Wielu fanów drużyny z al. Piłsudskiego zapewne zastanawia się, jak to możliwe, by przegrać wydawałoby się wygrany mecz (2:3 z Olimpią). Widzewiacy pokazali, że można w cztery minuty roztrwonić dwubramkową przewagę i w moment stać się obiektem dokuczliwych żartów futbolowego środowiska.
Pewnie łodzianie już będą pamiętać, że mecz trwa przynajmniej dziewięćdziesiąt minut i nikt w tej lidze nie odda im choćby punktu bez walki. Trzeba przyznać, że porażka w Grudziądzu była kubłem zimnej wody na rozgrzane głowy zawodników RTS, którzy chyba zbyt szybko uwierzyli, że droga do pierwszej ligi będzie spacerkiem, w trakcie którego nie napotkają już żadnych przeszkód. Takie myślenie okazało się zgubne, doprowadziło do zbytniego rozprężenia, a w konsekwencji do drugiej porażki w sezonie. Oczywiście z tego powodu świat się nie zawalił, ale ucierpiała klubowa duma. Wszak to Widzew miał być tym, który dzieli i rządzi w drugiej lidze.
Z problemów drużyny zdaje sobie sprawę jej szkoleniowiec Radosław Mroczkowski. - Zaznaczyłem chłopakom w szatni, że nic jeszcze nie osiągnęliśmy, jesteśmy na jakimś etapie pracy i będziemy dążyć do zdobywania kolejnych punktów - mówi trener. - Widzimy jednak, że żeby marzyć o czymś konkretnym, musimy mieć więcej jakości. Za szybko tworzymy z naszych zawodników legendy. Musimy się z tym mierzyć, chłopakom też to przeszkadza. Jak coś osiągniemy, to wtedy będziemy mogli mówić o legendach. Na razie trzeba się mocno wziąć do pracy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?