Lewandowski: W życiowej formie, to dopiero mam zamiar być

Cezary Kowalski
Robert Lewandowski w obszernym wywiadzie opowiada nam o hattricku we wczorajszym spotkaniu, grze z Borussią w Lidze Mistrzów oraz o reprezentacji Polski. Ten wywiad WARTO przeczytać!

W ligowym meczu z Augsburgiem strzelił Pan trzy gole, a przy czwartym asystował. Wygląda na to, że dziesięć miesięcy przed mistrzostwami Europy osiągnął Pan życiową formę...
W życiowej to dopiero mam zamiar być. Oczywiście cieszę się z tych goli, asysty i dobrej gry. Odbieram masę gratulacji i już mi się telefon komórkowy rozładowuje, ale daleki jestem od samozachwytu. Ja po prostu wysoko sobie zawiesiłem poprzeczkę. Nie czuję się zawodnikiem spełnionym z powodu trzech bramek w meczu Bundesligi.

A wie Pan, który z Polaków jako ostatni tego dokonał?
Ebi Smolarek sześć lat temu, a wcześniej Andrzej Juskowiak. Pierwszego pamiętam, a o drugim czytałem. Jestem dobrze przygotowany.

Po mistrzostwie Niemiec, które zdobyliście w ubiegłym sezonie, wielu twierdziło, że tak młody zespół nie będzie w stanie grać równie dobrze drugi rok z rzędu. Wasze ostatnie wyniki to potwierdzają. Na osiem meczów przegraliście trzy i macie już sześć punktów straty do prowadzącego Bayernu Monachium.
Wiadomo było, że drugi sezon będzie trudniejszy. Nie chodzi o wiek, po prostu każdy chce pobić mistrza. Wcześniej traktowani byliśmy po prostu jak jeden z czołowych klubów. Do tego doszło sporo problemów z kontuzjami. Skład został delikatnie przebudowany, do Realu Madryt odszedł jeden naszych z kluczowych zawodników - Nuri Sahin. No i kilka razy zagraliśmy po prostu słabiej. Sądzę, że po tych ostatnich dwóch zwycięstwach i końcu kłopotów zdrowotnych kilku zawodników, będziemy szli w górę.

Na tych kontuzjach to Pan trochę skorzystał. Pana największy konkurent Lucas Barrios nie był od początku sezonu żadnym zagrożeniem...
W końcówce poprzedniego właściwie cały czas grałem z nim. Z tym że ja jako klasyczna dziesiątka, a on na szpicy. Owszem, zawsze będę podkreślał, że wolę grać w ataku, bo to jest moja optymalna pozycja, ale skoro taka jest potrzeba klubu, w którym występuję, to muszę się dostosować. I w sumie wypada mi się cieszyć z powrotu Lucasa.

Wasze stosunki nieco się ociepliły?
Są dokładnie takie, jakie były od początku. Poprawne.

Eksperci twierdzą, że po odejściu z Lecha Poznań i grze w Bundeslidze bardzo się Pan rozwinął. Mimo, że bramek nie strzela Pan znacznie więcej...
Zgadzam się. Bo ja cały czas próbuję robić postępy, uczyć się. Nie jestem jeszcze stary, mam 23 lata. W tym roku walczymy z Borussią na trzech frontach - w Bundeslidze, Pucharze Niemiec i Lidze Mistrzów. To jest idealne pole do tego, aby rozwijać umiejętności.

W poprzednim sezonie nie wyszliście z grupy w Lidze Europy. Teraz ledwo zremisowaliście w Champions League z Arsenalem i przegraliście aż 0:3 z Olympique Marsylia. Różnica poziomów obu rozgrywek jest zauważalna?
Bez wątpienia. W Lidze Europy istnieje jakiś margines błędu. Można go popełnić, a później odrobić straty albo liczyć jednak na to, że rywal z tego błędu nie skorzysta. W Lidze Mistrzów natychmiast następuje kara. Najlepszym przykładem jest ten nasz nieszczęsny mecz z Marsylią. Po niewykorzystanej sytuacji momentalnie dostawaliśmy bramkę. Pierwszą, drugą, trzecią. Moim zdaniem to w ogóle nie zasługiwaliśmy na porażkę, a już na pewno nie 0:3. Ale taka właśnie jest ta Liga Mistrzów. Jednak to jest absolutny szczyt. Tam grają najlepsi. Ale jeśli chodzi o presję w klubie w związku z występami w Lidze Europy czy Lidze Mistrzów, to jest ona porównywalna. Zawsze jest napięcie, kiedy wychodzi się na mecz w pucharach.

Po tym jak strzelił Pan bramkę Niemcom w Gdańsku, Pana pozycja w drużynie klubowej wzrosła?
Nie sądzę. W klubie człowiek jest rozliczany przede wszystkim za to, co zrobił tutaj. Mecze reprezentacyjne to zupełnie inna sprawa. Owszem, były jakieś gratulacje, ale ze strony pracowników klubu. Kibice Borussii nie byli ze mnie zadowoleni. I nie dziwię się im.

