Co czeka Legię i Jagiellonię za niedzielny skandal? (WARIANTY, SONDA)

Jakub Seweryn
Burdy na meczu Legia - Jagiellonia
Burdy na meczu Legia - Jagiellonia Sylwester Wojtas
Mecz (a raczej jego połowa) Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok to już przeszłość. Skandal związany z burdami na trybunach Pepsi Areny i następnym przerwaniem pojedynku 24. kolejki Ekstraklasy przez Urząd Bezpieczeństwa miasta Warszawy jest już za nami. Oba zamieszane w wybryki swoich pseudokibiców kluby czekają teraz na niemałe kary od Komisji Ligi, która swój wyrok ogłosi już w najbliższą środę. Co więc grozi klubom z Warszawy i Białegostoku za niedzielne wydarzenia?

Zobacz więcej zdjęć z zajść na Pepsi Arenie!

1. Kary finansowe

Obu klubów na pewno nie ominą spore grzywny za zachowanie kibiców, którzy wywołali przez to skandal, o którym będzie mówiło się długie miesiące. Szczególnie, że w łeb przez to biorą wszystkie zapewnienia różnych działaczy piłkarskich o tym, że polskie stadiony są jednymi z bezpieczniejszych w Europie. Większe sumy z pewnością będzie musiała zapłacić Legia, która, pomijając już zachowanie kibiców, odpowie jeszcze za spore zaniedbania organizacyjne, takie jak zbyt późne wezwanie policji, brak zapewnienia bezpieczeństwa kibicom obu drużyn oraz pozwolenie na wniesienie takich przedmiotów, jak petardy, stroboskopy czy skradzione przez kibiców Legii jagiellońskie flagi, których wywieszenie okazało się ‘początkiem końca’ niedzielnego pojedynku. Kwoty będą jednak na pewno co najmniej pięciocyfrowe.

2. Zamknięcie Pepsi Areny

Nie ma wątpliwości, że niedzielne incydenty spowodują, że kibice Legii długo na żywo nie obejrzą poczynań swoich piłkarzy na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej. Jeśli odpowiednio wysokiej kary pod tym względem nie nałoży Komisja Ligi Ekstraklasy, to z pewnością zrobi to wojewoda mazowiecki, Jacek Kozłowski, który, powiedzmy sobie to szczerze, tylko czekał na taki pretekst, jaki miał miejsce w niedzielny wieczór. Niemal pewne wydaje się zamknięcie stadionu Legii na kluczowe pojedynki fazy zasadniczej z Wisłą Kraków, Lechem Poznań oraz Zawiszą Bydgoszcz, a i niewykluczone to, że na mecz fani Wojskowych pójdą na Pepsi Arenę dopiero w przyszłym sezonie. To nawet sugerował delegat PZPN, Mirosław Starczewski, w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

3. Zakaz wyjazdowy dla kibiców Jagiellonii

Tak jak w punkcie poprzednim, znakiem zapytania jest tylko ilość meczów, na które nie pojadą kibice Jagi. Wulgarne przyśpiewki, rzucanie petardami, starcie z bramą, a następnie z pseudokibicami Legii – to wszystko sprawia, że wielce prawdopodobnie do końca sezonu jagiellończycy na żaden zorganizowany wyjazd nie będą mogli się udać. Wystarczy przypomnieć analogiczny przypadek w Bydgoszczy, gdy pseudokibice z Białegostoku starli się z ochroną po wcześniejszym sforsowaniu ogrodzenia bydgoskiego obiektu. Za tamte ‘popisy’ zostali ukarani zakazem wyjazdowym na sześć spotkań, a teraz na pewno kara mniejsza nie będzie.

