Hull pokonało Liverpool 3:1. Historyczny dzień na KC Stadium

Mariusz Lesiak
Hull City dość niespodziewanie pokonało na własnym terenie Liverpool 3:1 (1:1). Dla podopiecznych Steve’a Bruce’a była to piąta wygrana w tym sezonie. Drużyna "Tygrysów" tym zwycięstwem przełamała złą passę i po raz pierwszy w historii pokonała "The Reds" w oficjalnym meczu.

Goście przystępowali do tej rywalizacji w roli zdecydowanego faworyta. Beniaminek w ostatnich tygodniach nie spisywał się najlepiej i z czterech ostatnich meczów ligowych przegrał aż trzy. W piątek z kadry meczowej "The Reds" z powodu kontuzji wypadł Daniel Sturridge. Dodatkowo opiekun gości zdecydował się na małą rewolucję w składzie i posadził na ławce m.in. Coutinho czy Allena. Z perspektywy czasu wydaje się, że roszady w składzie były niepotrzebne. "The Reds" nie pokazali w tym spotkaniu nic, a spory wpływ na to miała postawa drugiej linii, która całkowicie zawiodła.

Gospodarze również nie mieli spokoju przed tym meczem, a protesty fanów klubu z KC Stadium nabierają coraz większego tempa. Przypomnijmy, że kibice "Tygrysów" nie zgadzają się z właścicielem, który chce zmienić nazwę z Hull City na Hull City Tigers.

Mimo to gospodarze lepiej weszli w to spotkanie i z minuty na minutę coraz częściej gościli pod bramką Simona Mignoleta. Przełożyło się to na dość niespodziewanego gola dla Hull. W 20 minucie na strzał zza pola karnego zdecydował się Jake Livermore, piłka odbiła się jeszcze od nogi Skrtela i golkiper "The Reds" nie miał najmniejszych szans na skuteczną interwencję.

Radość gospodarzy nie trwała jednak długo, bowiem siedem minut później Liverpool doprowadził do wyrównania, a dokładniej uczynił to Steven Gerrard, który fantastycznym uderzeniem z rzutu wolnego nie dał szans McGregorowi.

Niestety dla fanów "The Reds" była to jedyna szansa na choć trochę radości. Później było już tylko gorzej, choć obraz gry mógł być zupełnie inny. W 71. minucie Liverpool powinien wyjść na prowadzenie. Coutinho zagrał do Mosesa, ale ten nie zdołał pokonać z najbliższej odległości McGregora. Chwilę później po raz kolejny sprawdziło się porzekadło o niewykorzystanych sytuacjach i to Hull, a nie Liverpool objęło prowadzenie. Kibiców w stan euforii wprawił David Meyler, który precyzyjnym strzałem przy słupku po raz drugi sprawił, że to goście byli na przysłowiowym musiku.

Liverpool próbował, ale w tym spotkaniu nic nie wychodziło. Szczególnie słabe zawody zagrał Martin Skrtel. Do poziomu Słowaka dostosowali się Lucas Leiva, Victor Moses oraz Rraheem Sterling. Walecznie grająca ekipa "Tygrysów" skutecznie nadrabiała braki w wyszkoleniu technicznym i w niczym nie ustępowała bardziej utytułowanemu rywalowi.

Gości trzy minuty przed końcem spotkania dobił wspomniany przed chwilą Martin Skrtel, który próbował ofiarną interwencją wybić piłkę uderzoną przez Huddlestone’a. Niestety środkowy obrońca Liverpoolu zrobił to na tyle nieskutecznie, że zamiast wybić futbolówkę za linię boczną, skierował piłkę do własnej bramki.

Tygrysy zasłużenie zgarnęły dziś komplet punktów i awansowały na dziesiąte miejsce w tabeli Premier League. Goście w najgorszym wypadku po 13 kolejkach będą zajmować piątą lokatę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24