Polonia przegrała na Konwiktorskiej po raz pierwszy, rehabilitacja Widzewa

Daniel Kawczyński
Mehdi Ben Dhifallah zaliczył niesamowity debiut w Widzewie
Mehdi Ben Dhifallah zaliczył niesamowity debiut w Widzewie Maciej Stanik
Trudno przewidzieć wyniki w polskiej ekstraklasie. Polonia Warszawa, która po pierwszym wiosennym meczu zapowiadała walkę o mistrzostwo Polski, dziś przegrała z łódzkim Widzewem, który rundę rozpoczął od porażki z beniaminkiem.

Zobacz więcej zdjęć na stronie Expressu Ilustrowanego

Piłkarzom Polonii i Widzewa rozgrywanie ostatniego sobotniego meczu ekstraklasy utrudniał padający rzęsisty deszcz ze śniegiem. Mniej przejęli się nim goście, którzy już w pierwszej połowie rozstrzygnęli losy spotkania na swoją korzyść.

Widzew był z góry skazywany na porażkę z Polonią, która nie dość, że dotąd ani razu nie przegrała przed własną publicznością, to jeszcze zdawała się być w wyśmienitej formie. Trener Jacek Zieliński nie narzekał na żadne kłopoty kadrowe, w opozycji do Radosława Mroczkowskiego. Co prawda problem z napastnikami został rozwiązany przez sprowadzenie Mehdiego Ben Dhifallaha, ale mało kto spodziewał się, że Tunezyjczyk szybko znajdzie na boisku nić porozumienia z nowymi kolegami.

Tymczasem to właśnie Dhifallaha okazał się bohaterem gości i jeśli utrzyma wysoką dyspozycję, rozwiąże odwieczny problem chronicznego braku snajpera w Łodzi. W 12. minucie Dudu posłał, wydawało się, zbyt mocną wrzutkę z rzutu wolnego, z którą teoretycznie powinien poradzić sobie Michał Gliwa. Ale bramkarz Polonii zamiast piąstkować, postanowił łapać i pod wpływem nacisku Ugochukwu Ukaha, wypluł ją przed siebie. Najbliżej zamieszania był właśnie Ben Dhifallah i głową trafił do siatki z najbliższej odległości.

Sam mecz mógł się podobać kibicom, bo widać było, że obydwu drużynom zależy na znalezieniu sytuacji strzeleckich. Polonia próbowała je znaleźć po atakach pozycyjnych i w 20. minucie po zgraniu sprzed linii końcowej dobrze uderzył Edgar Cani, w ostatniej chwili zablokowany przez Hachema Abbesa. Tunezyjczyk po katastrofalnym występie z Podbeskidziem godnie się rehabilitował.

Widzew może nie miał wyraźnej przewagi, ale na pewno był zdecydowanie bardziej dynamiczny i sprawniejszy w swoich poczynaniach. Szczególnie sprawnie funkcjonowała lewa strona z Marcinem Kaczmarkiem i Dudu. Obaj mieli swoje okazje - najpierw pierwszy nie uderzył czysto głową, później Brazylijczyk fantastycznie przedarł się ze skrzydła w pole karne i przymierzył minimalnie nad poprzeczką.

Gol dla gości wisiał w powietrzu, lecz chyba nikt nie spodziewał się, że padnie w tak kuriozalnych okolicznościach. W 34. minucie Bruno Pinheiro zagrał z głębi pola do Bena Dhifallaha. Wyścig o piłkę wygrał jednak Tomasz Brzyski, lecz chcąc oddalić niebezpieczeństwo oddał niefortunny strzał, który pokonał własnego bramkarza.

Polonia dopiero wtedy poderwała się do walki. Stuprocentową szansę na kontaktowego gola zmarnował Pavel Sultes, posyłając piłkę nad bramką w sytuacji sam na sam z Maciejem Mielcarzem. W odpowiedzi po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, "główka" Ukaha powędrowała niedaleko słupka.

W drugiej odsłonie Widzew także funkcjonował lepiej. Widać było, że wyciągnął wnioski po kompromitującej postawie w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała, szanował piłkę i starał się to maksymalnie wykorzystać. Wreszcie był w stanie wyjść z konstruktywnym atakiem, idealnie wyglądała również współpraca pomiędzy poszczególnymi formacjami. Dużo zamieszania siał będący tuż za Dhifallahem, Princewill Okachi, który przy okazji ściągał na siebie obrońców robiąc dużo miejsca wysuniętemu na szpicy koledze. W 52. minucie Nigeryjczyk mógł sam wpisać się na listę strzelców, jednak w pojedynku jeden na jeden górą był Gliwa.

Warszawianie długo nie mogli sforsować obrony łodzian. Dopiero w 76. minucie po jej błędzie, z bliska minimalnie pomylił się Cani. 8 minut później Krzysztof Ostrowski mógł podwyższyć na 3:0, ale podobnie jak Okachi nie dał rady w pojedynku z Gliwą.

Widzew pewnie wygrywał 2:0 i wiele wskazywało na to, że takim rezultatem zakończy się to spotkanie. Arbiter nieoczekiwanie doliczył do gry aż pięć minut i gospodarze na tym skorzystali. Z lewego skrzydła dośrodkowywał Bruno Coutinho, a futbolówkę do bramki skierował Władimir Dwaliszwili. Czas leciał, lecz arbiter wciąż nie sięgał po gwizdek, choć od ustalonego czasu przedłużenia minęły aż trzy minuty. Zagwizdał dopiero po niecelnym strzale Caniego z pola karnego.

Polonia Warszawa - Widzew Łódź 1:2 (0:2) - - zobacz zapis naszej relacji na żywo

Bramki: Władimir Dwaliszwili 90 - Mehdi Ben Dhifallah 16, Tomasz Brzyski 34 (sam)

Żółte kartki: Aleksandar Todorovski 15, Tomasz Jodłowiec 41, Bruno Coutinho 68 - Ugochukwu Ukah 12, Dudu Paraiba 90, Bruno Pinherio 90

Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24