Dlatego jesteśmy mocno podejrzliwi i krótko mówiąc, nie mamy zaufania do żadnej publikacji dotyczącej infrastruktury budowanej na mistrzostwa.
Dużo w tym winy ministerstwa sportu, urzędników miast organizatorów oraz spółki PL2012. Ich polityka informacyjna praktycznie nie istnieje, a jak już się odezwą to w tonie propagandy z czasów środkowego Gierka.
Młodszym Czytelnikom przypominam, że wedle ówczesnych specjalistów od PR I sekretarza z Sosnowca byliśmy wtedy dziesiątą potęgą gospodarczą świata. I dzisiaj jest podobnie. Media informują o fatalnych schodach na Stadionie Narodowym, a w odpowiedzi dyrektor sekretariatu ds. Euro urzędu miasta Warszawy Andrzej - nomen omen - Cudak informuje - "Na rok przed rozpoczęciem turnieju większość inwestycji jest w trakcie realizacji, a cześć została już zakończona. Warszawa będzie przygotowana do mistrzostw."
Ciężko w to uwierzyć, bo wystarczy lepiej nastawić ucho na warszawską ulicę, żeby policzyć listę ewentualnych usterek, pomyłek, błędów i nie domagań na budowie warszawskiego giganta.
I jest coś symbolicznego w słynnej rzeźbie " Sztafeta" z 1955 roku, która jest pozostałością po "Stadionie Dziesięciolecia" a dzisiaj straszy przed głównym wejściem do nowego obiektu. Wygląda na to, że jakość i organizacja pracy z czasów stalinowskich ma swoją kontynuację w czasach młodego polskiego kapitalizmu. A może po prostu tacy jesteśmy - kiedy wszystkie znaki na ziemi niebie wskazują na nasza klęskę wtedy jesteśmy zdolni do zrywu. Problem w tym, że łatwiej nam zrobić wolnościową europejską rewolucję niż zbudować standardowy stadion.
Pomimo owych przygniatających nasze sumienia faktów pozostaję optymistą i liczę na Rząd Rzeczpospolitej Polskiej. Mam nadzieję, że użyje wszystkich swoich możliwości, aby Euro 2012 jednak się w Polsce odbyło. Godnie i bez niepotrzebnego wstydu. Mniejszym optymistą jestem jeśli chodzi o zagadnienie polskiej reprezentacji szykowanej na mistrzostwa Europy przez selekcjonera Franciszka Smudę.
Niestety nadal próżno szukać jakiejś głębszej myśli w sposobie prowadzenia kadry przez pana Franza. Piknikowy mecz z niby Argentyną tylko potwierdził, to co już wcześniej wiedzieliśmy, że drużyny na miarę aspiracji gospodarza Euro 2012 wciąż nie mamy.
I co gorsza, nawet nie widać jej na widnokręgu. Jedyna korzyść z niedzielnej potyczki to poprawienie bilansu spotkań z Argentyną i potwierdzenie, że jakby co, to jeden porządny, międzynarodowy stadion w Polsce już mamy.
Marian Kmita jest szefem sportu w Polsacie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?