Guantanamera, czyli trudno być kibicem Kolejorza

Agnieszka Czosnek
"Czy wygrywasz czy nie to i tak kocham cię. W moim sercu jest Lech i na dobre i na złe" - dało się słyszeć z trybuny fanatyków poznańskiego Lecha po ostatniej porażce 0:1 z GKSem Bełchatów. Czy to oznacza, że kibiców porażka nie obeszła, a piłkarzom nie mają nic do zarzucenia? Nic bardziej mylnego.

Narastająca frustracja

Atmosfera na trybunach stadionu przy ulicy Bułgarskiej w piątek była wyjątkowo gorąca, choć nie ze względu na panującą odwilż. Kibice od klubu co prawda się nie odwracają, jak sami wyśpiewują, mają go w sercach co by się nie działo, jednak dostrzegają, że z zespołem dzieje się coś złego, a nawet - mówiąc delikatnie - dają piłkarzom instrukcję co należy robić będąc reprezentantem niebiesko-białych. I właściwie trudno się dziwić - kibice dają z siebie wszystko przez pełne 90 minut dopingując Lecha, który... No właśnie i tu pojawia się problem, bo to co prezentuje drużyna, której możliwości kadrowych i finansowych inne zespoły z T-Mobile Ekstraklasy mogą tylko pozazdrościć, pod wodzą Jose Mari Bakero grą nazwać nie można.

Frustracja narasta, bo jeśli krowa jest niedojna to sprzedaje się ją do rzeźni, a jeśli trener nie potrafi przygotować zespołu do meczu z teoretycznie słabszą drużyną to wymienia się go na nowego. W Kolejorzu jednak obrano inną taktykę - polega ona na sprawdzeniu jak długo kibice będą wierni. W końcu po proteście, jaki uskuteczniali wskutek represji rządu wrócili. Przecież każdy przedszkolak wie, że do trzech razu sztuka - a że rzecz dzieje się w piłkarskim półświatku to do trzech sezonów sztuka.

Tęskne wspomnienie po Zielińskim

Niepohamowaną złość w Poznaniu wywołało zwolnienie Jacka Zielińskiego, trenera, którego wszyscy wspominają z sentymentem, choć swego czasu narzekano i na niego - cóż, nikt nie jest ideałem, ale "Zielu" osiągnął z klubem wiele. Pracę w Lechu rozpoczął od Superpucharu Polski po wygranej z Wisłą w rzutach karnych, a pierwszy sezon jego pracy na Bułgarskiej zwieńczyło pierwsze od 17 lat Mistrzostwo Polski dla Lecha! Ponadto zespół pod wodzą Zielińskiego nie przegrał wiosną żadnego meczu. Zwolniono go, ponieważ Kolejorz odpadł z Ligi Mistrzów, a zespół słabo radził sobie na początku ligowych rozgrywek sezonu 2010/2011, jednocześnie wspaniale radząc sobie w Lidze Europy. Wściekłość narasta szczególnie mocno, gdy popatrzy się na Polonię Warszawa, która pod wodzą byłego już trenera z Bułgarskiej rozkwita.

Tymczasem trenera Jacka zastąpił trener Jose. Na dzień czy dwa przed meczem z Manchesterem City. Sukces w rozgrywkach Ligi Europy w sezonie 2010/2011 i wyjście z "grupy śmierci" to oczywiście zasługa Zielińskiego, co Jose Mari Bakero sam przyznał. Gdy Hiszpan wziął się za ustawianie zawodników okazało się, że zarówno w rozgrywkach bardziej światowych jak i tych na własnym podwórku piłkarze przestali sobie radzić. Kidy okazało się, że nie zakwalifikowali się do Pucharów, czyli jak określają władze Kolejorza "nie wykonali planu minimum" wszyscy byli pewni, że to koniec Bakero przy Bułgarskiej. A okazało się, że to dopiero początek...

Hiszpańskie eksperymenty

Traumą wręcz określić można rządy jakie wprowadził Jose. Zrobił rzecz dla wielu niewyobrażalną, za co zaakceptowany nie będzie nigdy - pal licho ustawianie typowego napastnika jakim jest Artjom Rundev na skrzydle, ale jego przyłożenie ręki do nieprzedłużenia kontraktu z Kapitanem? Tak, odejście czy raczej wyrzucenie w haniebny sposób Bartka Bosackiego to po części jego zasługa. Wszyscy kibice Kolejorza wiedzą ile mu zawdzięczamy, nikt nie ma wątpliwości co do tego jak ważną postacią w klubie był - zarówno na boisku jako czołowy obrońca jak i w szatni jako wsparcie i autorytet dla młodzieży.

Trener nie do ruszenia

Tymczasem rozpoczął się sezon 2011/2012, a Bakero jak był tak jest. Wściekłość kibiców rośnie, sprzedaż karnetów spada, podobnie jak poziom gry. Aż dziw wszystkich bierze, że jedna osoba potrafi tak zniszczyć zespół. Wątpliwości co do tego na co stać Lecha Poznań z obecną kadrą nie ma nikt - to dlaczego szanse na mistrzostwo z każdą chwilą maleją? Dlaczego najwierniejsi zaczynają wątpić? Były spotkania z zarządem, wysłano nawet list, który doczekał się odpowiedzi, ale nie doczekał się wyciągnięcia wniosków panów w garniturach.

Wielu z nas zasmuca myśl, że ukochany zespół kolejny sezon spisze na straty, a przecież dopiero co odzyskaliśmy wiarę, że można pokonać i Manchester City i Juventus Turyn jak się tylko chce. Angielscy kibice biorą przykład z kibiców z Bułgarskiej - wszak są jednymi z lepszych w Polsce, to może zarząd powinien brać przykład z Premier League i zatrudniać tylko dobrych szkoleniowców albo chociaż kazać im składać piłkarską wersję przysięgi Hipokratesa - "po pierwsze: nie szkodzić"?

Wszak zespół bez dwunastego zawodnika grać będzie, choć chyba nie na poziomie jakiego się od niego oczekuje. A przecież wszyscy gramy do jednej bramki. Kibice proszą - zarządzie wysłuchaj nas. Nam zależy na sukcesach, bo kochamy klub, wam - bo są z tego pieniądze. Cel ten sam, droga realizacji - tylko jedna, a atmosfera coraz gorętsza, choć w negatywnym słowa znaczeniu. I ostatni dzwonek, by uratować sezon. Stanowisko kibiców znamy, zarządu podobno też. Czas na działanie, panie Rutkowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24