Uff, wreszcie się udało. Lech po 56 dniach przerwał serię pięciu meczów bez wygranej i pokonał Wisłę Płock 2:1. W sytuacji w jakiej się znalazł, te trzy punkty jakie mógł zapisać na swoje konto po niedzielnym meczu są najważniejsze, bo po kolejnym niepowodzeniu, zespół mógłby już w tym roku się nie pozbierać.
- Siedziało nam w głowach, to że długo nie wygraliśmy, dlatego bardzo się cieszymy ze zwycięstwa. Plan został zrealizowany, a to jest najważniejsze - przyznał po meczu Darko Jevtić.
„Poznańska Lokomotywa” sapała, z mozołem parła do celu, ale ładunek negatywnych zdarzeń z poprzednich meczów, wyraźnie jej ciążył. Nenad Bjelica kilka razy powtarzał, że problem Lecha tkwi w głowach, a nie nogach piłkarzy. Brak zwycięstw tłumaczył tym, że jego zawodnicy zgubili pewność siebie. Jest w tym być może sporo racji, ale z tego co prezentowali w niedzielę, czeka Chorwata jeszcze wiele pracy, by można ogłosić koniec kryzysu. Kolejorz nawet prowadząc, grał nerwowo, chaotycznie, denerwował nieprzemyślanymi podaniami. Nie ma się co oszukiwać.
Poziom meczu w Poznaniu, w porównaniu do innych spotkań w tej kolejce, był po prostu słaby. Naszym piłkarzom daleko do wysokiej formy. Po przerwie widać było, że wyraźnie brakuje im sił. W końcówce bronili już tylko wyniku, wybijali piłki na oślep. Dlatego trudno się jeszcze mówić, że widać symptomy poprawy. Trochę lepiej wyglądała co prawda współpraca Gykjaera z pomocnikami, ale do ideału jeszcze daleko.
Duńczyk dostawał więcej prostopadłych podań, były próby gry kombinacyjnej, a nie tylko górne dośrodkowania w pole karne i to cieszy. Udało się też wykorzystać katastrofalne kiksy obrony gości, ale wciąż brakowało przyspieszenia, płynności i jakości czyli tego czego oczekujemy od drużyny z takimi aspiracjami jak Kolejorz.
Kulisy meczu Lech Poznań - Wisła Płock:
W kolejnym meczu w Gliwicach z Piastem, Lech musi zagrać o wiele lepiej, jeśli chce znów wskoczyć na ligowe podium. Niestety nie wiadomo, kto zagra w ataku poznańskiej drużyny. Gytkjaer ma stłuczony mięsień dwugłowy uda. Do środy włącznie będzie trenował indywidualnie. Klubowi lekarze twierdzą, że nie jest to poważny uraz i powinien być w niedzielę już w pełni sił, ale taka przerwa może odbić się na jego dyspozycji.
Indywidualne treningi czekają także Nickiego Bille, który miał zszywaną wargę. Rozcięcie było poważne, więc proces gojenia się może być dłuższy. Do dyspozycji Bjelicy pozostaje więc tylko Deniss Rakels oraz Dawid Kurminowski z zespołu rezerw. 18-latek nie miał jeszcze okazji zadebiutować w ekstraklasie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?