ŁKS przegrał z Koroną 1:2. Co pan powie o postawie łódzkich piłkarzy?
Jestem zły, a właściwie wściekły, bo to nie tak miało wyglądać. Mnie, a także wszystkich wiernych kibiców ŁKS, spotkał ogromy zawód, wielkie sportowe rozczarowanie. Nie spałem pół nocy, bo nie mogłem zrozumieć, jak ełkaesiacy nie zdołali pokonać wyjątkowo słabej Korony. A jeśli nie wygrywa się bezpośredniego starcia z innym zespołem zagrożonym spadkiem, to trudno patrzeć w przyszłość z optymizmem. Niektórzy są zdania, że trzeba już się szykować na najgorsze. Niestety, postawa drużyny wpisała się w takie czarne scenariusze. Znów obejrzeliśmy w akcji zespół, któremu piłka przeszkadzała w grze.
Działacze ŁKS, przed startem drugiej części sezonu ekstraklasy, wymyślili hasło marketingowe - #OdwracamyTO! To miał być znak dla fanów, że wiosna będzie lepsza. Jednak w Kielcach piłkarze drużyny z al. Unii dopisali swój człon, a brzmi on tak: #GramyTopo staremu!
Po meczu w Kielcach trener Stokowiec powiedział: Myślę, że nie zasłużyliśmy na porażkę. Momentami prezentowaliśmy się bardzo dobrze i to był inny ŁKS...
No to chyba oglądaliśmy inne spotkania, bo ja i fani, z którymi rozmawiałem po meczu, widzieli ten pojedynek ekstraklasy zupełnie inaczej. Trzeba zatem podpowiedzieć szkoleniowcowi, że momenty to były w satyrycznych skeczach radiowych z programu „60 minut na godzinę”, w których występowali Marian Kociniak i Andrzej Zaorski, a spotkania piłkarskie, zgodnie z przepisami, trwają dziewięćdziesiąt minut, choć w ostatnich czasach znacznie dłużej.
Inna sprawa, że trener Stokowiec zaczyna się specjalizować w opowiadaniu bajek.
Dlaczego?
Przed meczem z Koroną mówił: - Chcemy pokazać naszą dobrą organizację i na pewno nie przestraszymy się tych opowieści, które mówią, że w Kielcach się walczy. No i co?
Teraz już wie, że nie są to opowieści, bo w Kielcach się walczy do końca, a w ŁKS nie. Już od dłuższego czasu powtarzam, że odsunięcie Kazimierza Moskala od pracy z drużyną ŁKS, było złym posunięciem działaczy.
Stokowiec miał być zbawcą, a ostatecznie wyszło śmiesznie, bo łódzki zespół nie zrobił nawet kroku w przód, choć ciężko pracował na zgrupowaniu w Turcji i dostał pięciu nowych zawodników. Wydano spore pieniądze, a efektów zupełnie nie widać. Wrażenia artystyczne ważne są w łyżwiarstwie figurowym, a futbolu liczy się wynik i sprawdza się zasada, że trzeba strzelić o jednego gola więcej od przeciwnika.
Jakie jest zatem rozwiązanie?
Jeszcze nie tak dawno trenerzy wiedzieli co to zawodowy honor...
Co szwankuje w ŁKS?
Przede wszystkim zespół musi mieć na boisku jedenastu walczących piłkarzy. Kiedy jednak spotkaniem i walką z rywalem przejmuje się tylko kilku z nich, to nie ma szans na wygranie meczu i wywalczenie rezultatu, który satysfakcjonowałby kibiców. To futbolowa prawda stara jak świat, ale w ŁKS zapomnieli o niej.
W niedzielę derby...
Wierzę, że kibice ŁKS są z klubem nawet w tych trudnych momentach i pojawią się w dużej liczbie na meczu z Widzewem. Nie ulega wątpliwości, że piłkarzom potrzebne będzie wsparcie fanów. Zapewne podobnie myślą też w Widzewie.
Taki mecz elektryzuje wszystkich, wyzwala niespotykane wcześniej emocje, dodaje energii piłkarzom, a i u kibiców adrenalina buzuje ze zdwojoną intensywnością. Pewnie każdy chce wygrać taki mecz, bo to przecież powód do szczególnej dumy i olbrzymiej satysfakcji.
Kto wygra?
Derby Łodzi to taki pojedynek, w którym trudno wskazać faworyta. Na pewno będzie decydowała dyspozycja dnia, łut szczęścia, zaangażowanie, boiskowa waleczność, taktyczna dyscyplina i mądrość zawodników na murawie.
Trzymam kciuki za to, że dwie łódzkie drużyny zaprezentują ciekawy i emocjonujący futbol i pokażą, że zasługują na występy w ekstraklasie. **
Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?