4. Ostateczny wynik spotkania – trzy możliwe warianty:

a) Najbardziej prawdopodobny wariant – walkower i zweryfikowanie wyniku na niekorzyść Legii 0:3

Głównym powodem przerwania niedzielnego pojedynku nie było wywieszenie flag przez kibiców, nie były petardy rzucane przez pseudokibiców Jagiellonii, czy też ich starcie z ogrodzeniem sektora gości. Wszystko to nie spowodowałoby raczej przedwczesnego zakończenia meczu. Dopiero wejście około setki chuliganów gospodarzy na sektor rywala i stworzenie arcyniebezpiecznej sytuacji na sektorze przy dużej bierności organizatorów imprezy masowej przelało czarę goryczy wśród miejskich urzędników, którzy podjęli taką, a nie inną decyzję.

Lista uchybień organizacyjnych w meczu, który od początku zapowiadał ogromne napięcie na trybunach, jest ogromna, poczynając od niepowstrzymania wniesienia na trybuny i zawieszenia na nich skradzionych flag Jagiellonii, na zbyt późnym wezwaniu posiłków policyjnych kończąc. Za to wszystko odpowiada organizator, czyli gospodarz spotkania, którym była Legia Warszawa. Organizator nie zrobił nic, żeby zapobiec burdom na sektorze gości, choć napięcie na trybunach rosło z minuty na minutę. Reakcja była zdecydowanie zbyt późna – policja została poproszona o interwencje pięć minut po tym, jak pseudokibice obu stron zaczęli się zbierać w pobliżu ogrodzenia oddzielającego sektor gości od pozostałych. Sama reakcja policji miała miejsce dopiero po tym, jak po kilkuminutowym ‘siłowaniu się’ przy bramie, chuligani Legii przedarli się na sektor przyjezdnych.

To właśnie organizator odpowiada za utrzymanie porządku na własnym obiekcie i to właśnie dlatego Legia zostanie najprawdopodobniej ukarana walkowerem. Co ciekawe, analogiczna sytuacja miała miejsce w półfinale Pucharu Polski, rozegranym w Białymstoku przed dziesięcioma laty. Wtedy to było bardzo podobnie – napięcie na obu stronach barykady, wędrówki chuliganów obu stron na murawę oraz kiboli Jagi pod sektor zajmowany przez fanów ze stolicy. Wtedy to, przerwany na około dziesięć minut przed końcem pojedynek został zweryfikowany na niekorzyść organizatora, czyli wówczas drugoligowej Jagiellonii Białystok. Legia dostała walkower 3:0. Teraz sytuacja może (oraz powinna) się powtórzyć.

b) Walkower obustronny

Mecz został przerwany przez pseudokibiców obu drużyn, więc i takiego rozwiązania wykluczyć nie można. Jeśli taką karę orzeknie Komisja Ligi, to zarówno Legia, jak i Jagiellonia, żadnych punktów za ten mecz nie otrzymają. Jest to możliwe, ale szczerze mówiąc, mało prawdopodobne, z powodu dużych zaniedbań organizatora podanych w punkcie wyżej.

c) Dogranie meczu do końca przy pustych trybunach

Wariant, który może być forowany przez Ekstraklasę SA, ale już pomijając to, że organizator uniknąłby większych problemów, zastanówmy się, czy aby nie był to precedens, który może mieć negatywne następstwa. Zwyczajnie w takich sytuacjach przerwanie meczu niektórym mogłoby się sportowo opłacić. Wyobraźmy sobie sytuację, w której jeden zespół rozgrywa kluczowy mecz o mistrzostwie kraju i to spotkanie mu się nie układa. Przerwanie spotkania, a później dokończenie go w innym terminie by zwyczajnie mogło odwrócić wynik tego pojedynku, szczególnie że przepisy wyraźnie mówią, że w przypadku dokończenia spotkania w innym terminie, składy obu stron mogą się znacznie różnić i, przypuśćmy, do zespołu mógłby wrócić kluczowy, lecz kontuzjowany w pierwszym terminie zawodnik.

Możliwość znacznego i nieczystego wpłynięcia na wynik sportowej rywalizacji powinien zostać wzięty pod uwagę przez działaczy, jeśli będą oni rzeczywiście chcieli doprowadzić do dokończenia pojedynku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24