Cezary Wilk: Musimy wygrywać wszystko jak leci

Bartosz Karcz
- Każdy mecz dla nas będzie o najwyższą stawkę. To jednak dobra sytuacja. O to przecież w piłce nożnej chodzi i na takie mecze wszyscy czekają - mówi przed zbliżającą się rundą wiosenną pomocnik Wisły Kraków, Cezary Wilk.

Jesteście po pierwszym zgrupowaniu przedsezonowym. Nogi są ciężkie?
Nie jest tak źle. Mamy dość specyficzny, bo bardzo krótki okres przygotowawczy. Dlatego treningi też nie są takie, jak to bywało w poprzednich latach. Teraz oczywiście wszyscy dochodzą do siebie po dość intensywnych zajęciach, ale z każdym dniem świeżości powinno być coraz więcej.

Przygotowania trenera Kazimierza Moskala różnią się czymś od tego, co preferował Robert Maaskant?
Trudno to porównywać, bo tak jak powiedziałem, w tym roku mamy specyficzną sytuację. Generalnie jest wiele podobnych elementów, jest też trochę nowości. Zobaczymy, jaki to przyniesie efekt.

Wisła znalazła się w takiej sytuacji, że nie może być mowy o pomyłce już na starcie. Jeśli nie zaczniecie regularnie wygrywać od pierwszego meczu, to sezon w ekstraklasie może się dla was skończyć błyskawicznie. Macie tego świadomość?
Zdajemy sobie sprawę z tego jak wygląda sytuacja i wiemy, że od pierwszego gwizdka musimy grać na sto procent. Musimy wygrywać wszystko jak leci. Każdy mecz dla nas będzie o najwyższą stawkę. To jednak dobra sytuacja. O to przecież w piłce nożnej chodzi i na takie mecze wszyscy czekają. Nie będzie spotkań o nic. Każdy mecz będzie trzeba zagrać nawet na 200 procent. Cóż, zapowiada się ciekawa runda.

Zgodzi się Pan, że waszym atutem będzie terminarz? Najtrudniejszych rywali podejmiecie przy Reymonta.
To fakt, z czołówką gramy u siebie. To nam powinno pomóc. Tylko, że my nie mamy już marginesu błędu, więc każdy mecz będzie równie ważny.

Gracie na trzech frontach. Jaki to może mieć wpływ na dyspozycję drużyny?
Postanowiliśmy, że koncentrujemy się na każdym kolejnym meczu. Nie ma znaczenia, w jakich to będzie rozgrywkach. Mamy wyjść na boisko, zagrać, wygrać i dopiero wtedy myśleć o następnym spotkaniu.

Jesienią było sporo złych momentów w Wiśle. Mecz z Twente, awans w Lidze Europy, a następnie urlopy pozwoliły wam zapomnieć o tych wszystkich zakrętach?
Do końca o tych kiepskich momentach nie da się zapomnieć, bo one gdzieś tam w psychice zostają. Natomiast szczególnie awans w Lidze Europy miał bardzo duży, pozytywny wpływ na drużynę i dlatego z większym optymizmem przystąpiliśmy do przygotowań.

Dudka, Polański, Matuszczyk, Murawski i Pan to jest ta grupa piłkarzy, spośród której trener Smuda będzie wybierał w kontekście Euro 2012?
Mnie podoba się jeszcze gra Ariela Borysiuka. On jest pomijany, a ja włączyłbym go do tej grupy walczącej o miejsce na mojej pozycji.

Nie czuje się Pan lepszym piłkarzem od Borysiuka?
Nie lubię takich porównań. Co miałoby na celu, żebym teraz powiedział, że jestem od Ariela lepszy? Gramy na tej samej pozycji w klubach, które walczą o podobne cele. Jeśli dojdzie do naszej konfrontacji na boisku, to wtedy każdy może sobie porównać kto jest lepszy, kto lepiej wykonuje zadania taktyczne. Teraz takie dywagacje nie mają sensu.

No to może dojść do waszej konfrontacji bardzo szybko, bo już 11 lutego.
I właśnie wtedy będzie można nas porównać.

Skoro tak łagodnie przeszliśmy do tematu Superpucharu, to proszę powiedzieć czy wy już też zaczynacie odczuwać takie ciśnienie, związane z tym meczem, jak kibice?
Docierały oczywiście do nas informacje o ogromnym zainteresowaniu kibiców tym meczem. Na razie jednak podchodzimy spokojnie do tematu. Może dlatego, że byliśmy daleko od tego wszystkiego i koncentrowaliśmy się na treningach. Skoro jest jednak tak, jak mówiłem, że koncentrujemy się na każdym najbliższym meczu, to Superpuchar jest w tej chwili dla nas najważniejszy.

Wszystko wskazuje na to, że nikt do was nie dołączy, nikt też nie odejdzie. To dość nietypowe okienko transferowe dla Wisły. Jak Pan to skomentuje?
Może tak się wydawać, ale jeśli spojrzeć na dwa okienka w tył i na poprzednie, to okaże się, że tych transferów było sporo. Drużyna w tym czasie mocno się zmieniła. Może zatem przyszedł najwyższy czas na pracę w tym samym gronie. Teraz wszyscy się już dobrze znamy, a rywalizacja o miejsce przecież jest. Mamy po dwóch piłkarzy na każdą pozycję. Trener Moskal powiedział wyraźnie, że najważniejsze jest, żeby wszyscy byli zdrowi.

Kiedyś powiedział Pan, że zaszczytem jest pracować na boisku dla takiego zawodnika, jak Maor Melikson i wykonywać za niego czarną robotę, żeby on miał więcej miejsca na zaprezentowanie swoich możliwości. Dalej podtrzymuje Pan to zdanie?
Nie zmieniam zdania w tej kwestii. Maor to piłkarz, dla którego kibice przychodzą na stadion. Chcą oglądać jego zagrania, sztuczki techniczne. Tam samo jest np. w przypadku Ivicy Ilieva. Pamiętamy przecież, jak przerzucił piłkę nad Dudu z Widzewa. Dla takich zagrań przychodzi się na stadion.

A nie przychodzi się dla jeżdżącego na tyłku Cezarego Wilka?
Każdy ma swoją robotę do wykonania. Mnie to nie przeszkadza, że moim bieganiem mogę pomóc komuś innemu w fajnej, efektownej grze.

Nie korci Pana, żeby wykonać taką sztuczkę techniczną, jak wspomniany przez Pana Iliev?
Obawiam się, że mogłoby się to zakończyć salwą śmiechu... Może nie będę zatem próbował.

Rozmawiał Bartosz Karcz / Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24