Kapitan Żółto-Czerwonych był zamieszany w akcję, która dała w 45. minucie gościom bramkę. Gorzkie są okoliczności jej zdobycia przez gości. Jagiellonia kilkanaście sekund przed gwizdkiem na przerwę wykonywała rzut rożny i dopuściła do nieszczęścia. To się rzadko zdarza.
- Przy bramkowej akcji Śląska doszło do nieporozumienia między mną i Bogdanem Tiru, ale to nas nie usprawiedliwia, powinniśmy się lepiej zachować - przyznaje Romanczuk, cytowany przez klubowe media. - Później przy okazji tego kontrataku mieliśmy jeszcze kilku zawodników, którzy mogli przerwać tę akcję, ale pozwoliliśmy gościom się rozkręcić. To najgłupsza bramka, jaką straciliśmy w tym roku - dodaje.
Strata gola tuż przed przerwą była podsumowaniem słabiutkiej w wydaniu białostoczan pierwszej odsłony, w której gospodarze zagrali bardzo zachowawczo i nie oddali żadnego celnego strzału.
- Pierwsze 45 minut nie było w naszym wykonaniu dobre, praktycznie nie stworzyliśmy sobie sytuacji. Po zmianie stron bardziej chcieliśmy, ale do tego dobrze odniósł się trener Grzyb, który powiedział, że powinniśmy grać tak od początku, a nie w momencie, kiedy przegrywamy. Od pierwszej minuty musimy grać tak, żeby cieszyć naszą grą kibiców, nie ich zawodzić - tłumaczy pomocnik Jagiellonii.
Czytaj też: Jagiellonia Białystok. Oceniamy Żółto-Czerwonych za mecz ze Śląskiem
Co się działo w przerwie w szatni podlaskiej ekipy?
- Rozmawiałem z trenerem Grzybem. Podczas tej rozmowy powiedziałem naszemu szkoleniowcowi, że potrzebujemy jeszcze dziesięć minut i odpalimy. Ostatnio mocno pracowaliśmy, to musiało się opłacić. W drugiej połowie stworzyliśmy sobie kilka dogodnych sytuacji. Trzeba zaznaczyć że świetnie bronił bramkarz Śląska, który jest dzisiaj bohaterem. Dzięki niemu wrocławianie wywieźli z Białegostoku komplet punktów - uważa Jagiellończyk.
Białostoczanie ostatnio dostają więcej czerwonych kartek niż strzelają goli. Nasza drużyna kończyła w osłabieniu czwarte spotkanie z rzędu. Trzy razy z boiska usuwany był Błażej Augustyn, a ze Śląskiem - Maciej Makuszewski.
- Nie pamiętam takiej serii. Odkąd jestem w Jagiellonii takiej sytuacji nie było. O dziwo nasza gra od momentu czerwonej kartki też nie wyglądała źle, chyba nawet wówczas stworzyliśmy sobie więcej sytuacji. - kontynuuje Romanczuk.
Czytaj też: Komentarz. To był bardzo smutny śmigus-dyngus
Sytuacja białostockiego zespołu znów się skomplikowała, bo swoje spotkanie wygrało Podbeskidzie Bielsko-Biała. Szczyt tabeli oddala się, za to jej dno niebezpiecznie się zbliża.
- Musimy trzymać emocje w ryzach, skupić się na piłce, zdobywać punkty i wygrywać mecze. To jest nasza praca - kończy kapitan Żółto-Czerwonych.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?