Baszczyński: Kibice Wisły byli ze mną przez wszystkie momenty

Kasia Guzik
Marcin Baszczyński w meczu z Wisłą miał sporo pracy z Davidem Bitonem
Marcin Baszczyński w meczu z Wisłą miał sporo pracy z Davidem Bitonem Ryszard Kotowski
Marcin Baszczyński po meczu nie krył radości i wzruszenia z gorącego przywitania, jakie zgotowali mu kibice krakowskiej Wisły. W czasie spotkania skandowano jego nazwisko oraz dano wyraz rozczarowaniu faktem, że gdy "Baszczu" chciał wrócić do "Białej Gwiazdy", zrezygnowano z jego usług, stawiając na zagranicznych piłkarzy.

Jak się wraca na stadion przy Reymonta?
To w ogóle szok dla mnie i chyba dla całej drużyny. Oczywiście liczyłem na przywitanie, ale nie spodziewałem się aż takiej ilości i twórczości ze strony kibiców Wisły, jeżeli chodzi o piosenki. Naprawdę, cieszę się, już to powtarzałem, takie chwile są najważniejsze w mojej karierze piłkarskiej i najbardziej wzruszające. Kibice Wisły praktycznie byli ze mną przez wszystkie momenty. Czyli, jak tak szybko przelecę, to samobój i później sukcesy, dalej śmierć mojego taty, no i teraz powrót tutaj z inną drużyną. Życzę każdemu, żeby kiedyś mógł takie coś przeżyć.

Pojawiła się myśli, żeby tu wrócić jeszcze?
Wiadomo, że pewne rzeczy są poza mną. Ja chciałem wrócić, to się nie udało, a jestem już w takim wieku, a nie innym, więc na grę w Wiśle chyba nie będzie już czasu.

Nie zadrżało Ci serce, gdy w 71. minucie miałeś okazję strzelić gola Pareice?
No chyba tak słabo, dlatego strzelałem. Gdybym strzelił tego gola, to zadedykowałbym go kibicom. Chciałem zdobyć w tym meczu bramkę i wypaść jak najlepiej. To są takie sprawy typowo sportowe, zresztą chyba kibice mnie pamiętają jako profesjonalistę, a nie jakiegoś udawanego gracza. Robiłem to co do mnie należy.

Dziś wasza gra była dość agresywna. Czy aby nie przesadnie?
To chyba ktoś z Wisły dostał czerwoną kartkę i wyleciał z boiska. Fauli było dużo po obu stronach. Taka jest piłka dzisiaj, w ten sposób się gra. Nie widziałem złośliwości, raczej więcej teatru, trochę przepychania. Myślę, że to już jest najwyższy poziom u nas w ekstraklasie i bój szedł o dużą pulę, także nikt się nie oszczędzał.

Przed meczem wspominałeś, że kluczem do zwycięstwa będzie wygranie walki w drugiej linii. Można powiedzieć, że to wy ją wygraliście?
To był jeden z elementów, który dał nam tutaj zwycięstwo. Po tym meczu wyróżniony został Tomek Jodłowiec, więc to o czymś świadczy. Znowu fajnie graliśmy, z dużą asekuracją, z dużą konsekwencją, szczególnie w drugiej linii. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była chyba bardzo ciekawa. To my byliśmy stroną przeważającą, choć powinno to być chyba na odwrót.

Utykałeś w końcówce spotkania, czy to objawy jakiegoś poważniejszego urazu?
Trochę przywodziciel mój ucierpiał, ale to jakiś tam przykurcz. Boisko było dosyć ciężkie, grząskie w końcówce, bo padał deszcz.

Ten mecz dostarczył argumentów ku temu, dlaczego to wy jesteście wyżej w tabeli niż Wisła i z jakiego powodu to wy odnieśliście dziś zwycięstwo?

Po niemrawym początku, nasz poziom stawał się coraz bardziej wyrównany i graliśmy bardziej systematycznie. Był problem z meczami wyjazdowymi. Wisła miała rożne momenty: zawirowania, zmiana trenera. Wiadomo, Kazek Moskal potrzebował trochę czasu, żeby to wszystko uspokoić. Wisła znowu wskoczyła na dobre tory. Później trochę problemów personalnych, trener Wisły miał do dyspozycji tylko siedemnastu zawodników z pola. Musiał kombinować trochę z ustawieniem dzisiaj w trakcie meczu. My byliśmy tą drużyną bardziej stabilną do końca i myślę, że zasłużenie wygraliśmy.

Wasza gra nabrała rozpędu. Skoro się rozegraliście, to może żałujecie, że nie ma jeszcze tak ze dwóch kolejek?
Może i tak. Ale też trzeba się cieszyć z tego co mamy. Oczywiście ten kontakt z czołówką jest cały czas, także mamy o co walczyć i nad czym pracować w przerwie zimowej. Runda rewanżowa będzie krótka. Musimy myśleć o zwycięstwie w każdym meczu, a reszta sama przyjdzie.

Czujesz się legendą Wisły? Kibice naprawdę gorąco Cię przywitali. Na tak ciepłe przyjęcie nie może liczyć chociażby, także ważny kiedyś dla „Białej Gwiazdy” zawodnik, obecnie gracz Jagielloni, Tomasz Frankowski.
Wiadomo w jakich okolicznościach ta legenda się stworzyła. Ja byłem w Wiśle trochę dłużej niż Tomek. Oczywiście zasługi jego są też ogromne. Ja odchodziłem także w trochę innych okolicznościach niż Tomek. Część kibiców ten jego sposób odejścia ma mu za złe, część mu wybaczyła. To jest Tomek Frankowski. Ja jestem Marcin Baszczyński i dziękuję za to wszystko, co mnie dzisiaj tu spotkało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24