Melikson już stał się gwiazdą... Białej Gwiazdy

Bartosz Karcz / Gazeta Krakowska
Była 80. minuta meczu Wisły z Ruchem Chorzów. Tomasz Jirsak zagrał do Maora Meliksona, a ten posłał piłkę do siatki między nogami bramkarza Niebieskich. 14 tysięcy widzów przy ul. Reymonta oszalało z radości. Po chwili stadion zaczął głośno skandować nazwisko piłkarza z Izraela.

Jeśli ktoś miał obawy, jak zostanie przyjęty w Krakowie Melikson, w tym momencie musiał stracić wątpliwości.

Sam Melikson oporów przed przyjęciem oferty Wisły nie miał, a po meczu z Ruchem powiedział: - Wszyscy traktują mnie tutaj bardzo dobrze, koledzy z drużyny, trenerzy, kibice. Jestem tutaj od miesiąca, a już czuję się jak w domu!

Mama z Legnicy
Dla Meliksona oferta gry w Wiśle Kraków nie była pierwszą, jaką otrzymał z Europy. Dzisiaj twierdzi, że wcześniej nie był gotowy na wyjazd. Malkontentom, którzy pytają, dlaczego tak podobno dobry piłkarz nie opuścił wcześniej Izraela, odpowiada: - Miałem już oferty z europejskich klubów. Uważałem jednak, że jestem za młody, żeby wyjeżdżać z Izraela. W moim kraju też są dobre kluby i można się wiele nauczyć. Nasze zespoły często grają w Lidze Mistrzów, co roku robią dobre wyniki w europejskich pucharach - mówi piłkarz.

W końcu Melikson zdecydował się spróbować swoich sił w innej lidze, a decyzja o przenosinach do Krakowa była po części powrotem do korzeni. Jego rodzina od strony matki pochodzi bowiem z Polski. - Mama nazywała się Stojanicka i wyjechała z Legnicy do Izraela, gdy miała zaledwie kilka lat - mówi Melikson. - Znała polski, ale w moim domu nie mówiło się zbyt dużo w tym języku, dlatego nie znam go. Na razie - zastrzega. - Ale tak mama, jak i babcia zawsze ciepło wypowiadały się o Polsce i Polakach - dodaje. - Opowiadały mi, a także bratu i dwóm siostrom, że to piękny kraj, w którym żyją otwarci ludzie. To, co polskiego wspominam jeszcze z dzieciństwa, to jedzenie. Nie proście mnie jednak, żebym wymieniał nazwy tych potraw, bo nie mam pojęcia, jak to powiedzieć po polsku...

To dzięki tym opowieściom, a także dzięki znajomym, którzy odwiedzali Polskę i przedstawiali jej obraz, Melikson nie przejmował się zbytnio, gdy izraelscy dziennikarze straszyli go antysemityzmem, który miał go spotkać w Krakowie. - W Izraelu dziennikarze są mili, bardzo zaangażowani w to, co robią, ale czasami szukają problemów tam, gdzie ich nie ma - tłumaczy Melikson. - Nie zdecydowałem się na Wisłę, żeby zajmować się antysemityzmem, tylko żeby grać w piłkę dla tego klubu i jego kibiców. Inne sprawy mnie nie interesują, są nieważne.

Przyjaciel muzułmanin
Dla Maora ważniejsze od tego, kto jaką religię wyznaje, jest to, jakim jest człowiekiem. O tym, że w jego przypadku nie są to puste słowa, świadczy fakt, że w Wiśle bratnią duszę znalazł w osobie Nourdina Boukhariego, czyli... muzułmanina. To "Buki" był pierwszym piłkarzem Białej Gwiazdy, który przywitał Meliksona i roztoczył nad nim opiekę. - Ja jestem Żydem, on muzułmaninem. I co z tego? - tłumaczy Melikson. - Futbol łączy ludzi, a w naszej drużynie widać to szczególnie, bo jest tutaj wiele osób, z wielu krajów i wyznajemy różne religie. Nourdin jest po prostu fajnym gościem i to jest dla mnie najważniejsze - mówi.

