Anglia wspomina i znów marzy o sukcesie. 20 lat po Euro 96'

Damian Wiśniewski
„Mistrzostwa Europy 1996, Euro 96’. Czy to naprawdę było 20 lat temu?” Tymi słowami zaczęła się niedawna audycja na antenie radia BBC 5. Dwie dekady temu Anglicy na własnych stadionach przyjmowali najlepsze drużyny starego kontynentu i sami byli o krok od dużego sukcesu. Teraz z nostalgią wspominają tamte czasy i mają nadzieję, że w tym roku uda im się do nich nawiązać.

Problemy Anglików na dużych imprezach zna każdy, kto choć trochę interesuje się piłką nożną. Rozdmuchane ego, wysoko opłacani piłkarze, często wyśmienici, ale nie potrafiący zaprezentować swoich umiejętności w najważniejszych momentach. Wielkie nadzieje i gorycz zawodu, kiedy przychodzi wracać do domu po ćwierćfinale, 1/8 finału, fazie grupowej czy nawet z powodu braku awansu na sam turniej. Od 20 lat „Synowie Albionu” nie potrafią zakwalifikować się do choćby półfinału, jednak za każdym razem wierzą, że ten najbliższy czempionat będzie „ich”.

Jeszcze przed chwilą wszyscy wyczekiwaliśmy pierwszego gwizdka, który rozpocznie francuskie euro, a niemal dokładnie 20 lat ten turniej rozgrywano na boiskach angielskich. Na swój sposób również był on rewolucyjny, gdyż po raz pierwszy wystartowało w nim 16 zespołów. Na otwarcie gospodarze mierzyli się ze Szwajcarią i choć zaledwie zremisowali, to później byli o krok od wielkiego finału. Alan Shearer oraz BBC przygotowali z tej okazji świetny dokument, który ukazywał nie tylko kulisy tego, jak pracowała kadra, ale jak całym turniejem żyli wszyscy Anglicy. „When football came Home” to bardzo sugestywny tytuł tego filmu i piosenki zespołu „Three Lions”, jaka towarzyszyła gospodarzom dwie dekady temu.

Całość to oczywiście fenomenalny zbiór anegdot. Słyszymy opowiadania o słynnym incydencie z Hong Kongu (reprezentacja udała się tam na kilka meczów, piłkarze po wszystkim schlali się i zrobiono im zdjęcia – we wszystkim przodował oczywiście Paul Gascoigne), Terry Venables opowiada dlaczego zaufał Shearerowi mimo iż przez dwa poprzednie lata nie strzelił żadnego gola w reprezentacji. Jego asystent w audycji radiowej odnoszącej się do materiału przekonuje, że „Gazza” miał umiejętności na poziomie Cristiano Ronaldo oraz Leo Messiego (a może i wyższe) i tylko złe prowadzenie się sprawiło, że nie do końca potrafił pokazać to na boisku. Nie do końca, bo jeśli ktoś wątpi w jego nutkę geniuszu, to po obejrzeniu tego gola na pewno uwierzy:

Film ten jednak to na pewno nie tylko przegląd zachowań piłkarzy i sztabu szkoleniowego, jak szalone one by nie były. Miał oddać atmosferę tamtego czasu i zrobił to bardzo dobrze. Mieliśmy okazję spojrzeć choćby na to, jak zachowują się kibice, którzy choć na co dzień wspierają swoje kluby, tym razem potrafili się zjednoczyć. A pamiętać powinniśmy, że lata 90. dla angielskich ultrasów, delikatnie mówiąc, nie były najłatwiejsze. Euro pomogło im się zbliżyć choć na chwilę i jest to często podkreślane. Słyszymy zdania, że przed turniejem atmosfera na meczach w Anglii bywała paskudna, w jego trakcie z kolei wszystko zaczęło się zmieniać.

