Trener mentalny kadrowiczów Nawałki: Mam do czynienia z naprawdę mądrymi ludźmi [WYWIAD]

Remigiusz Półtorak, La Baule
Paweł Frelik (z lewej), trener mentalny kilku reprezentantów Polski
Paweł Frelik (z lewej), trener mentalny kilku reprezentantów Polski Andrzej Szkocki / Polska Press
- Z tego, co wiem jestem pierwszym trenerem mentalnym, któremu wielu kadrowiczów zaufało, rozumiejąc sens mówienia o tym na głos. Ale niektórzy chcą takie sprawy zatrzymać dla siebie. Muszę to uszanować - mówi Paweł Frelik, trener mentalny kilku reprezentantów Polski.

Ma Pan pod opieką co najmniej siedmiu zawodników, którzy przyjechali na Euro do Francji. Kadrowicze Adama Nawałki potrzebują trenera mentalnego?
Z siedmioma współpracuję teraz, natomiast w sumie z obecnej kadry jest dwunastu, z którymi prowadziłem sesje treningowe. To ich indywidualna sprawa, ale jeśli któryś potrzebuje takiego wsparcia, w każdej chwili może się ze mną kontaktować. Przypominamy pewne strategie myślenia, żeby przygotowania do kolejnego meczu były optymalne.

Zawodnicy rozmawiają z Panem tylko wtedy, kiedy mają jakiś problem?
Właśnie nie. Także wtedy, gdy jest dobrze, ale czują, że może być trochę lepiej. Taki rodzaj pracy wymaga powtarzania pewnych działań i konsekwencji. Po to, żeby dobre nawyki były utrwalane.

Mówi Pan o dwunastu zawodnikach. Wiem, że w tej grupie są Grosicki, Peszko, Linetty, Stępiński, Starzyński, Wawrzyniak i Cionek. Zdradzi Pan kto jeszcze?
Przykro mi, ale nie mogę. Z tego, co wiem jestem pierwszym trenerem mentalnym, któremu wielu kadrowiczów zaufało, rozumiejąc sens mówienia o tym na głos. Ale niektórzy chcą takie sprawy zatrzymać dla siebie. Muszę to uszanować.

Trenera Nawałkę też Pan zna?
Tak, znamy się od kilku lat.

Kiedy nie tak dawno rozmawiałem z Kamilem Grosickim w Rennes, przyznawał, że na początku nie wierzył, iż takie rozmowy są w stanie dać mu coś pozytywnego. Długo Pan go przekonywał?
Wiedziałem, że jeśli przyjdzie na pierwszą sesję, to potem będzie druga i kolejne. Miałem rację. Teraz rozmawiamy rzadziej, choć regularnie.

Ile razy rozmawialiście od poniedziałku, kiedy niefortunnie skręcił staw skokowy i dramatycznie walczy z czasem, aby zdążyć na Euro, które ma być dla niego imprezą życia?
Mówiąc szczerze, nie rozmawialiśmy. Nie było to konieczne. Wysłaliśmy tylko po dwa sms–y. Kamil przeżył już niedawno podobny moment w karierze, gdy złamał rękę w eliminacyjnym meczu z Gruzją. Kontuzja była poważniejsza niż teraz, choć nie w tak ważnym momencie jak obecnie. Świadczy to jednak o tym, że wypracowaliśmy pewne mechanizmy. Kamil sam wie, jakie powinien mieć nastawienie. Podniósł gardę i walczy dalej.

A jak w ogóle trafiliście na siebie?
Kiedyś byłem sportowcem i po latach mogę stwierdzić, iż zabrakło mi świadomości, że przygotowanie mentalne ma znaczenie. Nie potrafiłem sam przeskoczyć pewnych barier. Potem trafiłem do świata psychologii i coachingu, czyli do tego co jest związane z rozwojem osobistym. Zobaczyłem, że jest tu luka, którą można wykorzystać i pomóc innym, młodszym sportowcom. Jestem wyczulony, gdy widzę takich zawodników jak Grosicki, Małecki czy Stępiński, którzy w młodym wieku odbili się od ściany.

A jak trafiamy na siebie? Nieraz propozycja wychodzi ode mnie, ale np. w przypadku Kamila pomogła jeszcze wspólna znajomość jednego z trenerów.

