Wisła Kraków. Zrobili swoje, a teraz akcja finał Pucharu Polski rusza na dobre

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Wojciech Matusik
Przed finałem Pucharu Polski Wisła Kraków nie mogła zrobić nic lepszego niż wygrać w lidze pewnie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Zrobiła to. Nawet jeśli przez moment w drugiej połowie piątkowego meczu było nerwowo.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Powiedzmy sobie to szczerze, to było najłatwiejsze zwycięstwo Wisły Kraków w tym roku. Podbeskidzie zaprezentowało się przy ul. Reymonta po prostu bardzo słabo. Ale też trzeba oddać wiślakom jedno - ten mecz zdecydowanie różnił się w ich wykonaniu od niedawnej wyprawy do Głogowa, gdzie myślami byli bardziej przy półfinale Pucharu Polski niż przy starciu z Chrobrym. Jeśli często z ust zawodników, trenerów pada trochę wyświechtana formuła o wyciąganiu wniosków, to tym razem znalazło to potwierdzenie w rzeczywistości. To było wymowne, na przedmeczowej konferencji prasowej, która zorganizowana była w biurach Wisły, trener Albert Rude, gdy był pytany właśnie o te kwestie, wskazał za okno i stwierdził, że czas pokazać zaangażowanie na boisku, a nie tylko o nim mówić. Jego podopieczni pokazali. To była Wisła skoncentrowana na celu, idąca po gole, pewna siebie. I nawet jeśli weźmiemy pod uwagę słabość rywala, to potrafiąca to wykorzystać.

Mankamenty? Wskazalibyśmy dwie sprawy. Fatalny błąd Eneko Satrusteguiego, który nie ma prawa się przytrafić w takiej sytuacji. 1:0, kontrola, a stoper Wisły nie zauważył, że Miroslav Ilicić zaczaił się na połowie „Białej Gwiazdy” i podał do niego. Druga sprawa to mimo wszystko skuteczność. Bo przy takiej przewadze, tylu sytuacjach, Wisła powinna zamknąć ten mecz już w pierwszej połowie. Zaoszczędziłaby sobie i kibicom nieco nerwów w drugiej części. Bo choć Podbeskidzie nie zagrażało krakowskiej bramce jakoś szczególnie, to jednak wiadomo - gdy prowadzi się tylko jedną bramką, to różnie może być. Wrzutka, jakiś przypadek, jedna składna akcja i rodzi się problem. Tym razem problemu nie było, bo koniec końców sprawę zamknął Patryk Gogół, który slalom między obrońcami z Bielska-Białej zakończył strzałem do siatki.

Równo z końcowym gwizdkiem można było już zacząć myśleć tylko i wyłącznie o finale Pucharu Polski. Cała Wisła żyje tym meczem. Trener „Białej Gwiazdy” pytany o obawy przed starciem z Pogonią, wręcz się obruszył na takie pytanie i stwierdził: - To nie czas na obawy. To czas, żeby po prostu cieszyć się, połączyć drużynę, być razem. Dostarczyć to, czego potrzebuje zespół i bardzo, bardzo dobrze przygotować się do meczu, ponieważ wiemy, że rywal ma dużo jakości. To finał i jestem pewien, że będziemy mieli swoje szanse, jeśli będziemy gotowi. Będziemy nad tym pracować.

Dodajmy, że piłkarze Wisły po meczu z Podbeskidziem dostali wolną sobotę. Od niedzieli akcja finał Pucharu Polski rusza już pełną parą.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Zrobili swoje, a teraz akcja finał Pucharu Polski rusza na dobre - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24