Mogliśmy pierwszy raz w historii pokonać Niemców. Dlaczego się nie udało?
Najprościej to odpowiedzieć tak: bo straciliśmy gola w ostatniej sekundzie. Ale prawda jest taka, że nie o tę ostatnią sekundę chodziło. Kłopot zaczął się kilka chwil wcześniej, kiedy źle rozegraliśmy rzut rożny. Na pewno nie można całej winny zrzucić na Wawrzyniaka, który się poślizgnął.

Dobry mecz z Niemcami może być jakimś znaczącym przełomem w grze drużyny narodowej?
Prawdę mówiąc, bardzo na to liczę. Myślę, że daliśmy i sobie, i ludziom trochę nadziei, że jednak potrafimy grać w piłkę i z tej mąki będzie w końcu chleb. Przecież walczyliśmy jak równy z równym z jednym z najlepszych obecnie zespołów na świecie. I to o zwycięstwo, a nie o uratowanie remisu. W dodatku byliśmy tego zwycięstwa naprawdę bliscy.

We wtorek polecicie na drugi koniec świata, aby zmierzyć się z Koreą Południową w Seulu. Pana przyjaciel i kapitan reprezentacji Jakub Błaszczykowski podważył sens takiego wyjazdu...
Jeśli pan mnie pyta o moje odczucia osobiste, to pewnie, że wolałbym grać w Polsce. Ale z tego co wiem, istnieje umowa między SportFive i naszą federacją, dlatego jakieś mecze muszą się odbyć na wyjeździe. Szczerze mówiąc, to jest mi niezręcznie ciągnąć ten temat. Dobrze, że lecimy tam tylko na cztery dni, a po powrocie będzie jeszcze okazja, aby potrenować, zanim wrócimy do klubów.

Chodzi Panu o to, że po takiej eskapadzie będzie potrzeba czasu, aby dojść do siebie?
Dokładnie.

No i jeszcze 11 października zagracie w Wiesbaden z Białorusią. Ten pomysł w Polsce też spotkał się z ogromną krytyką. Grać z Białorusią, bez kibiców, gdzieś na niemieckiej prowincji, zamiast w Polsce na którymś z nowych polskich stadionów. Jaki to ma sens?
No i znów muszę poprosić, aby zmienił pan temat. Powiem tylko tyle, ja nawet nie wiem, na jakim my boisku będziemy grali ani gdzie to jest. Piłkarze w kwestiach organizacyjnych nie mają nic do powiedzenia.

Ale w kwestiach taktycznych już tak. Ile prawdy jest w tym, że to na skutek pańskiej perswazji selekcjoner zmienił taktykę i ustawienie drużyny narodowej?
Bardzo się cieszę, że trener Smuda potrafi rozmawiać z zawodnikami i słucha ich uwag. Dzięki temu wszyscy ciągniemy wózek w tę samą stronę.

To w końcu przekonywał Pan Smudę do zmiany ustawienia czy nie?
Była taka rozmowa, przyznaję. Nie twierdzę oczywiście, że modyfikacja ustawienia była jej skutkiem, ale być może przyspieszyła tę decyzję trenera.

Mimo młodego wieku uchodzi Pan za jednego z liderów reprezentacji także poza boiskiem. Śmiało wypowiada się Pan na ważne tematy. Czy ta pewność siebie to efekt gry w Niemczech?
Charakteru nie zmieniłem. Prawda jest taka, że każdy jest odpowiedzialny za siebie, ale z drugiej strony piłka to sport zespołowy. Czasem nie można jednak przyglądać się z boku.

To co Pan myśli o próbie powołania Maora Meliksona do reprezentacji Polski?
Szczerze mówiąc, to jestem w szoku.

A co w tym szokującego?
A to, że Maor jeszcze niedawno grał dla Izraela. Nie wiem, o co tam chodzi, czy on sam nagle zapałał miłością do naszej drużyny, czy to jest jakaś gra menedżerska, której zawodnik stał się ofiarą. Naprawdę nie wiem.

Jest Pan przeciwny obcokrajowcom w polskiej reprezentacji?
Moim zdaniem reprezentant Polski powinien przede wszystkim mówić po polsku.

O, to ma Pan przynajmniej kilku kolegów, którzy po polsku ani be, ani me...
Zgadza się. I nie ukrywam, że to mnie boli. No, nie powinien nosić koszulki z orłem na piersi facet, co w ogóle po polsku nie rozumie.
Ludovic Obraniak gra już w tej drużynie dwa lata i wciąż nie mówi...
Przecież on debiutował jeszcze u Beenhakkera. Każdy, kto by chciał, w takim czasie opanowałby nasz język. Nie oszukujmy się.

Nie mógł Pan podejść do Obraniaka i powiedzieć: chłopie, bierz się do nauki, bo takiego lenia nikt nie będzie w reprezentacji Polski tolerował?
Pan chyba zapomniał, że ja to w tej drużynie jestem od gry w piłkę.

Rozmawiał Cezary Kowalski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24