Droga Atletico Madryt do finału Ligi Mistrzów

Piotr Bernaciak
Atletico Madryt
Atletico Madryt Francisco Seco
Już dzisiaj o godzinie 20.45 na San Siro w Mediolanie piłkarze Atletico Madryt zmierzą się z Realem. Stawką jest zwycięstwo w Lidze Mistrzów. A jak zawodnicy Diego Simeone znaleźli się w finale?

Dla Los Colchoneros rozgrywki Champions League w sezonie 2015/2016 rozpoczęły się w fazie grupowej, do której trafili bezpośrednio z ligi, po zajęciu trzeciego miejsca w lidze hiszpańskiej w sezonie 2014/2015. Dzięki tej lokacie udało się ominąć ostatnią rundę eliminacji, w której często dochodzi do niespodzianek. Los przydzielił ich do grupy C, w której znaleźli się także mistrzowie Portugalii, Turcji oraz Kazachstanu, czyli odpowiednio Benfica, Galatasaray i Astana FC. Grupa nie była przesadnie trudna, a ekipa z Hiszpanii była faworytem do zajęcia pierwszego miejsca.

W pierwszym meczu piłkarze prowadzeni przez Diego Simeone w Stambule zmierzyli się z Galatasaray. Mecz rozstrzygnęły dwa gole Antoine Griezmanna, który już w pierwszej połowie ustalił wynik meczu. Spotkanie to było dość wyrównane, o czym świadczy statystyka oddanych strzałów przez gospodarzy. Turcy na bramkę uderzali aż 15 razy, ale aż 12 z nich było niecelne (!). Styl gry nie jest ważny, gdy zdobywa się trzy punkty, argentyński szkoleniowiec piłkarzy ze stolicy Hiszpanii przyzwyczaił nas przecież nie do efektownego, ale do efektywnego sposobu gry. W następnej kolejce jednak Atletico czekała dużo trudniejsza przeprawa, bowiem do Madrytu przyjechała Benfica. Przedmeczowe typy były podzielone, nie było tutaj faworyta. Na prowadzenie w 23. minucie gry wyszli Hiszpanie, po ładnym uderzeniu Angela Correi, ale już 13 minut później wyrównał Nicolas Gaitan. Chwilę po przerwie, w 51. minucie Goncalo Guedes strzelił bramkę, która zapewniła Portugalczykom trzy punkty. Ten wynik pokazał, że Atletico wcale nie musi mieć łatwo w fazie grupowej, zwiastował wiele emocji w następnych spotkaniach.

W trzecim meczu w Madrycie zameldowała się kazachska Astana, ten mecz miał być formalnością, i tak właśnie się stało, udało się zwyciężyć wysoko, aż czterobramkowo. Gole zdobywali Saul Niguez, Jackson Martinez, Oliver Torres, samobójczą bramkę dorzucił Denis Dedechko. Na półmetku fazy grupowej Atletico miało sześć oczek na koncie, tyle samo, co Benfica, która w trzeciej kolejce przegrała w Stambule. Czwarta seria gier dla Atletico znaczyła rewanż z Astaną na jej terenie. Mecz nie mógł się podobać, brakowało sytuacji strzeleckich, wynik nie był powodem do dumy, bowiem spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Na domiar złego Benfica udanie zrewanżowała się Turkom i wygrała u siebie 2:1.

Ostatnie dwie kolejki miały być pojedynkiem Atletico i Benfiki o prymat w grupie C. Piąta seria gier to ostatni mecz grupowy w Madrycie i pojedynek z Galatasaray, zakończony wynikiem 2:0 - tak samo jak w Turcji. Ponownie dwa gole zdobył niezawodny Antoine Griezmann, a ten wynik wobec remisu Benfiki z Astaną oznaczał, że to właśnie Hiszpanie i Portugalczycy na wiosnę zagrają w 1/16 finału rozgrywek. Ostatni mecz miał być bezpośrednim pojedynkiem o pierwsze miejsce w grupie. W Lizbonie Atletico przypieczętowało awans zwycięstwem 2:1, kontaktowa bramka Kostasa Mitroglou nie wystarczyła by odpowiedzieć na gole Saula Nigueza i Luciano Vietto. Atletico z dorobkiem 13 punktów zameldowało się w dalszej fazie rozgrywek.

W 1/16 Ligi Mistrzów Atletico spotkać się miało z PSV Eindhoven. Drużyna mistrza Holandii wyszła z trudnej grupy, gdzie udało się między innymi pokonać Manchester United, nie należało więc lekceważyć ekipy z Niderlandów. 24 lutego w Eindhoven pierwszy mecz pomiędzy tymi drużynami zakończył się bezbramkowym remisem, co ciekawe kilka tygodni później w Madrycie także nie padły bramki. Zadecydowały rzuty karne, w których antybohaterem stał się Luciano Narsingh, który w ósmej serii uderzył w poprzeczkę, co zaważyła o awansie Atletico. W ćwierćfinałach przed Hiszpanami stanął o niebo mocniejszy zespół - sama FC Barcelona. Obrońcy trofeum byli naturalnym faworytem do pokonania Atletico, po pierwszym meczu wszystko wskazywało na to, że Los Colchoneros pożegnają się z rozgrywkami, bowiem na Camp Nou przegrali 1:2, mimo, że wygrywali 1:0. Strzelec gola Fernando Torres został ukarany czerwoną kartką, która zaważyła na losach spotkania. Piłkarze ze stolicy chcieli w rewanżu pokazać, że nie wszystko jeszcze jest stracone, co udało im się w wyśmienity sposób. Udało im się dokonać niemożliwego - zwyciężyli 2:0, a dwa gole po raz kolejny w tym sezonie zdobył Antoine Griezmann. Zachowanie czystego konta zadecydowało o awansie Atletico, choć nie obyło się bez kontrowersji w związku z sędziowaniem.

W półfinale los przydzielił im mistrza Niemiec, czyli Bayern Monachium. Drużyna Roberta Lewandowskiego w pierwszym meczu zaprezentowała się naprawdę słabo i w Madrycie przegrała 1:0, wynik ustalił Saul Niguez przecudownym rajdem i ośmieszeniem obrony Bayernu, zakończonym pokonaniem Manuela Neuera. Piłkarze z Monachium zarzekali się, że na Allianz Arenie odrobią straty i znajdą się w finale, po trzydziestu minutach gry w Bawarii to oni wyszli na prowadzenie po strzale Xabiego Alonso, chwilę później zmarnowali bardzo ważną okazję, bowiem Thomas Muller pomylił się z jedenastu metrów. Dziewięć minut po przerwie do siatki trafił Antoine Griezmann i wszystko zdawało się być rozstrzygnięte. Bayern walczył, wyszedł nawet na prowadzenie po strzale Roberta Lewandowskiego. Atletico utrzymało do końca "zwycięską porażkę", dającą awans za sprawą zasady goli na wyjeździe, a wynik mógł być nieco lepszy, ale karnego zmarnował także nie kto inny jak Fernando Torres.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24