Sezon ogórkowy odwołany, czyli piłkarskie lato intensywne jak nigdy

Marcin Polanowicz
Od kiedy futbol przestał być dla mnie jedynie 90 minutami, podczas których piłkarze zmagają się w rozmaitych starciach, niezmiennie zachwycam się pomysłem osób, które sprawiły, że przerwa letnia w największych światowych ligach nie oznacza urlopu od futbolu, bowiem okienko transferowe i emocje z nim związane są często większe, niż podczas ligowego grania. Tegoroczne wakacje nie są jednak typowym sezonem ogórkowym - zaryzykowałbym wręcz stwierdzenie, że takiego nie ma!

Dlaczego? Tętno po pięknym finale Ligi Mistrzów jeszcze wróciło do swojego normalnego rytmu, a już mogliśmy zachwycać się Pucharem Konfederacji. Rzecz jasna to tylko turniej towarzyski, niemniej oglądanie w akcji kilku najjaśniej świecących gwiazd uwolnionych od oślepiającego blasku Wielkiego Duetu mogło się podobać.

Odpowiedź na pytanie czemu ten Neymar taki drogi dostali również niedzielni fani futbolu - Brazylijczyk ustrzelił cztery bramki, nie szczędząc ani słynących z żelaznej defensywy Włochów, ani Hiszpanów, którzy w ostatnich latach dopracowali do perfekcji niemal każdy element sztuki piłkarskiej. Jeśli sprawdzą się jego słowa - przychodzę pomóc Messiemu, by był on najlepszy na świecie - może się okazać, że obserwujemy narodziny legendy i piłkarską reinkarnację jednego z najlepszych duetów w historii sportów drużynowych, którym byli panowie John Stockton i Karl Malone.

Będąc jednak przy Barcelonie nietaktem byłoby nie odnieść się do wydarzeń, które wczoraj wstrząsnęły Katalonią. Po drugim nawrocie choroby, "nie" trenowaniu mistrza Hiszpanii powiedział Tito Vilanova. Dramat sportowy, ale przede wszystkim dramat w wymiarze czysto ludzkim - człowiek, który w swoim debiutanckim (być może i jedynym) sezonie w szkoleniowca pierwszego zespołu pobił rekord zdobytych punktów ligowych w trakcie rundy jesiennej (nie przegrał ani razu!) przegrał z chorobą. Osobiście szkoda jest mi tak Tito i całej jego rodziny, jak i piłkarzy - w Barcelonie lubią podkreślać, że czują się tam jak rodzina, zatem jeśli leży w tym choćby ziarno prawdy kolejna runda walki z chorobą musi być dla nich niemałym wstrząsem.

"Gra o tron" w Barcelonie. Kto zostanie następcą Tito Vilanovy?

W związku z tym faktem ruszyła giełda nazwisk - znów do łask mediów wraca Marcelo Bielsa, mówi się również o Ernesto Valverde, Michaelu Laudrupie i Ronaldzie Koemanie. Przy okazji znowu się okazało, że część dziennikarzy żyje w zupełnie innym świecie, bo mówiono również o Heynckesie, który do znudzenia powtarzał, że bierze co najmniej roczny urlop, Villasie-Boasie, który buduje swoją renomę na nowo czy nawet o Rijkaardzie, który dla Katalończyków swoje zrobił, ale nie jestem pewien, czy jego powrót jest pożądany przez większość kibiców. Faworytem pozostaje natomiast Luis Enrique, były kolega z boiska Pepa Guardioli, który po nieudanej przygodzie w Romie zakotwiczył w Celcie. Barca miała już rzekomo przelać 3 miliony euro na konto klubu z Vigo, niemniej tego wciąż nie wiemy na pewno.

To lato może też okazać się punktem zwrotnym w filozofii Realu Madryt - mam jednak pewne wątpliwości, czy Carlo Ancelotti jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. Być może to jeszcze jedna przedziwna próba reanimacji Kaki, niemniej polityka transferowa, na której widać piętno Zidane'a, może imponować. Jeśli do trójki młodych i zdolnych dołączy w tym okienku transferowym napastnik z prawdziwego zdarzenia to w stolicy Hiszpanii może być ciekawie.

Bo ciekawie będzie na pewno w Paryżu. Podobno Zlatan znowu poczuł zew wolności i z państwa bagietek chce uciekać. Za radą Raioli do celu obu panów znów wykorzystuje się wspominany już Real - szantaż transferem wychodził włosko-szwedzkiemu duetowi już w przeszłości. Dlaczego jednak Ibrahimović ma się tak bardzo oburzać na konieczność gry u boku Edinsona Cavaniego doprawdy trudno dociec. Fakt, że do tej pory był absolutnym liderem paryżan, jednak na niekwestionowaną pozycję w światowym futbolu Urugwajczyk dopiero pracuje, zatem kogutem i tak pozostałby Zlatan. Zbliża się jednak czas, kiedy graniu trzeba będzie powiedzieć "stop", a Ibry w kilku wielkich klubach jeszcze nie było. Wypadałoby się zatem pośpieszyć.

Na koniec trudno nie wspomnieć, że niedawno minęło 10 lat, od kiedy za finanse w londyńskiej Chelsea odpowiada Roman Abramowicz. Kiedy w 2003 przejmował klub o zespołach będących własnością jednostki w zasadzie się nie słyszało. Teraz obcy kapitał pompowany jest w najpopularniejsze kluby na świecie. Podążając tym tropem należałoby stwierdzić, że Rosjanin zafundował nam niemałą rewolucję. Czy powinniśmy być mu wdzięczni? Sprawa jest zdecydowanie zbyt skomplikowana, by odpowiedzieć na nią tak lub nie.

Jedno wiemy jednak na pewno. Dzięki transakcji, którą Abramowicz dokonał ponad dekadę temu w tym sezonie będziemy świadkiem nowego wydarzenia: El Cashico, czyli spotkania pomiędzy PSG a Monaco. Ja już zacieram dłonie.

Polub nas na Facebooku! Tam dzieje się jeszcze więcej!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24