Śląsk Wrocław - Warta Poznań 2:1. Exposito katem Zielonych. Zwycięski gol w doliczonym czasie gry

Warta Poznań najlepiej grała, gdy straciła Prikrila. W "10" strzeliła gola i potem dobrze się broniła. Zawiodła koncentracja w samej końcówce, choć za postawę w pierwszej połowie Zieloni powinni się wstydzić.

Śląsk przystępował do starcia w Wartą po serii trzech spotkań bez wygranej. Mimo tego miał szansę zmniejszyć stratę do liderującej w tabeli PKO Ekstraklasy Jagiellonii Białystok do jednego punktu.

Zieloni ostatnio też słabo punktowali. Po porażkach z ŁKS i Lechem oraz remisie z Zagłębiem Lubin, mieli tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową.

Wydawało się więc, że podopieczni Dawida Szulczka mając "nóż" na gardle", będą we Wrocławiu zdeterminowani i postarają się wysoko zawiesić poprzeczkę gospodarzom. Tymczasem po w miarę obiecującym początku, gdy Mezghrani wygrał pojedynek na prawej stronie i wrzucił w pole karne, nic ciekawego do przerwy Warta nie pokazała.

Śląsk szybko przejął inicjatywę, przeprowadzał coraz groźniejsze akcje, a goście dostosowali się do roli statystów. Najpierw Patryk Klimala minimalnie spóźnił się do podania Exposito, a w 26 min. gospodarzy na prowadzenie wyprowadził Nahuel Leiva.
Zbyt krótko wybił piłkę Marton Eppel, strzelca nie zdążył zablokować Kupczak, a już kutiozalne było zachowanie solidnego zazwyczaj Dawida Szymonowicza, który...uchylił się przed piłką.

Po stracie gola Warta zupełnie nie potrafiła zareagować. Nie radziła sobie z pressingiem Śląska, łatwo traciła piłkę w środku pola, zdecydowana większość jej akcji kończyła się, zanim tak naprawdę zdążyła się rozpocząć.

Bilans pierwszej odsłony jest najlepszym komentarzem, do tego co grali Zieloni na stadionie Śląska. Zero strzałów, przy pięciu ze strony gospodarzy. Wrocławianie nie grali wielkiego meczu, ale na tak słabą i bezproduktywną Wartę w zupełności to wystarczało.

Druga część rozpoczęła się dla Warty tragicznie. W 49 min drugą żółtą a w efekcie czerwoną kartkę zobaczył Tomas Prikryl. Doświadczony Czech przegrał pojedynek z Tommaso Guercio i zahaczył rywala. Mając napomnienie, nie można w środkowej strefie ryzykować wślizgu.

Grająca w "10" Warta przebudziła się w 55 min. i...zaszokowała obserwatorów tego meczu. Wystarczyła jedna akcja, jedno dokładne dośrodkowanie i było 1:0. Centrował niewidoczny do tego momentu Miguel Luis, a Adam Zrelak powalczył o pozycję z Łukaszem Bejgerem, który pomylił się i z bliska trafił do własnej siatki.

Było pewne, że ten mecz nabierze rumieńców. Podrażniony Śląsk znów ruszył do przodu, Warta złapała drugi oddech i starała się bronić punktu. Jędrzej Grobelny musiał się natrudzić przy próbie z dystansu Bejgera, który wyraźnie chciał się zrehabilitować za samobójcze trafienie.

W 70 min. Zielonym dopisało szczęście, bo w polu karnym piłka odbiła się od ręki Eppela. Po interwencji VAR, Paweł Raczkowski nie zdecydował się podyktować jedenastki.

Chwilę później przed polem karnym Śląska przebitkę wygrał Kupczak, strzelił z 18 metrów, ale piłka odbiła się od obrońców i minimalnie minęła prawy słupek.

Ostatnie słowo należało jednak do Śląska. Znów talent strzelecki pokazał Erik Exposito. Hiszpan wykorzystał dośrodkowanie Samca- Talara i zdobył gola na wagę trzech punktów.