Po meczu piłkarzy Widzewa. Dobrze było tylko do przerwy

Jan Hofman
W spotkaniu siódmej kolejki piłkarskiej drugiej ligi drużyna Widzewa pokonała 2:1 innego beniaminka - Resovię To czwarta wygrana łodzian w tym sezonie.

Przed meczem mogło się wydawać, że Resovia, która jeszcze w tym sezonie nie wygrała, będzie łatwym łupem dla widzewiaków. Początek spotkania zdawał się potwierdzać te przypuszczenia. Szybko zdobyty gol, a potem następny, dawał kibicom nadzieję (choć szkoleniowiec wprowadził wiele zmian w wyjściowej jedenastce), że to gospodarze będą rozdawać karty w tym spotkaniu i zakończą je bardzo przyjemnym dla fanów wynikiem.

Tak się jednak nie stało, bowiem łodzianie imponowali postawą, ale jedynie w pierwszej część pojedynku, kiedy to niepodzielnie rządzili na boisku. Wówczas zdobyli dwie bramki i mieli okazja na kolejne gole. Ich gra mogła się podobać. Rywal statystował jedynie i wydawał się mocno zagubiony, a gorący doping z trybun wyraźnie paraliżował nogi gościom.

Niestety, po przerwie widzieliśmy w akcji Widzew, który nie przypominał już tej drużyny z pierwszych czterdziestu pięciu minut. Łodzianie stanęli, zatracili inicjatywę i zdolność konstruowania ciekawych i dynamicznych akcji. Do głosu doszli zawodnicy z Rzeszowa, którzy momentami spychali podopiecznych trenera Radosława Mroczko-wskiego do desperackiej obrony. Na pewno wielu kibiców RTS raziło to, że w końcówce meczu łodzianie musieli się uciekać do gry na czas, by obronić korzystny rezultat.

Wydaje się, że drużynie z al. Piłsudskiego zabrakło sił. Nie dotyczyło to jedynie Konrada Gutowskiego, który przez całe spotkanie imponował chęcią walki i doskonałym przygotowaniem fizycznym.

O to co po spotkaniu piłkarskiej drugiej ligi powiedzieli trenerzy obydwu drużyn.

Szymon Grabowski (Resovia): - Naszym założeniem było jak najszybsze przystosowanie się do tego stadionu i trybun. Weszliśmy w mecz zbyt spokojnie, bardzo pokrzyżowała nam szyki szybko stracona bramka, zanim się otrząsnęliśmy było 2:0. W pierwszej połowie graliśmy słabo, ale w szatni powiedzieliśmy sobie, że musimy wyjść na drugą połowę zupełnie inaczej. Szkoda, że nie strzeliliśmy bramki kontaktowej szybciej. Wygrała drużyna lepiej poukładana, która zdominowała nas w środku pola.

Radosław Mroczkowski (Widzew): - Cieszę się głównie z punktów i z tego, że jeszcze bardziej nie skomplikowaliśmy sobie spotkania. A na to się zanosiło. Można było postawić kropkę nad i jeszcze w pierwszej połowie. Poprzez swoje mankamenty podwójnie traciliśmy siły. Jeśli nie potrafisz utrzymać się przy piłce, to musisz za nią gonić. Brakowało trzeciego trafienia, żeby uspokoić sytuację i poczuć się pewniej. To jeszcze nie jest nasza gra. Kiedy dochodzi stres i publiczność, robi się nerwowo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Po meczu piłkarzy Widzewa. Dobrze było tylko do przerwy - Express Ilustrowany

Wróć na gol24.pl Gol 24