Boukhari wywróżył Meliksonowi pierwszego gola w Wiśle. Przed meczem z Ruchem powiedział Izraelczykowi, że ten trafi do siatki. Sprawdziło się. - Podobno Nourdin użył nawet voodoo, żeby mi pomóc - żartuje Melikson.
Po takim wejściu do drużyny Meliksonowi będzie łatwiej o aklimatyzację w nowym otoczeniu. Już dzisiaj przyznaje jednak, że nie ma z tym problemów, a mimo iż pochodzi z Jawne, małego miasta w Izraelu, które liczy nieco ponad trzydzieści tysięcy mieszkańców, to pod Wawelem, w dużym mieście, czuje się bardzo dobrze. - Jawne, gdzie się wychowałem, to rzeczywiście małe miasteczko - mówi piłkarz. - Już jednak w Izraelu żyłem przecież w Jerozolimie, Hajfie czy Beer Szewie, a to są większe ośrodki. O Krakowie wiele słyszałem, zanim jeszcze tutaj przyjechałem. Moi znajomi, którzy przyjeżdżali do Polski, opowiadali mi, jak piękne jest to miasto, jak życzliwi ludzie tutaj żyją. Mama też cały czas powtarzała mi, że Wisła to będzie dla mnie bardzo dobry wybór.

Na razie wszystko mu się w Krakowie podoba, choć przyznaje, że nie bardzo lubi wychodzić z domu. Woli oglądać telewizję, słuchać muzyki, najlepiej rapu albo transu. - Mimo to trochę miasta udało mi się już zobaczyć - dodaje. - Widziałem piękne, stare centrum. Wiem też, że w Krakowie jest żydowska dzielnica Kazimierz i na pewno niedługo ją odwiedzę. Znam historię mojego narodu i wiem, że w Polsce przed wojną żyło wielu Żydów. Opowiadała mi o tym mama, zresztą uczyłem się o tym również w szkole.

W tym poznawaniu Krakowa Meliksonowi towarzyszyć będzie dziewczyna, która do niego dołączyła. Tal nie miała nic przeciwko przeprowadzce piłkarza do Polski. - Jesteśmy z sobą od czterech lat, ale jeszcze nie planujemy ślubu - zdradza Melikson. - Tal nie będzie mogła być ze mną w Polsce przez cały czas, ponieważ studiuje w Izraelu. Gdy dowiedziała się, że dostałem propozycję gry w Krakowie, przyjęła to spokojnie. Ona zresztą wspiera mnie we wszystkim, co robię, i jest to dla mnie bardzo ważne.

Być może właśnie z Tal, Maor wybierze się do Oświęcimia, miejsca niezwykle ważnego dla jego narodu. - Jeszcze tam nie byłem, ale na pewno pojadę - mówi. - To nie jest jednak zwykła wycieczka, dlatego muszę się na to przygotować i wybrać odpowiedni czas.

Polski paszport
Pochodzenie matki Meliksona ułatwiło piłkarzowi starania o polski paszport. Otrzymał go kilka tygodni temu, a pytany, do czego potrzebny był mu ten dokument, mówi bez ogródek: - O polski paszport zacząłem starać się na długo przed tym, nim dostałem ofertę z Wisły. Z praktycznych względów. Wiedziałem, że w końcu wyjadę z Izraela grać w piłkę w Europie. Z paszportem Unii Europejskiej jest to łatwiejsze, bo dzięki niemu można uniknąć wielu formalności. W Izraelu robi tak wiele osób, które miały związki z Polską. Mając ten dokument, łatwiej podróżować po Europie.
Maor wkradł się w serca kibiców Wisły. Typowany jest na nową gwiazdę polskiej ekstraklasy, jednak kiedy mówimy mu o tym, obrusza się. - Nie nazywajcie mnie gwiazdą. Za mną dopiero kilka meczów w Wiśle. Chcę grać jak najlepiej, a nie myśleć o tym, żeby ludzie mówili o mnie jak o gwieździe. Tak samo było w Beer Szewie. Miałem tam dobry okres, ale nigdy nie czułem się jak gwiazda.

Sensacją ostatnich dni była informacja, że trener Smuda rozważa powołanie Meliksona do polskiej kadry. Piłkarz twierdzi jednak, że czuje się Izraelczykiem, i chce grać do reprezentacji tego kraju (rozegrał w niej jeden mecz, ale nie eliminacyjny, więc mógłby grać dla Polski). Było też zamieszanie z jego powołaniem na mecze kadry Izraela. Do Wisły przyszedł faks informujący, że może być potrzebny w terminie UEFA. W kadrze Maora jednak nie było. Prawdopodobnie jest na liście rezerwowych. To jednak nie ma już znaczenia, bo trener Smuda oświadczył, że nie myśli już o grze Meliksona dla Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24