Takiego pogromu Honduranie nie mogli się spodziewać nawet w najbardziej pesymistycznych wariantach. Na lubelskim stadionie mierzyły się bowiem zespoły, które w poprzednich seriach gier w grupie C doznały dwóch porażek. Trudno było zatem wskazać jednoznacznego faworyta czwartkowej potyczki.
W dodatku, gdy okazało się, że Norwegowie rozpoczynają mecz z pięcioma zawodnikami w linii obrony, wielu kibiców obawiało się, że ładunek emocji zawarty w tym spotkaniu nie będzie zbyt duży. Podopieczni trenera Pala Johansena szybko jednak rozwiali wszelkie wątpliwości i zaczęli strzelać w kierunku bramki Hondurasu z częstotliwością karabinu maszynowego. A ich magazynek miał naprawdę dużo naboi.
Wynik otworzył już w 7. minucie Erling Haland, który otrzymał w polu karnym dobre podanie od Jensa Hauge i pokonał bramkarza Jose Garcię po raz pierwszy. Nie minęło nawet 120 sekund a napastnik austriackiego Red Bull Salzburg strzelił zza "szesnastki" swojego drugiego gola. Jednak po chwili singapurski sędzia Muhammad Bin Jahari anulował to trafienie po dokonaniu wideoweryfikacji systemem VAR.
W 20. minucie arbiter nie miał już wątpliwości i uznał kolejną bramkę Halanda, którą 18-latek zdobył po świetnym zagraniu z głębi pola. Na 3:0 podwyższył natomiast Leo Ostigard. Norweski obrońca skutecznie główkował po wrzutce z rzutu rożnego, wygrał powietrzną walkę o futbolówkę i strzałem po koźle trafił do siatki.
W 36. minucie było już 4:0, a Haland skompletował hat-tricka. Trzy gole zupełnie jednak nie zaspokoiły apetytu strzeleckiego bohatera swojej drużyny, który przed przerwą dorzucił jeszcze jednego gola. Co ciekawe, najlepszy piłkarz "Lwów" znów nie był kryty w polu karnym rywali, dzięki czemu miał czas przyjąć piłkę i wpisać się ponownie na listę strzelców silnym uderzeniem z woleja lewą nogą.
Po zmianie stron Norwegowie dalej byli całkowicie bezlitośni dla przeciwników i wciąż powiększali strzelecki dorobek. Sytuacja Hondurasu stała się jeszcze trudniejsza, gdy Axel Gomez otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę i osłabił swój zespół. Ekipa ze Skandynawii nadal karciła rywali z Ameryki Środkowej za kolejne kardynalne błędy i ostatecznie zatrzymała się na dwunastu strzelonych golach (na 16 celnych uderzeń na bramkę!). Natomiast zdruzgotani Honduranie oddali w tym meczu tylko dwa celne strzały i w kompromitującym stylu zakończyli swój udział w turnieju.
Haland zdobył łącznie dziewięć bramek i najprawdopodobniej zapewnił sobie tytuł króla strzelców "małego mundialu". Ten młody zawodnik już zapisał się w historii mistrzostw świata do lat 20 jako snajperski rekordzista, choć poprzednie dwa spotkania turnieju zakończył bez zdobyczy bramkowej. Jest więc szansa, że otrzyma "Złotego Buta" tylko dzięki kapitalnej dyspozycji strzeleckiej w jednym meczu.
- Cieszymy się, że mogliśmy pokazać taki rodzaj futbolu, z jakim chcemy być identyfikowani - przyznał po meczu Pal Johansen, selekcjoner zespołu z północy Europy. - Zagraliśmy bardzo dobry mecz, a wynik jest imponujący. Jestem bardzo szczęśliwy z tego jak moi piłkarze prezentowali się na boisku. Tak własnie chcieliśmy grać na tych mistrzostwach. Mieliśmy mnóstwo sytuacji i nasza ofensywna strategia przyniosła wspaniały efekt. Rozwijamy się piłkarsko i to już nie jest ta Norwegia, którą kibice pamiętają z lat dziewięćdziesiątych. Mamy nowy system szkolenia, ale dopiero z nim startujemy. Nasi piłkarze lepiej się rozwijają, bo w kraju pojawiło się więcej sztucznych boisk, na których mogą trenować. Mamy określoną strategię na najbliższe lata, którą stale realizujemy - dodaje.
Opiekun Norwegów skomentował także postawę bohatera swojej drużyny. - Warto przypomnieć, że Erling Haland zdobył 10 goli w dziewięciu meczach eliminacyjnych do tego turnieju. Natomiast zimą zmienił klub z Molde na Red Bull Salzburg i w rundzie wiosennej brakowało mu regularnej gry. Musiał więc nieco wdrożyć się w ten czempionat, ale ciężko pracował na treningach i w poprzednich meczach, więc wreszcie przyszło jego strzeleckie przełamanie. W dodatku, obrońcy Hondurasu nie grali na takim poziomie, jak defensorzy z Nowej Zelandii i Urugwaju, z którymi mierzył się we wcześniejszych kolejkach. Miał zatem więcej czasu na podejmowanie decyzji i to miało duże znaczenie - podkreślił Johansen.
Norwegowie nadal mają szansę na występy w fazie pucharowej mistrzostw z trzeciego miejsca w tabeli grupy C. Wszystko zależy od wyników innych spotkań i tego jak ułożą się końcowe zestawienia. - Mamy dobry bilans bramkowy, który może okazać się pomocny, ale musimy obejrzeć ostatnie mecze w pozostałych grupach i zobaczymy, czy zostajemy w Polsce, czy wracamy do domu - tłumaczy trener skandynawskiej reprezentacji, która odniosła najwyższe zwycięstwo w historii mundialu do lat 20. Do tej pory na szczycie rekordowych meczów plasował się triumf 10:0 Brazylii nad Belgią w 1997 roku.
Norwegia - Honduras 12:0 (5:0)
Bramki: Haland 7, 20, 36 (z rzutu karnego), 43, 50, 67, 77, 88 i 90; Ostigard 30, Hauge 46, Marković 82
Norwegia: Lund - Borchgrevink (61 Totland), Fredriksen, Borkeeiet, Ostigard, Hadzic (68 Bohinen), Hauge, Thorstvedt (78 Markovic), Evjen, Christensen, Haaland. Trener: Pal Johansen
Honduras: Garcia - Nunez (73 Mejia), Antunez (46 Diego), Decas, Rivas, Jean-Baptiste (61 Calix), Chavez, Rosales, Lopez Bonilla, Gomez Guzman, Villafranca. Trener: Carlos Tabora
Żółte kartki: Hauge - Jean-Baptiste, Nunez, Gomez, Chavez, Lopez
Czerwone kartki: Gomez (w 57. minucie, za drugą żółtą), Lopez (w 90. minucie, za brutalny faul)
Sędziował: Muhammad Bin Jahari (Singapur)
Widzów: 5646
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?