Kilka minut przed godziną 19. Ponad dwuipółtysięczna grupa kibiców Widzewa prowadzona przez kordony policji, dojeżdża na stadion przy ulicy Łukaszewicza w Płocku (pomijając już fakt, że autobusy prowadzone były z prędkością 30-40 km/h). Na samym początku, gdy przed bramą sektora sympatyków drużyny przyjezdnej przebywa około dwustu fanów ubranych w czerwone koszulki, służba ochronna otwiera dwa wejścia na trybuny. Warto zauważyć, że ochrona w żółwim tempie wprowadzała pierwszych kibiców na stadion. Powodem tego była m.in. źle przygotowana lista przed płocki klub. Z biegiem czasu przed stadionem pojawia się coraz więcej kibiców klubu z al. Piłsudskiego, którzy śpiewem „Jesteśmy zawsze tam, gdzie Nasz Widzewek gra” witali mieszkańców Płocka. Następnie całkiem niespodziewanie rzekomo z inicjatywy policji, bramy sektora gości zostają zamknięte i ostatecznie na trybunie gości zasiada niewiele ponad stu kibiców, którzy zostają zamknięci, bez możliwości opuszczenia sektora przed zakończeniem meczu, co oczywiście jest niezgodne z prawem.
Młode kobiety, stojące tuż przed bramą zostają atakowane pałkami przez ochroniarzy, dodatkowo służby ochronne rozprzestrzeniają bardzo dużą ilość gazu łzawiącego. Widziałem, jak ośmioletnie dziecko razem z ojcem, z dumą na twarzy trzymało w ręku bilet zaraz przy bramie wejściowej i w tym momencie zostało przez jednego z ochroniarzy zaatakowane gazem po całej twarzy. W tym czasie, pracownik widzewskiego klubu wraz z organizatorem wyjazdu, czyli stowarzyszeniem "Fanatycy Widzewa” debatowali z policją i kierownikiem Wisły. Niestety bez efektów. Tymczasem część fanów łódzkiego klubu niewytrzymała presji i odrzuciła ataki ochrony. W obieg poleciały kamienie i bramki ochronne. Wydaje się, że policja powinna przewidzieć, że takie zachowanie doprowadzi do niepotrzebnych napięć i agresji ze strony kibiców. Niejasne jest również zachowanie policji, która śpiewających przed stadionem kibiców atakowała armatkami wodnymi. Ciekawi mnie, jakiej reakcji od przyjezdnych kibiców oczekiwali w tej sytuacji organizatorzy meczu i policja. Być może chcieli, żeby wszyscy, którzy przyjechali setki kilometrów na mecz swojej drużyny wrócili do domów? Ba, może oczekiwali również przeprosin? Dziwne, że w ubiegłym sezonie kiedy Widzew grał z Wisłą, na trybunie gości zasiadło około 2300 sympatyków łódzkiego klubu. Dodajmy, że nie wszyscy fani, którzy wówczas przyjechali nad Wisłę posiadali wejściówki. Większość nabyła je właśnie w dniu meczu, w kasach płockiego klubu. Obyło się przecież wtedy bez jakichkolwiek awantur, a do kasy Wisły wpadła okrągła sumka. Zastanawiające jest zatem, dlaczego tym razem zdecydowano o zatrzymaniu kibiców przed stadionem.
Według policji kibice byli bez biletów i pod wpływem alkoholu. Ciekawe jednak, w jaki sposób udało się to służbom prawa wykazać, jeżeli przez bramki wejściowe nie przeszło nawet dwustu kibiców. Wydaje się, że założeniem policji i klubu z Płocka było już przed meczem, by nie wpuścić na sektor gości fanów Widzewa. Dlatego też, stowarzyszenie "Fanatycy Widzewa” zamierza walczyć m.in. o zwrot kosztów od organizatora meczu.
Gdy przeczytałem relacje z tych wydarzeń m.in. dziennikarzy „Faktu”, długo wahałem się, czy warto dorzucić kilka słów od siebie. Wszyscy opierali się na faktach narzuconych przez policję. Zapewne żaden z nich nie był świadkiem tych zdarzeń, jednak ich wiedza na ten temat była wystarczająca, by z kibiców zrobić chuliganów. Jeżeli dziennikarstwo polega właśnie na manipulowaniu prawdą, to pozostało mi jedynie zastanowić się, czy brnąć w to bagno dalej.
Poniżej prezentujemy kompilację z piątkowych wydarzeń, już w czasie drugiej połowy meczu:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?