. Dziś żałuję, bo wolałbym nawet poświęcić ten jeszcze jeden rok i zacząć w Klasie B – wtedy nikt nie miałby do nas pretensji – mówi Pan Piotr.

Klubu w trudnych momentach nie zawiedli kibice, którzy jeździli za swoją ukochaną Lechią. Z czasem, gdy zorientowano się, że coś dobrego jest na rzeczy, zaczęło ich przybywać. Klasa A nie stanowiła dla Gdańszczan żadnego problemu – z 22. spotkań wygrali aż 21, ale nie ma się jednak czemu dziwić.

- Tam grali amatorzy, którzy normalnie pracowali, a w piłkę grali dla zabawy. U nas byli jednak zawodowcy, trenujący na co dzień i prezentujący zdecydowanie wyższy poziom. Kilku z nich już wtedy spokojnie poradziłoby sobie nawet w IV lidze – wspomina Pan Wojdakowski.

W lidze okręgowej również nie było mocnych na Lechię. Pogoń Smętowo, Błękitni Stare Pole czy Huragan Nowe Polaszki nie były ekipami mogące nawiązać z Gdańszczanami równorzędną walkę. Po wywalczeniu awansu do IV ligi Panowie Bąk i Wojdakowski, pracujący na rzecz Lechii mimo zaległości finansowych sięgających aż 9. miesięcy, przekazali opiekę nad Lechią innym. Dowodzenie przejął wtedy Pan Błażej Jenek, który w klubie działał aż do 2011 roku. Zakończyła się wtedy zabawa futbolem, a rozpoczęło poważne budowanie drużyny.

- Pamiętam, że już w IV lidze pojawiła się duża przeszkoda. Gedania Gdańsk – to był problem. Przyzwyczailiśmy się do tego, że jesteśmy najlepsi, a tymczasem nagle okazało się, że nie jest to prawda. Przypomina mi się taki mecz na Traugutta, kiedy Gedania w ciągu 120 sekund wyciągnęła wynik z 1:2 na 3:2, by ostatecznie, bo golu w 90. minucie, pokonać nas 4:3 – opowiada nam Pan Wojdakowski, wówczas już tylko kibic Lechii.

Sezon 2003/2004 Lechia również zakończyła na I miejscu, cztery punkty przed wspomnianą Gedanią. Prym w drużynie wiedli wtedy Marek Szutowicz, Zbigniew Kobus, Maciej Kalkowski i Marek Wasicki, którzy zdobyli łącznie dla Gdańszczan 47 bramek.

III liga błyskawicznie sprowadziła wszystkich na ziemię. Skończyły się łatwe i przyjemne zwycięstwa, a zaczęła prawdziwa walka o punkty. O awans na zaplecze elity przyszło walczyć z takimi ekipami jak Warta Poznań, Tur Turek, Flota Świnoujście czy Unia Janikowo. Lechia, zajmując na koniec sezonu I miejsce, uzbierała 66 punktów na 90 możliwych. W ramach ciekawostki warto odnotować kilka nazwisk, które wtedy przewijały się na III-ligowych boiskach: Piotr Celeban, Karol Gregorek, Paweł Buzała, Krzysztof Gajtkowski, Dawid Nowak, Damian Nawrocik, Piotr Piechniak, Marcin Radzewicz, Błażej Telichowski, Michał Goliński i wielu wielu innych.

- Wielką rolę w naszych sukcesach odegrało zrzeszenie kibiców Biznes Partner Klub, które wspierało nas mocno pod względem finansowym. Wiele osób z tego grona do dziś jest mocno związanych z klubem i aktywnie uczestniczy w życiu Lechii – mówi Pan Wojdakowski.

Trzy sezony na zapleczu elity spędziła Lechia nim zawitała do I ligi. Najpierw 10., później 5., aż w końcu, w sezonie 2007/2008, 1. miejsce, dające upragniony awans. 7 lat czekali więc kibice gdańskiej Lechii, by znów znaleźć się w gronie najlepszych piłkarskich drużyn Polski.

- 7 lat, które potrzebowała Lechia, by wrócić na salony, tam gdzie zawsze było jej miejsce. 7 lat walki i starań wielu ludzi, w których płynie Biało-Zielona krew. 7 lat sukcesów, osiągniętych celów, które zarazem stawiają następne... 7 lat, które rodzą nadzieję i wiarę, że następne siedem przyniesie jeszcze więcej radości w naszych sercach – pisał w swojej książce „Lechia. Od A Klasy do Ekstraklasy” Mariusz Kordek.

- Serce rosło, gdy patrzyło się na te sukcesy. Jak na początku zasieje się ziarenko, które z czasem pięknie wyrasta, to aż miło patrzeć. Jestem dumny z tego, że przebyliśmy tę trudną drogę i dziś gramy w Ekstraklasie – mówi z nieskrywaną radością w głosie Pan Wojdakowski.

Nie mogliśmy nie zapytać go zatem o sprawę Polonii Warszawa, która stanęła przed możliwością rozpoczęcia wszystkiego od zera i pozbycia się łatki „Groclinu”.

- Za Polonią wlecze się ten Groclin już od kilku lat i będzie się wlókł dalej, bez względu na to, czy będzie grała w Ekstraklasie jako Polonia, KP Katowice, GKS, czy cokolwiek innego. Nie wiem czy powinni rozpocząć wszystko od początku. Jak pójdzie Pan na Konwiktorską to znajdzie wielu zwolenników takiego pomysłu, ale pojawi się również wiele osób, które nie będą chciały czekać i rezygnować z gry w elicie, która jest przecież sporą nobilitacją – twierdzi Pan Wojdakowski, który nie ukrywa jednak, że gdyby kilka lat temu pojawił się w Gdańsku bogaty inwestor, mogłoby być różnie.

- Gdyby wtedy znalazł się taki Wojciechowski nie wiadomo, co by było. Mając pieniądze można zrobić bardzo dużo. Cieszę się jednak, że taka sytuacja nie miała miejsca i Lechia do wszystkiego doszła dzięki sportowej ambicji popartej ciężką pracą – mówi Pan Piotr.

Zapytany o to, co powinna zrobić dziś Polonia, która w 2008 roku awansowała do elity dzięki odkupieniu przez JW Groclinu, a zarazem licencji na grę w Ekstraklasie, odpowiada:

- Ja jestem fanatykiem i nigdy nie będzie mi się podobało kupowanie licencji i uzyskiwanie sukcesów w sposób pozasportowy. Nie dziwię się ludziom, którzy chcą utrzymać Polonię w elicie, ale nigdy nie będę za zdobywaniem awansów drogą kupna – przyznaje.

Lechia, po 7. ciężkich latach, powróciła do Ekstraklasy. Rozpoczynała od zera, jako zupełnie nowy klub. Dziś jest wśród najlepszych drużyn w kraju, a mecze rozgrywa na przepięknym nowoczesnym stadionie. Rozpoczęta przed laty misja nie została jednak zakończona.

- Celem od samego początku było mistrzostwo Polski i gra w europejskich pucharach. Na początku się z tego śmialiśmy, ale ja gdzieś po cichu w to wierzyłem i wierzę nadal. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto doprowadzi do tego, że Lechia będzie w Europie zauważalna – powiedział z nadzieją w głosie Pan Wojdakowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24