Wesołe święta Widzewa

Kamil Kołsut
Widzew wraca na zwycięski szlak
Widzew wraca na zwycięski szlak Sebastian Zawalski (Ekstraklasa.net)
Piłkarze Widzewa nie pozostawili graczom KSZO żadnych złudzeń, wygrywając w Ostrowcu pewnie i zasłużenie. Bramki dla gości zdobyli Krzysztof Ostrowski i Piotr Kuklis.

Podopieczni Pawła Janasa zawitali na Świętokrzyską osłabieni brakiem Łukasza Brozia, Velibora Duricia i Ugochukwu Ukaha. Kadrowe ubytki nie przeszkodziły jednak liderowi w zainkasowaniu trzech oczek. Początek meczu był wprawdzie wyrównany - głównie ze względu na niefrasobliwość obu ekip, które z uporem prześcigały się w stratach i niecelnych podaniach. Na bramkę musieliśmy jednak czekać ledwie kwadrans. Już w 16. minucie prawym skrzydłem przedarł się Piotr Kuklis i zagrał piłkę na długi słupek, gdzie czekał na nią Krzysztof Ostrowski. Były gracz warszawskiej Legii nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem futbolówki w siatce.

KSZO błyskawicznie ruszyło do odrabiania strat, w grze gospodarzy mnóstwo było jednak niedokładności. - Nie można wszystkiego grać z pierwszej piłki! - irytował się przy ławce szkoleniowiec miejscowych, Czesław Jakołcewicz. Za niedokładność gracze ze Świętokrzyskiej pokarani zostali w 27. minucie, a podręcznikową kontrę w wykonaniu Widzewa wykończył Kuklis. I to była właściwie ostatnia godna uwagi akcja w pierwszej części gry. Gospodarze konsekwentnie bili głową w łódzki mur, a gracze Janasa cofnęli się do linii defensywnej, całą uwagę skupiając na kasowaniu nieporadnych ataków KSZO.

- Szybko strzelona bramka ustawiła mecz - rzucił po ostatnim gwizdku Marcin Robak. Napastnik Widzewa nie zdołał tego dnia wpisać się na listę strzelców, choć miał ku temu kilka niezłych okazji. Najlepszą zmarnował w 69. minucie - najpierw w dziecinny sposób ograł Mikołaja Skórnickiego, następnie przebiegł z piłką kilkanaście metrów i finalnie uderzył nad poprzeczką. Kilka chwil wcześniej serię błędów w defensywie obrońców gospodarzy mógł wykorzystać Ben Radhia, jego uderzenie z 16. metrów zatrzymało się jednak na słupku. Pod bramką Macieja Mielcarza gorąco robiło się jednie po rzutach rożnych w wykonaniu Łukasza Matuszczyka - bramkarz Widzewa zachował jednak czyste konto.

- Goście wygrali w pełni zasłużenie - nie ukrywał na pomeczowej konferencji prasowej Jakołcewicz. Grze KSZO daleko było do jakości zaprezentowanej chociażby dwa tygodnie wcześniej w konfrontacji z poznańską Wartą. Widzew z kolei pokazał twarz wytrawnego boksera - przez cały mecz schowany za podwójną gardą, raz po raz boleśnie kontrował nieporadnych gospodarzy i trzeba przyznać, że bramek mógł strzelić kilka więcej. Remis z Motorem okazał się tylko jednorazową wpadką i łodzianie z powodzeniem wrócili na zwycięską ścieżkę. A gospodarze? - Na frekwencję narzekacie? To wy sami zniechęcacie - wytknęli im na transparencie kibice. Czwartkowe zawody w wykonaniu KSZO godną reklamą ostrowieckiej piłki z pewnością nie były.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24