Łatwy jest kontakt z naszymi piłkarzami?
Na początku nie dopuszczają tak łatwo do siebie osoby z zewnątrz. Zwykle jest ktoś, kto pomaga zdobyć zaufanie, ale na tym nie koniec. Później musi być rzetelna praca, po której będą widoczne efekty.

Z którym z obecnych kadrowiczów pracuje Pan najdłużej?
Z Grosickim, ale od dawna rozmawiamy też ze Sławkiem Peszko, choć on miał treningi mentalne realizowane z przerwami.

Kto z tej „dwunastki”, o której wspominaliśmy zrobił w tym czasie największy postęp?
Właśnie Grosicki i Peszko, ale także Mariusz Stępiński i Filip Starzyński.

Jak w praktyce wygląda taka sesja?
Przede wszystkim mam do czynienia z naprawdę mądrymi ludźmi, którzy mają swoje wady i zalety, ale nigdy nie byli ukierunkowywani na inne dziedziny rozwoju niż przygotowanie fizyczne i techniczne. A ja, pracując z zawodnikami, bazuję przede wszystkim na ich zasobach. Nie ukrywam, że u Kamila Grosickiego mur był gruby. Trzeba było znaleźć sposób, jak go najpierw nakruszyć, a potem zburzyć. Przekonać go do tego, że można myśleć inaczej, bo był już w takim wieku, że miał pewne nawyki. Niekoniecznie dobre.

Związane np. z hazardem. Można powiedzieć, że Grosicki jest wyleczony? Bo sam podchodzi do tego realistycznie, ale sceptycznie. Ma silną wolę, choć nie powie, że kasyno go nie kusi.
Koncentrowaliśmy się przede wszystkim na piłce nożnej, na jego podejściu do treningu, na sposobie myślenia, kiedy wchodził na boisko jako rezerwowy, na dodatkowe elementy poza boiskiem – jak się odżywia, jaką prowadzi higienę życia, jak odpoczywa. Skupialiśmy się głównie na aspekcie sportowym. Pod tym względem widać efekty. Kamil zagrał najlepszy sezon w klubie, stał się podstawowym zawodnikiem kadry.

Kilka razy w ostatnich eliminacjach Polacy potrafili podnieść się w trudnych sytuacjach. W meczu z Niemcami, tym drugim, ale także przeciwko Szkotom. Wytrzymali też presję w decydującym spotkaniu z Irlandią. Jak dużą rolę mogła odegrać wtedy gra „głową” i pewność siebie?
Trener Nawałka i jego sztab są profesjonalistami, którzy cały czas się doskonalą i wymagają przede wszystkim od siebie. Nikt chyba nie zaprzeczy, że przez te dwa lata od początku eliminacji widać wyraźny postęp. Inny był sposób rozmowy na pierwszych zgrupowaniach, inny jest teraz. Powiedziałbym, że to taka to wewnętrzna siła, widoczna dla osób, które ich otaczają. Skąd się wzięła? Z wielu elementów, np. z pewności siebie i poczucia, że możemy wspólnie odnieść sukces. Plusem było to, że trener podzielił sobie pracę na etapy, wiedział co chce osiągnąć z drużyną w danym momencie i jako pierwszy selekcjoner w ostatnich latach położył duży nacisk na tzw. team–building. Wspólne spędzanie czasu, nie związane z piłką nożną. Zawodnicy mieli okazję, żeby bardziej się poznać, zżyć się ze sobą, a oprócz tego odrywali się od codziennej rutyny.

W czasie takiej imprezy jak Euro drużyna potrzebuje psychologa, żeby był z nią na co dzień? Trener Smuda był temu niechętny. A Nawałka?
To decyzja selekcjonera, uzależniona od tego, czy taki sposób działania wpisuje się w jego plany. Adam Nawałka jest zwolennikiem treningu mentalnego, ale z jakichś przyczyn nie widzi takiej potrzeby w trakcie Euro i ma do tego pełne prawo. Z tego, co wiem, w La Baule nie ma nikogo takiego.

Ale Pan jest w kontakcie ze swoimi zawodnikami także teraz?
Tak. Byłem zresztą na zgrupowaniach przed mistrzostwami, w Juracie i w Arłamowie.
Z kilkoma z nich jestem umówiony podczas Euro.

Z La Baule - Remigiusz Półtorak

Sportowy24.pl w Małopolsce

To oni mają błyszczeć na Euro 2016! Wśród nich jeden Polak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24