Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 1:0. Taki wieczór przechodzi do historii

Jakub Laskowski
Jakub Laskowski
Fedor Cernych (na pierwszym planie w żółto-czerwonej koszulce) dał dużo radości kibicom Jagiellonii, którzy na zwycięstwo w meczu u siebie z Legią Warszawa czekali osiem lat
Fedor Cernych (na pierwszym planie w żółto-czerwonej koszulce) dał dużo radości kibicom Jagiellonii, którzy na zwycięstwo w meczu u siebie z Legią Warszawa czekali osiem lat Wojciech Wojtkielewicz
Piękny gol Fedora Cernycha pogrążył mistrza Polski Legię Warszawa, która po ośmiu latach wreszcie skapitulowała na białostockim stadionie.

3 października 2009 roku żółto-czerwoni po raz ostatni pokonali warszawski zespół na swoim terenie. Historyczną wygraną 2:0 zapewnił wówczas Kamil Grosicki. Po niedzielnym meczu Białystok ma kolejnego bohatera, Fedora Cernycha. Jego bomba położyła mistrza Polski na kolana, a na trybunach zapanowała euforia, jakiej nowy stadion doświadczył tylko raz - po zdobyciu wicemistrzostwa Polski w ostatnim meczu poprzedniego sezonu z Lechem Poznań.

Jagiellonia - Legia. Kibice z Warszawy nie oglądali meczu. Przez flagę [WIDEO]

- Ja tylko strzeliłem - śmieje się Cernych. - Na to zwycięstwo zapracowała cała drużyna. Cieszą się zespół, kibice, cały Białystok, bo wiemy, jaki wymiar mają mecze z Legią - dodaje.

- Fiedzia powtórzył to, co na treningu - twierdzi golkiper Jagi, Damian Węglarz.

- Rzeczywiście, na ostatnich zajęciach wyszedł mi identyczny strzał. I dobrze, bo koledzy wiedzą przynajmniej, że to nie był przypadek. Wszyscy śmiali się, żebym powtórzył to w meczu. No i proszę... Czy to był najpiękniejszy gol w mojej karierze? Na pewno jeden z piękniejszych - przyznaje litewski napastnik.

To świetny czas dla kapitana swojej reprezentacji. Gol z Lechią Gdańsk nie dał wygranej żółto-czerwonych, ale przełamał niemoc strzelecką. Minął niecały tydzień i Cernych został bohaterem hitowego starcia. Czy to oznacza, że worek z bramkami w jego przypadku wreszcie się rozwiązał?

- Czemu każdy mnie o to pyta? Już sto pięćdziesiąt razy powiedziałem, że w tamtym sezonie grałem napastnika, a teraz jestem skrzydłowym. To trochę inne zadania. Dobrze, że w moim przypadku piłka zaczęła wpadać do bramki. I nieważne na jakiej pozycji gram, będę dawać z siebie wszystko. A kibiców mogę tylko prosić, żeby mnie nie krytykowali, gdy nie będę strzelać zbyt wielu goli - uśmiecha się.

Wygrana z Legią była najlepszą odpowiedzią podopiecznych Ireneusza Mamrota na pechowe spotkanie w Gdańsku. Temat remisu z Lechią w ostatnim tygodniu należał do trudnych w rozmowach z piłkarzami, którzy zapewniali, że skupiają się tylko na kolejnym zadaniu. I jak powiedzieli, tak zrobili.

- Wracając do Białegostoku po ostatnim meczu byliśmy wściekli i powiedzieliśmy sobie, że z Legią musimy odbić te punkty. Do teraz nie jestem w stanie wytłumaczyć, dlaczego w tak frajerski sposób pozwoliliśmy sobie wyrwać dwa oczka na wyjeździe. Przecież bylibyśmy liderem. To już jest jednak historia. Mamy powody do radości, bo pokonaliśmy głównego kandydata do mistrzostwa kraju - mówi Piotr Tomasik, obrońca Jagiellonii.

Piłkarze i trenerzy niedzielne zwycięstwo dedykują kibicom, którzy stworzyli kapitalną atmosferę i kolejny raz potwierdzili, że nie tylko drużyna zalicza się do czołówki naszej ligi. Rolę fanów w tym triumfie podkreśla Piotr Wlazło.

- Nigdy dotąd nie występowałem w roli gospodarza przed taką publiką. To coś pięknego, aż chce się grać dla tego klubu i oddawać zdrowie na boisku. W tej kwestii może się równać tylko Lech Poznań - uważa pomocnik Jagi.

Wlazło, który dotychczas pełnił rolę strażaka, łatającego dziury po nieobecnych lub kontuzjowanych piłkarzach, znów udowodnił swoją wartość. Przypominał Jacka Góralskiego, który w spotkaniu obu zespołów w poprzednim sezonie mocno utrudniał życie legionistom. Teraz jego wyczyn, może trochę mniej spektakularnie, powtórzył były pomocnik Wisły Płock. Wlazło do spółki z Tarasem Romanczukiem do minimum ograniczyli ofensywne zapędy Dominika Nagy’a i Michała Kucharczyka.

- Z Tarasem miałem właśnie taką rolę, aby dobrze pokryć środek pola. Wiedzieliśmy, że Legia stara się atakować sporą liczbą zawodników. Myślę, że w defensywie wyglądało to nieźle. Do tego dorzuciliśmy w końcu skuteczną grę w ofensywie - uważa Wlazło.

Osoby związane z Legią długo po meczu nie mogły pogodzić się z porażką, co było widoczne zwłaszcza w strefie Super Vip. W szoku był też Michał Pazdan, który opuszczając stadion przy ulicy Słonecznej chciał zasiąść w autokarze... Jagiellonii.

- Ja pi...ę - mruknął pod nosem, po czym natychmiast naprawił pomyłkę.

FEDOR CERNYCH	 8Bohater meczu bez dwóch zdań. To jego piękny strzał zdecydował o zwycięstwie. Wcześniej były momenty, kiedy na trochę znikał, ale mu to wybaczamy.

Jagiellonia - Legia. Oceny po meczu [ZDJĘCIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 1:0. Taki wieczór przechodzi do historii - Kurier Poranny

Wróć na gol24.pl Gol 24