Lotto Ekstraklasa. Angulo znowu trafił, ale Górnik nie wygrał. Lechia uratowała punkt

psz, Kaja Krasnodębska
Lechia Gdańsk - Górnik Zabrze 1:1
Lechia Gdańsk - Górnik Zabrze 1:1 Przemyslaw Swiderski/Polska Press
Lotto Ekstraklasa. Lechia Gdańsk zremisowała u siebie z Górnikiem Zabrze (1:1) w pierwszym sobotnim meczu Ekstraklasy. Długimi fragmentami gości byli zdecydowanie lepsi, lecz zawodnicy Piotra Nowaka dosyć szczęśliwie zdołali uratować jedno "oczko".

Sobota 15:30 – bynajmniej nie prime time. Gdy departament logistyki rozgrywek planował czwartą kolejkę sezonu 2017/2018 nie spodziewał się, że jedno z ciekawszych weekendowych spotkań odbędzie się właśnie w Gdańsku. Nikt nie planował, że grający w roli beniaminka Górnik Zabrze będzie radził sobie tak dobrze, a kolejne jego spotkania okażą się tak ciekawe. Po pierwszym, nieco niespodziewanym zwycięstwie nad mistrzem Polski podopieczni Marcina Brosza nie zwalniali tempa i do Trójmiasta jechali w roli faworytów. Zwłaszcza, że podopieczni Piotra Nowaka nie notowali najlepszego startu. Po wygranej na inaugurację z Wisłą Płock, nadeszły dwie porażki. Ostatnie czego więc chcieli gdańszczanie to przedłużyć tę niekorzystną serię.

Do wyjściowej jedenastki gospodarzy po przymusowej pauzie powrócił Sławomir Peszko. To właśnie on wybiegł na boisko z kapitańską opaską. Po drugiej stronie barykady nosił ją Igor Angulo – napastnik, który z impetem podbija stadiony Lotto Ekstraklasy. W pierwszych trzech spotkaniach zdobył sześć bramek i w Gdańsku nie zamierzał przerywać swojej świetnej serii. Cel był prosty: kolejnymi trafieniami dać beniaminkowi kolejne oczka. Jak postanowił, tak wraz z kolegami próbował zrobić. Mimo że na pierwszego gola trochę trzeba było czekać, zgromadzeni na trybunach kibice nie mogli się nudzić. Ci, którzy zamiast plaży wybrali Energa Arenę nie mogli żałować. Od samego początku oglądali bardzo dynamiczne, pełne bramkowych szans spotkanie. Lepsze po stronie gości. Kolejne akcje zabrzan pokazywały, że trafienia hiszpańskiego napastnika to tylko przysłowiowa truskawka na torcie. Kolejne natarcia to efekt pracy całego zespołu. Współpraca między graczami Górnika układała się praktycznie bez zarzutu. Wymiany podań, rajdy skrzydłami – to wszystko sprawiało, że defensywa Lechii miała tego dnia bardzo ciężkie zadanie.

Dwukrotnie ułatwił im je Igor Angulo, który tak jak w poprzednich kolejkach nie zwykł marnować sytuacji, tak teraz nie zawsze kierował futbolówkę tam gdzie to sobie zamarzył. Dwie niecelne próby i co więksi malkontenci mogli już narzekać, że forma napastnika spada. Nic z tych rzeczy, bowiem to właśnie on po pół godzinie gry dał gościom prowadzenie. Wykorzystał sporą dziurę pozostawioną w polu karnym Lechii i uderzył w światło bramki po podaniu głową od Łukasza Wolsztyńskiego. Gdańszczanie mogli pluć sobie w brodę. Chwilę wcześniej to oni mieli dwie świetne okazje na zdobycie gola. Najpierw minimalnie obok słupka uderzył Mateusz Matras, a chwilę później Tomasz Loska wyłapał futbolówkę na linii po próbie Daniela Łukasika. Nie zostało to jednak uznane za gol i piłkarze Lechii udali się na przerwę przy wyniku 0:1.

To nie oni, a zabrzanie na początku drugiej połowy wyglądali jakby gonili wynik. Bardzo mocne wejście w tę część gry i kolejne optymalne bramkowe sytuacje. Bliscy wykorzystania ich byli zarówno Damian Kądzior jak również Igor Angulo, lecz tym razem szczęście nie dopisywało. Uśmiechnęło się ono natomiast do gospodarzy. Arbiter dostrzegł zagranie ręką piłki w polu karnym przez Mateusza Wieteskę i bez wahania podyktował rzut karny dla podopiecznych Piotra Nowaka. Do futbolówki podszedł Marco Paixao, by zamienić stały fragment na wyrównujące trafienie.

I tak na niespełna pół godziny przed ostatni gwizdkiem, mecz de facto rozpoczął się od nowa. Wraz z mijającymi minutami zabrzanie prezentowali się coraz słabiej. Bardzo mocne pierwsze 60 minut wydawało się dawać beniaminkowi we znaki. Nie pomogły przeprowadzane przez Marcina Brosza roszady, tempo spotkania nieznacznie spadło, a do głosu coraz częściej dochodzili gospodarze. Gra przeniosła się w dużej mierze na środek pola. W końcówce fajerwerków już nie było. Lepsze szanse na zdobycie zwycięskiego gola mieli zawodnicy Lechii, lecz nie udało im się już przechylić szali zwycięstwa. Spotkanie zakończyło się więc remisem. Wydaje się całkiem zasłużonym, bo choć Górnik lepiej prezentował się przez większość czasu to i podopieczni Piotra Nowaka – szczególnie w końcówce, mieli kilka naprawdę groźnych sytuacji.

Atrakcyjność meczu: 6,5/10
Piłkarz meczu: Szymon Żurkowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24