Anglicy piłkarsko są bardzo dumni. Na pierwsze turnieje mistrzostw świata nie chcieli jeździć, gdyż uważali, że swojej wyższości nad przeciwnikami nie muszą w żaden sposób udowadniać. Kiedy już zaczęli startować w tego typu imprezach, to oczywiście kończyło się to fiaskiem, poza 1966 rokiem, kiedy grano na ich boiskach. Dlatego oglądając ten dokument miało się wrażenie, że nie chodzi tu tylko o wspominki dawnych kolegów z drużyny, a przynajmniej nie tylko o to. Anglicy tęsknią za tamtymi czasami, kiedy na turnieju rozgrywanym u siebie ocierali się o perfekcję (4:1 z Holandią) i tylko ogromny pech sprawił, że zabrakło ich w finale. Wracają do czerwca 1996, ponieważ mają nadzieję znów ujrzeć swoich piłkarzy grających w ten sposób.

Dziennikarz The Telegraph po obejrzeniu tego filmu wskazał na coś, co pewnie odczuwa wielu kibiców „Synów Albionu”. Niedosyt po każdym turnieju i poczucie marnowanego potencjału. Sam Wallace wymienia w jak wielu finałach różnych turniejów grali Niemcy, jakie trofea zdobywali Francuzi i Hiszpanie i pokazuje, w jakim świetle stawia to nostalgię po niezłym, acz zakończonym zaledwie półfinałem czempionatem z 1996 roku.

- Historia naszej reprezentacji wciąż toczy się wokół mistrzostw świata z 1966 roku, co dla takich Niemców, którzy 13-krotnie grali o złoto na mundialach i mistrzostwach Europy, jest nie do pomyślenia. Trudno byłoby im wytłumaczyć, dlaczego u nas wciąż żyje się turniejem, który zakończyliśmy na półfinale. Choć może lepiej, że żyjemy właśnie tym? Przecież nikt nie chciałby oglądać dokumentu o naszym starcie na Euro 2000 – czytamy w felietonie Wallace’a.

To jasne, że gdy spojrzymy na wszystko ogólnie, to występów Anglików na mistrzostwach Europy nie sposób pochwalić. Ani razu nie dotarli oni do finału rozgrywek, dwukrotnie znaleźli się w najlepszej czwórce. Mistrzostwo potrafiła zdobyć nawet Grecja w 2004 roku, a oni nie zagrali nawet w finale. 20 lat temu byli jednak naprawdę blisko i dramatyczny półfinał z Niemcami tylko to podkreśla.

Kto wie, może teraz uda się przynajmniej to powtórzyć? Ktoś zaraz może powiedzieć, że jak, przecież jeszcze dwa lata temu Anglicy nie wyszli z grupy na mundialu! W 1994 roku jednak nawet na nim nie zagrali. Liderem ma być Rooney, który w klubie trafia od wielkiego dzwonu? Alan Shearer, król strzelców Euro 96’ przez niemal dwa lata przed turniejem nie potrafił zdobyć ani jednej bramki w barwach reprezentacji.

Poza tym są przecież dwaj najlepsi strzelcy Premier League Jamie Vardy oraz Harry Kane. Jest piekielnie zdolny Dele Alli czy mający za sobą naprawdę dobre sezony Chris Smalling oraz Danny Rose. Gdzieś z tyłu czaić się będzie na pewno rewelacyjny wonderkid, Marcus Rashford. W bramce jest solidny Joe Hart, więc o co tu się w ogóle martwić?

Anglikom brakuje liderów z prawdziwego zdarzenia. Jest (odstawiając na bok kiepski sezon ligowy, w kadrze niezmiennie trafia) Wayne Rooney, ale czy ktoś poza nim? To nie te czasy, kiedy selekcjoner miał do dyspozycji tak wyraziste postaci jak David Seaman, Paul Ince, wspominany Shearer, Stuart Pearce, Tony Adams, czy ten równie genialny co nieobliczalny, Paul Gascoigne. Tak, tego Anglikom na tym turnieju na pewno będzie brakować. Choć może to obróci się w korzystną stronę? Przez lata mieli tych wszystkich Beckhamów, Gerrardów, Lampardów, Ferdinandów, Terrych i nie potrafili nic ugrać.

Może teraz paradoksalnie będzie łatwiej, kto wie. Wayne Rooney jeszcze niedawno powiedział: wyobraźcie sobie, jak zostalibyśmy zapamiętani, gdybyśmy zrobili krok dalej niż oni i wygrali turniej. To dla nas wyzwanie, ale mam nadzieję, że będziemy w stanie mu sprostać.

Potraficie sobie wyobrazić?

Damian Wiśniewski
Twitter: @Wisniewski_D2

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24