Horror w Kielcach na remis

Paweł Zatorski
Korona Kielce 2:3 Wisła Kraków
Korona Kielce 2:3 Wisła Kraków Paweł Czajkowski (Ekstraklasa.net)
Podopieczni trenera Motyki prowadzili już 3:1, jednak po raz kolejny w tym sezonie rozdali pewne punkty. Tym razem na "geście" Korony skorzystało Zagłębie.

Fantastyczny start Korony
Piątkowe spotkanie drużyn sąsiadujących ze sobą w ligowej tabeli wielu kibiców komentowało jako pewny remis. Wynik taki nie zadowalał żadnej z drużyn, więc o brak emocji kibice nie musieli się martwić. Dodatkowego "smaczku" tego pojedynku dodawała obecność na Arenie Kielc trenera Franciszka Smudy, dowodzącego drużyną Zagłębia.

Spotkanie zdecydowanie lepiej rozpoczęła Korona. Już w 12. minucie meczu podopieczni trenera Motyki objęli prowadzenie, za sprawą fantastycznego uderzenia z około 30 metrów autorstwa Jacka Markiewicza. Zagłębie jeszcze nie otrząsnęło się po stracie pierwszego gola, a Korona dalej atakowała. Ataki okazały się skuteczne w 19. minucie meczu. Wtedy to po doskonałej akcji Edsona bramkę zdobył Cezary Wilk. Po dwudziestu minutach fantastycznej postawy Korona prowadziła już 2:0. Wydawało się, że nikt nie odbierze punktów gospodarzom w tym dniu. Jednak Zagłębie po odczekaniu naporu "żółto-czerwonych" za sprawą Iljana Micanskiego zdobyło w 29 minucie bramkę kontaktową. Po stracie gola Korona wyraźnie się pogubiła i tylko dobrej postawie Cierzniaka zawdzięczała utrzymanie korzystnego rezultatu. Pierwsza część meczu w Kielcach na pewno zadowoliła najbardziej wybrednych sympatyków futbolu, nie zabrakło bramek, dogodnych sytuacji a co najważniejsze walki na boisku.

"Wejście smoka" Sobolewskiego

Z różnymi celami obie drużyny przystąpiły do drugiej połowy. Koronie zależało na utrzymaniu korzystnego rezultatu, natomiast Zagłębie za wszelką cenę musiało zdobyć przynajmniej jedną bramkę, aby myśleć o wywiezieniu z Kielc choćby punktu. Obaj trenerzy w przerwie dokonali solidarnie po jednej zmianie. W Koronie na placu gry pojawił się Kiełb, natomiast w drużynie z Lubina Michał Łabędzki. Korona miała przewagę, stwarzała sytuację. W poczynaniach podopiecznych trenera Motyki brakowało jednak precyzji, jaką prezentowali oni w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Precyzją popisał się za to Paweł Sobolewski, w 63. minucie spotkania. Zaliczył on prawdziwe "wejście smoka". Niecałą minutę po pojawieniu się na placu gry strzelił bramkę dającą Koronie prowadzenie 3:1. Chwilę po stracie gola "Franz" przeprowadził zmianę w swoim zespole.

Ambitne Zagłębie
Korona po strzeleniu gola, podobnie jak w pierwszej połowie obniżyła loty i zajęła się bronieniem rezultatu. Gracze Motyki zostali ukarani za taką postawę na kwadrans przed zakończeniem spotkania, kiedy to kontaktowe trafienie uzyskał Costa. Ostatnie piętnaście minut pojedynku w Kielcach zapowiadało się więc bardzo emocjonująco. Korona broniła się jak mogła. Zagłębie atakowało jak oszalałe. Na pięć minut przed końcem Korona zaryzykowała i śmielej zaatakowała bramkę Ptaka, tylko po to by zyskać cenne sekundy zbliżające zawodników Motyki do zwycięstwa. W 90. minucie meczu trybuny w Kielcach ucichły. Trzecią bramkę dla Zagłębia zdobył Iljan Micanski i niemożliwe stało się możliwe.

Nie ma drugiego zespołu, który na dwadzieścia minut przed końcem, kontrolując grę daje sobie strzelić dwie bramki i stracić bardzo cenne dwa punkty. Remis dla Korony w tym spotkaniu to sportowa porażka podopiecznych trenera Motyki, którzy po raz kolejny pokazali, że przygotowani są na osiemdziesięcio minutowe spotkania. Każdy laik jedne wie, że mecz piłki nożnej trwa zawsze 90 minut.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24