Niciński: Jako kibic byłbym wkurzony, gdyby mój zespół przegrał trzy ostatnie mecze sezonu na własnym boisku [ROZMOWA]

Janusz Woźniak/Dziennik Bałtycki
Grzegorz Niciński, trener pierwszoligowej Arki
Grzegorz Niciński, trener pierwszoligowej Arki Tomasz Bolt / Polska Press
- Mieliśmy w minionym sezonie swoje wzloty i upadki. Niewielu zauważa czy docenia fakt, że w klubowej kadrze mieliśmy aż 13 młodzieżowców, że 4 regularnie grało w podstawowym składzie, że w przegranym w Gdyni 0:1 meczu z liderem Zagłębiem Lubin tych młodzieżowców było na boisku aż 6 - mówi Grzegorz Niciński, trener gdyńskiej Arki.

Osiem spotkań bez porażki i opinie: brawo "Nitek". 9 meczów bez zwycięstwa i… Niciński odejdź. W internecie nie ma pośrednich opinii.
Jak widać, droga od bohatera do zera jest bardzo krótka. Staram się nie czytać internetowych opinii na swój temat i gry Arki, co nie oznacza, że one do mniej nie docierają. Jako kibic też bym pewnie był wkurzony, gdyby mój zespół przegrał trzy ostatnie mecze sezonu na własnym boisku, co zepchnęło nas na 10 miejsce w tabeli. To nie jest lokata, która kogokolwiek może w Gdyni zadowalać. Mnie i piłkarzy tym bardziej. Nasze ambicje, a i możliwości, sięgały wyżej.

Gdyby realnie ocenić piłkarski potencjał Arki w sezonie 2014/15 to miejsce w przedziale 4-6 byłoby olbrzymim sukcesem.
Nie tylko przez grzeczność zgodzę się z tą opinią (śmiech). Rok temu Arka zakończyła rozgrywki na 4 miejscu, ale wówczas miała obiektywnie lepszy zespół. Kilku zawodników z tamtego składu po odejściu z naszego klubu z powodzeniem grało później w ekstraklasie. A my? Przynajmniej wiemy, co mamy poprawiać w najbliższym czasie.

Właśnie to 10 miejsce…
Już mówiłem, że ono nikogo nie zadowala. Mieliśmy w minionym sezonie swoje wzloty i upadki. Niewielu zauważa czy docenia fakt, że w klubowej kadrze mieliśmy aż 13 młodzieżowców, że 4 regularnie grało w podstawowym składzie, że w przegranym w Gdyni 0:1 meczu z liderem Zagłębiem Lubin tych młodzieżowców było na boisku aż 6. W trakcie sezonu ponosiliśmy koszty takiej polityki kadrowej.

Gdzie szukać szansy na lepsze wyniki? Zróbmy przegląd kadr Arki, zaczynając od bramkarzy.
Grali na tej pozycji Łukasz Skowron i, o kilka spotkań więcej, Jakub Miszczuk. Raz było lepiej, raz gorzej. Ten pierwszy pewnie nas opuści, a Kuba fatalnie zakończył swoje występy, przepuszczając do siatki strzał z ponad 40 metrów w ostatnim - przed własna publicznością - meczu z Olimpią Grudziądz. Szkoda mi go, bo zasadniczo bronił na wiosnę lepiej niż poprawnie. Nie ukrywam jednak, że szukamy właśnie solidnego bramkarza, który byłby w nowym sezonie naszym nr 1 w bramce.

Obrona grała wiosną w ustabilizowanym składzie. Znacznie częściej dobrze niż źle, ale na przykład doświadczonemu Krzysztofowi Sobierajowi przytrafiały się koszmarne wręcz błędy.
Statystyka broni naszych defensorów. Na 15 wiosennych spotkań straciliśmy tylko 12 goli, w tym 4 w Siedlcach, w zremisowanym 4:4 meczu z Pogonią. Natomiast to prawda, że te bramki traciliśmy po błędach, które nie powinny się zdarzać. Robił je zarówno doświadczony Sobieraj, jak i uczący się dopiero gry w I lidze Przemysław Stolc. Tę formację powinien wzmocnić powracający do nas brazylijski środkowy obrońca Allan Fialho, a przydałby się jeszcze jeden boczny defensor. Chociażby po to, aby podnieść poziom rywalizacji o miejsce w podstawowym składzie.

Linia środkowa miała być waszym atutem. Tymczasem… Był solidny Antoni Łukasiewicz, chimeryczny Bartosz Ława, zagubiony na boisku jak dziecko we mgle Paweł Wojowski. Jakości, jakiej można było się spodziewać, nie dali też Patryk Lomski i Michał Renusz. W zasadzie tylko o Michale Nalepie można napisać, że zrobił postępy.
Po okresie przygotowawczym i meczach sparingowych rzeczywiście wydawało się, że zdominujemy rywali w środku boiska, że będziemy groźni w akcjach oskrzydlających. Jeszcze dwa pierwsze wiosenne mecze, wysoko wygrane w Gdyni, zdawały się potwierdzać te oczekiwania. Później, z różnych powodów, było tylko gorzej. Obiektywnymi powodami były kontuzje Lomskiego i Renusza. Cóż, ilość kandydatów do gry w linii środkowej nie przełożyła się na jakość naszego grania. W tej formacji też szukamy wzmocnień zarówno w środku, jak i na bokach pomocy.

Atak… serca. Tak można określić grę pańskich napadziorów. 9 goli Marcusa da Silvy, częściej zresztą pomocnika niż napastnika, i długo, długo nic.
Nie da się ukryć, że brak skuteczności był naszą największa bolączką. Bo o ile sytuacje do zdobywania goli potrafiliśmy sobie jeszcze wypracować, to z ich wykorzystaniem był nieomal dramat. Apogeum naszej ofensywnej niemocy to był ostatni mecz sezonu w Katowicach. Powinniśmy go wygrać różnicą kilku goli, a skończyło się na bezbramkowym remisie. Szukamy więc, co zrozumiałe, także nowych napastników do Arki. Jednego, a najlepiej byłoby dwóch. Problem w tym, że bramkostrzelnych piłkarzy szukają w Polsce wszystkie kluby.

W jakim stopniu trener Niciński ma wpływ na transfery. Może mieć swoje autorskie sugestie czy raczej akceptować pomysły dyrektora sportowego Edwarda Klejdinsta.
Nad transferami pracujemy wspólnie z dyrektorem sportowym, prezesem Wojciechem Pertkiewiczem i członkiem rady nadzorczej Michałem Globiszem. Byłoby łatwo, gdyby taka lista transferowa mogłaby być koncertem życzeń. Ale nie jest. My musimy mierzyć transferowe siły, apetyty na finansowe możliwości klubu. Rozmowy z kilkoma kandydatami do gry w Arce trwają, ale teraz nie mogę zdradzać nazwisk, bo do podpisania kontraktów w Gdyni droga jeszcze dość daleka.

Dziennik Bałtycki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24