Lech Bakero najgorszy w historii

Maciej Lehmann / Głos Wielkopolski
Za kadencji Jose Bakero Lech osiąga najgorsze wyniki w ostatnich kilku sezonach
Za kadencji Jose Bakero Lech osiąga najgorsze wyniki w ostatnich kilku sezonach Marek Zakrzewski
Trzeba zastanowić się dłuższą chwilę, aby wskazać jakieś plusy na półmetku tego sezonu. Rozpoczął się on wspaniale, ale od 10. kolejki, czyli od 14 października, Kolejorz stacza się po równi pochyłej, której końca na razie nie widać. Oto nasze podsumowanie pierwszej części rozgrywek.

Więcej o Lechu poznań na naszej stronie klubowej.

Lech od 476 minut nie potrafi strzelić gola, przegrywa lub szczęśliwie remisuje, a po ostatnim gwizdku sędziego, rywale śmieją się z tego, jak grają poznaniacy. Doszło już do tego, że piłkarze ŁKS, którzy w pierwszym meczu zostali rozgromieni przez Artioma Rudniewa i jego kolegów, teraz odgrażają się, że przyjeżdżają do Poznania po trzy punkty. I te słowa wcale nie są traktowane jako żart.

Statystyki też świadczą przeciwko Bakero
Degrengolada się pogłębia. Trener Bakero często, przed zarzutami dziennikarzy, którzy wytykali mu zachowawczą taktykę, brak wyników i niewykorzystywanie potencjału drużyny, bronił się korzystnymi statystykami. Teraz szkoleniowca nic już nie usprawiedliwia. Lepsze wyniki po rundzie jesiennej mieli od niego wszyscy poprzednicy. Lech miał gorszy dorobek tylko w ubiegłym roku, ale wtedy brylował w Lidze Europy. Nawet Lech prowadzony przez Czesława Michniewicza, który musiał sprzedawać najlepszych piłkarzy, by przeżyć, miał lepszy bilans. A przecież właściciel klubu Jacek Rutkowski nie ukrywał, że obecna drużyna jest najdroższa w historii. Utrzymanie jej kosztuje 30 mln złotych. Mając taki skład z 11 reprezentantami różnych krajów Kolejorz prowadzony przez Bakero stał się przez rok ligowym przeciętniakiem, który plasuje się poniżej zespołów wiążących ledwo koniec z końcem. Już ten fakt pozwala pracę i dorobek trenera ocenić bardzo krytycznie.

Początek rundy jesiennej nie zapowiadał tak gwałtownego i bolesnego załamania formy. Lech grał ładnie i skutecznie. Idealnie układała się współpraca między Semirem Stiliciem, a Artiomem Rudniewem. Bośniak popisywał się kapitalnymi podaniami, które Łotysz wykorzystywał z zamkniętymi oczami.

Czar prysnął w 5. kolejce
Koniec dobrej passy nastąpił w 5. kolejce. Wtedy to Górnik pokazał, w jaki sposób można wydrzeć Lechowi auty z rąk. Taktyka zabrzan nie była skomplikowana. Agresywna strefa w środkowej części boiska, twarda walka, odcięcie od podań Stilicia i kontry. Poznaniacy sprawiali wrażenie bezradnych. Niestety, nie pierwszy i nie ostatni raz.

Potem przyszła porażka 0:1 z Wisłą na Bułgarskiej. Krakowianie wyraźnie dominowali nad Lechem przez ponad godzinę. Wtedy to też zaczęły się narzekania Bakero na brak szczęścia. Hiszpan, opowiadając o tym meczu, kompletnie mijał się z prawdą. Zaklinał rzeczywistość po to, by zatuszować własne błędy.

Potem na krótko odzyskał zaufanie. Poznaniacy efektownie wygrali 16 września z Jagiellonią 4:1, jednak stosunkowo szybko sprowadzeni zostali do parteru. Dokonał tego Śląsk Oresta Lenczyka, który w sposób bezdyskusyjny wygrał we Wrocławiu 3:1. Na ekipę Bakero znów wystarczyła twarda nieustępliwa gra w obronie. Widać było, że piłkarze Lecha są lepiej wyszkoleni technicznie, potrafią skonstruować ciekawe akcje, ale ten potencjał nie został wykorzystany.

Bakero właściwie nie potrafił wymyślić nic nowego. To, co wystarczyło na słabiutką Cracovię, którą lechici rozgromili 3:0, nie wystarczyło na bardziej zdeterminowaną Lechię. Gasł w oczach Semir Stilić, który błyszczał, gdy otwarte było jeszcze okno transferowe, ale gdy nie udało mu się zmienić klubu, sprawiał wrażenie, że brakuje mu radości z gry. Tę radość skutecznie zabijał też Hiszpan, który bał się zaryzykować bardziej ofensywnej taktyki i zrezygnował z gry skrzydłami. Bośniak oprócz uważnie pilnowanego Rudniewa, nie miał z kim konstruować akcji ofensywnych.

Bakero traci kontrolę
Lech już w niczym nie przypominał zespołu z początku rundy. Bakero stracił kontrole nad zespołem, nie potrafił go zmobilizować do walki, odblokować swoich zawodników, natchnąć ich do walki. Okazał się też słabym motywatorem. Lechici oczekiwali, że znajdzie receptę na wyjście z kryzysu, wstrząśnie zespołem. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Trener uważa, że drużyna podąża w dobrym kierunku, gole same zaczną wpadać, a uczciwa praca na treningach przyniesie oczekiwane efekty.

Symptomatyczne było zachowanie Bakero podczas meczu z Podbeskidziem. Nawet kiedy jego podopieczni grali bardzo niedokładnie, podania o kilka metrów mijały adresata, Bakero, zamiast ostro zareagować, bił brawo! Efekt jest taki, że sami piłkarze nie wiedzą, co maja robić, by się przełamać. A do tego dochodzą jeszcze błędy w przygotowaniu zespołu.

Lech w tej chwili na tle konkurentów, jeśli chodzi o motorykę i wytrzymałość, wygląda fatalnie. W meczu z Widzewem, kiedy przyszło naszej drużynie odrabiać straty, nie była ona w stanie wykrzesać z siebie żadnych rezerw. Czasy, kiedy Lech przegrywał w 75. minucie 0:2 i jeszcze podkręcał tempo, by zdobyć kontaktowego gola i walczyć o punkt, minęły chyba bezpowrotnie.

Lech nie potrafi tworzyć widowisk, porwać publiczności, spowodować, że kibice z niecierpliwością będą oczekiwać kolejnego meczu. To, co proponuje im Bakero, jest nudne, pozbawione emocji, przewidywalne do bólu. I dlatego potrzeba "nowej miotły", by na Bułgarską wróciło życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24