Jest Śląski, jest nadzieja [KOMENTARZ]

Bartłomiej Krawczyk
Jest Śląski, jest nadzieja
Jest Śląski, jest nadzieja Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
Och, ach, jaki piękny, nowoczesny, wielofunkcyjny. Wreszcie jest skończony! Stadion Śląski, kocioł czarownic, et cetera, et cetera. A że remont trwał 8 lat, a miał się zakończyć przed Euro 2012? Tak po prostu musiało być, bo trudno o lepszą metaforę polskiej piłki.

Co wydarzyło się w polskim futbolu przez czas remontu stadionu Śląskiego? Najpierw reprezentację przejął Franciszek Smuda, który miał uczynić cuda w czasie Euro 2012. Zaczęło się pięknie, od fantastycznej główki Roberta Lewandowskiego w meczu z Grecją, a skończyło na jego kiksie w decydującym o awansie spotkaniu z Czechami. Potem nastał czas Fornalika i pamiętny mecz z Anglią na cudownym nowym Narodowym, który co prawda ma dach, chroniący przed deszczem, ale w odróżnieniu od wielu innych obiektów, nie chroni przed deszczem w czasie opadów, a jedynie w trakcie suszy. Mundial w Brazylii to z pewnością czas pięknych wakacji naszych reprezentantów. Aż wreszcie przyszły francuskie mistrzostwa Europy i wreszcie dobry wynik naszej kadry. Ogólnie rzecz ujmując – odbiliśmy się od dna, i to zdecydowanie.

A w lidze? Królami strzelców zostawali Robert Lewandowski, Tomasz Frankowski, Artjoms Rudnevs, Robert Demjan, Marcin Robak (dwukrotnie), Kamil Wilczek, Nemanja Nikolić i Marco Paixao. Mistrzostwo kraju jechało do Poznania, Krakowa, Wrocławia i Warszawy, a po Puchar Polski sięgały m.in. Zawisza Bydgoszcz i Arka Gdynia. Oklep w Europie dostawaliśmy od drużyn z Islandii czy Mołdawii... Niby była Liga Mistrzów, ale dziś widzimy, jak niewiele z niej zostało w szeregach Legii.

Wszystkie poczynania naszych klubów byłyby nawet zabawne, gdyby nie to, że nie mówimy o kabarecie, tylko najbardziej dofinansowanym sporcie w naszym kraju. Bo przecież nie mamy specjalnych warunków do szkolenia mistrzów kolarstwa, lekkiej atletyki czy pływania, nie istnieje żaden odgórny program szkolenia w piłce ręcznej, a promocja regionu poprzez sport jest rozumiana przez pompowanie pieniędzy w futbol. Koniec końców możemy poszczycić się kolarzami ze światowej elity, prawdopodobnie najlepszą młociarką w historii tej dyscypliny, medalami w wielu, wielu innych niedofinansowanych dyscyplinach, a o wynikach naszej ligi decyduje ślepy los, ewentualnie ślepy arbiter.

Mieliśmy przez ten czas kilku mistrzów, mieliśmy kilka koncepcji na stworzenie solidnego klubu, który na stałe zagości na salonach, choćby w roli Kopciuszka, ale jednak. Mieliśmy Euro, modę na piłkę, ba, mieliśmy nawet Ligę Mistrzów i wydawało się, że wreszcie coś się ruszyło.

Ilekroć wydaje się, że widzimy narodziny potęgi, że jakiś klub ustabilizuje dobrą formę, a może nawet odjedzie reszcie stawki i dołączy do grona, tu miejsce na fanfary, europejskich średniaków (i to raczej tych z dolnej półki), wtedy wszystko się wali. Pamiętacie Lecha Poznań? Boje z Juventusem, Manchesterm City, bardzo rozsądne ruchy transferowe, pieniądze z europejskiej centrali? Wszystko prysło. Śląsk Wrocław przez trzy lata nie schodził z ekstraklasowego podium i co to dało? Aż do tego sezonu – przerażająco pusty stadion. Wisła Kraków? O jej problemach w ostatnim czasie napisano już wystarczająco dużo.

No i Legia... Legia, która wreszcie doczłapała się do piłkarskiego raju, co więcej zdołała wyprzedzić Sporting Lizbona, jest dzisiaj obrazem nędzy i rozpaczy. Tak wiele mówiło się, że pieniądze z Ligi Mistrzów, gdy wreszcie pojawią się w kraju nad Wisłą, pozwolą odjechać z prędkością Pendolino. „Wojskowi” zarobili, ale dziś jadą raczej drezyną, bo chyba tak można nazwać 5 porażek w 11 meczach. Dla porównania, w całym sezonie 2007/2008 Wisła Kraków przegrała tylko raz. Chciałoby się napisać, że Legia wykorzystała już limit wpadek i od tej pory będzie już tylko wygrywać... ale czy ktokolwiek w to uwierzy?

Na koniec sezonu ktoś sięgnie po złote medale, ktoś po srebrne i brązowe. Będziemy słuchać ambitnych zapowiedzi, będzie się mówiło, że jest lepiej niż zwykle. Ale co roku wraca do nas jedno pytanie. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Czas chyba zdać sobie sprawę z tego, że musimy cieszyć się obecną reprezentacją tak bardzo, jak to tylko możliwe. Bo udało się wyselekcjonować kilkunastu graczy, którzy razem potrafią wymienić kilka podań, ale udało się to tylko z racji szczęścia, zdolnego pokolenia, a nie głębszej polskiej myśli szkoleniowej.

Blisko osiem lat minęło od ostatniego spotkania reprezentacji Polski na starym Śląskim, w którym w bramce stanął Jerzy Dudek, a samobójcze trafienie w meczu na śniegu zaliczył Seweryn Gancarczyk. Jakie wrażenie ten obiekt robi dzisiaj? Więcej niż dobre, zupełnie tak jak wyniki reprezentacji Adama Nawałki. Historia? Przepiękna, tak jak dzieje całego polskiego futbolu. To przecież tam rozgrywane pamiętne mecze z Anglią, Holandią, Związkiem Radzieckim, czy też, z nowszej historii, również z Norwegią i Portugalią. Dziś Stadion Śląski lśni, jest dumą Chorzowa, ale myślę że także całego regionu. W niesamowity sposób związany z historią naszej piłki obiekt odzyskał blask po wielu latach marazmu, fuszerki, problemów podwykonawców, tak jak rok temu przebudziła się nasza reprezentacja.

A skoro poklask odzyskała najpierw drużyna narodowa, a teraz skazywany na zaoranie stadion, to może jest także nadzieja dla naszej ligi?

Moda na Hiszpanów w Ekstraklasie. Znasz wszystkich?

Armenia - Polska stream online, na żywo. Transmisja w tv >>>

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24