Garguła: Najważniejsze jest to, że mamy trzy punkty

Bartosz Karcz
- Wygraliśmy, odpoczywamy dwa dni i jedziemy dalej. A co do kontrowersji, to przynosi je każda kolejka. Taki już jest sport - stwierdził po meczu z ŁKS pomocnik Wisły Kraków, Łukasz Garguła.

Gdyby nie nerwowa końcówka, wasze zwycięstwo można by uznać za bardzo pewne. Zgodzi się Pan z taką tezą?
Dla mnie najważniejsze jest to, że mamy trzy punkty, i nie ma co "rozkładać" teraz tego spotkania na drobne. Wygraliśmy, odpoczywamy dwa dni i jedziemy dalej. A co do kontrowersji, to przynosi je każda kolejka. Taki już jest sport.

Zaczęliście wolno to spotkanie. Można powiedzieć, że dopiero w jego trakcie rozkręciliście się. Dlaczego tak było?
Rzeczywiście, można powiedzieć, że zaczęliśmy sennie. Końcówka była natomiast nerwowa. Trzeba o tym porozmawiać i w następnych meczach nie dopuszczać już do takich sytuacji.

Chyba powinniście porozmawiać również o skuteczności, bo ten mecz można było skończyć wcześniej, podwyższając prowadzenie.
Coś w tym jest. Mieliśmy kilka sytuacji, po których mogliśmy strzelić kolejne bramki. Skończyło się na dwóch, ale najważniejsze, że to wystarczyło do zwycięstwa.

Skąd taka nerwowa końcówka w waszym wykonaniu?
Było kilka przyczyn. Przede wszystkim jak prowadzi się na wyjeździe 2:1, to człowiek podświadomie stara się utrzymać taki wynik. Ponadto trochę czuliśmy czwartkowy mecz z Fulham i zaczynało nam już brakować sił.

ŁKS chyba poza agresywną, zdecydowaną grą niczym specjalnie was nie zaskoczył. Jak ktoś jednak oglądał ostatnie derby Łodzi, to mógł się spodziewać takiej postawy piłkarza Michała Probierza.
Myślę, że nie dotyczy to tylko ŁKS-u. W każdym meczu przeciwko Wiśle rywale grają zdecydowanie i twardo. Nie ma co nawet nad tym specjalnie się zastanawiać, tylko trzeba robić swoje na boisku. Tym razem poradziliśmy sobie, wygraliśmy - i tylko to się w tym momencie liczy. Inna sprawa, że nie możemy dopuszczać do takich sytuacji jak ta w końcówce tego spotkania, bo przy lepszym, bardziej klasowym przeciwniku może to się skończyć różnie. Stracilibyśmy bramkę, byłby remis i później powrót do Krakowa byłby bardzo nerwowy, gdyż każdy byłby na siebie zły z powodu niepotrzebnej straty punktów.

Dla Pana to był kolejny mecz, w którym zagrał Pan w podstawowym składzie. Już na stałe wywalczył Pan sobie to miejsce?
Nie wiem, choć bardzo bym sobie życzył, żeby tak było już rzeczywiście na stałe.

Trener jednak mocno pokrzyczał na Pana po jednej ze strat?
Naprawdę? Nie słyszałem tego na boisku. Cóż, trener musi trzymać rękę na pulsie. Czasami musi krzyknąć, żeby nam się za bardzo głowy nie grzały.

Od meczu z Legią wygrywacie wszystkie mecze, tak jak zapowiedział to trener Maaskant.
Do końca października zostały jeszcze dwa mecze - i oba postaramy się wygrać. A później będziemy chcieli to samo robić w listopadzie.

Wasza sytuacja w tabeli jest coraz lepsza.
Musimy trzymać cały czas kontakt z czołówką. Wiadomo, że mamy trochę trudniej niż większość pozostałych drużyn, które nie grają w pucharach. Nie ma co jednak narzekać, tylko trzeba robić swoje.

Teraz czeka was mecz z Limanovią w Pucharze Polski, który w tym sezonie pełny jest niespodzianek. Podejdziecie poważnie do III-ligowca?
Oczywiście. Zawsze tak podchodzimy do kolejnych spotkań bez względu na to, jakie to są rozgrywki. Puchar Polski czasami przynosi niespodzianki, ale myślę, że mieliśmy wystarczającą nauczkę już rok temu z Podbeskidziem, i teraz nie mamy zamiaru popełnić tego samego błędu.

Rozmawiał Bartosz Karcz / Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24