Zakłady bukmacherskie plagą sportu. CBA potwierdza sugestie Giersza

Maciej Stolarczyk
Polskapresse
Minister sportu Adam Giersz swoim wpisem na Facebooku rozpoczął dyskusję o ustawianiu wydarzeń sportowych pod kątem zakładów bukmacherskich. Giersz był przeważnie wyśmiewany za formę przekazania swoich wątpliwości, mało kto merytorycznie podszedł do sprawy. Szkoda, bo obok dopingu bukmacherski match fixing może być największą plagą współczesnego sportu.

Głównym zagrożeniem wydaje się fakt, że uczestnik widowiska sportowego może wzbogacić się poprzez bukmacherkę, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Zakład może zawrzeć w firmie internetowej, zarejestrowanej na przykład na Cyprze i będącej praktycznie poza jurysdykcją państwa, gdzie odbywa się wydarzenie. Zakład może dotyczyć błahego zdarzenia, niekoniecznie wypaczającego wynik końcowy. Czy dany zawodnik dostanie żółtą kartkę, ile gemów w tenisie straci faworyt, czy drużyna strzeli gola.

Historia pokazuje, że nie jest to tylko teoria. Na początku października aresztowany został ojciec Wayne'a Rooneya. Jest on podejrzany w sprawie Steve'a Jenningsa, piłkarza Motherwell, który miał celowo naubliżać sędziemu, by dostać drugą żółtą kartkę. Chwilę wcześniej bukmecherzy odnotowali podejrzany wzrost liczby zakładów na zdarzenie, że sędzia pokaże czerwony kartonik. Wszystkie wysokie zagrania zanotowano w Liverpoolu, rodzinnym mieście Jenningsa i rodziny Rooneyów.

Jeden z najgłośniejszych tropów prowadzi do Polski. W 2007 r. w tenisowym turnieju w Sopocie walczyli Nikołaj Dawydienko i Martín Vassallo Argüello. Zdecydowanym faworytem był Rosjanin, więc duże pieniądze można było zarobić, stawiając na zwycięstwo Argentyńczyka. Podejrzenia wzrosły, gdy Dawydienko wygrał pierwszego seta 6:2, a strumień pieniędzy na rywala nie przestawał płynąć (po coraz wyższym kursie w zakładach na żywo). W trzecim secie Dawydienko zszedł z kortu z kontuzją stopy, a firmy stanęły przed koniecznością wypłaty dziesiątek milionów nagród. Podejrzenia sprawiły, że bukmacher Betfair zablokował wypłatę wygranych i zgłosił sprawę do ATP, które po kilku przesłuchaniach oczyściło zawodników z podejrzeń.

Tenis pełny jest przykładów bukmacherskich skandali. Ostatnio cień podejrzeń został rzucony na Agnieszkę Radwańską. Sztokholmski dziennik "Svenska Dagbladet" opublikował czarną listę zawodników, których mecze wzbudziły wątpliwości ekspertów. Radwańska znalazła się w grupie podejrzanych, a Łukasza Kubota określono jako wzbudzającego "ostrzegawcze wątpliwości". Materiał okazał się naciągany, ale niesmak pozostał.

Prawdziwym zagłębiem bukmacherskich machlojek są jednak tenisowe challengery, czyli turnieje niższej rangi. Gra toczy się tam o niewielkie nagrody pieniężne, dlatego pokusa wśród zawodników, by podreperować budżet u bukmachera, jest większa. Szum podniósł się między innymi po majowym turnieju w Rijece. W Rumunii pewien gracz postawił na podejrzane mecze sporą sumę, wygrywając prawie 150 tys. euro. Co ciekawe, plotki dotyczące tego turnieju dotarły także do Polski. Gracze w kolekturach z ust do ust przekazywali sobie pewniaki, na co część firm zareagowała zablokowaniem sprzedaży.

Bukmacherzy nie są więc bezradni w walce z ustawianymi meczami. Podstawowym narzędziem jest monitorowanie kwot stawianych na poszczególne wydarzenia i w razie konieczności blokowanie ich.

Jesteśmy świadomi, że pewne osoby mogą wpływać na wynik meczu. To ryzyko biznesowe. Zachowujemy ostrożność, a wszelkie podejrzenia mamy obwiązek skierować do odpowiednich służb i instytucji. Na szczęście do tej pory nie było takiej potrzeby - mówi Łukasz Seweryniak, dyrektor ds. marketingu działającej od 1992 r. w Polsce firmy Totolotek SA.

Nasi bukmacherzy nie zgłosili nieprawidłowości także po 10. kolejce ekstraklasy, w której głośne pomyłki mieli sędziowie Adam Lyczmański i Wojciech Krztoń. To do nich nawiązał minister Giersz, pisząc o "kontrowersyjnych decyzjach sędziów" i "match fixingu związany z zakładami bukmacherskimi".

- 10. kolejka ekstraklasy z naszego punktu widzenia niczym nie różniła się od pozostałych w tym sezonie. Obroty były normalne, a zainteresowanie meczami Wisły z Jagiellonią i Polonii z Górnikiem nie było większe niż zazwyczaj - mówi Seweryniak.

- Całe zamieszanie, które powstało po słowach ministra Giersza, uważam za burzę w szklance wody. Jeżeli wysoki rangą urzędnik państwowy ma wiedzę o nieprawidłowościach, to chyba powinien zainteresować tym odpowiednie służby - dodaje.

- Match fixing bukmacherski może być problemem w skali europejskiej, ale w Polsce, gdzie mamy jeden z najwyższych podatków od gier i małą popularność zakładów wśród społeczeństwa, to zjawisko, z którym nigdy się nie spotkaliśmy - zapewnia dyrektor Totolotka.

Co nie przesądza o tym, że match fixingu w Polsce nie ma. Uczestnicy sportowych imprez, chcąc zachować anonimowość, mogą kierować swoje zakłady do internetu, a nie legalnych firm naziemnych. Nie muszą też liczyć na milionowe zyski, które przyciągają uwagę. W środowisku można usłyszeć historie o arbitrach mających słabość do kasyn, dla których kilka tysięcy złotych wygranych z kuponu może być lekarstwem na ból głowy po pechowej nocy przy ruletce. Taka mikroskala match fixingu może być praktycznie nie do wykrycia przez śledczych, przez co wydaje się najbardziej niepokojąca.

O trzymaniu ręki na pulsie zapewnia nas rzecznik prasowy Centralnego Biura Antykorupcyjnego Jacek Dobrzyński.

- Mogę potwierdzić, że CBA interesuje się zakładami bukmacherskimi. Są już pierwsze efekty naszej pracy, jednak na obecnym etapie nie możemy publicznie mówić o wynikach. W tej chwili nie możemy nawet określać skali zjawisk. Jednak problem istnieje i niestety Polska nie stanowi tu wyjątku - mówi rzecznik CBA.

O tym, że problem istnieje, najlepiej przekonuje przykład szajki rozbitej w Niemczech. Przed sądem w Bochum toczy się proces czwórki mężczyzn oskarżonych o przekupstwo piłkarzy i sędziów w ligach piłkarskich Niemiec (niższe klasy rozgrywkowe), Belgii, Słowenii, Węgier, Chorwacji i Szwajcarii. Dzięki przekupstwom szajka zarabiała miliony euro na zakładach.

Niepokoić może fakt, że w Polsce śledztwa koncentrują się wokół piłki nożnej. Inne dyscypliny, w tym niechlubny tenis, nie są pod obserwacją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24