Sidorczuk: Chciałbym kiedyś wrócić do Kolejorza

Hubert Maćkowiak
Kazimierz Sidorczuk trenuje obecnie bramkarzy w Sturmie Graz
Kazimierz Sidorczuk trenuje obecnie bramkarzy w Sturmie Graz ARC
Na koncercie z okazji 90-lecia Lecha Poznań udało nam się porozmawiać z byłą gwiazdą zespołu, Kazimierzem Sidorczukiem. - Grając w Lechu, zawsze dawałem z siebie wszystko. Wiem, że byłem lubiany przez kibiców, którzy doceniali moją postawę - powiedział były bramkarz, obecnie pracujący w Austrii jako trener.

Do Poznania przyleciał Pan z Grazu, gdzie aktualnie Pan mieszka. Była okazja powspominać dawne czasy?
Oczywiście, to świetna impreza. Warto było przylecieć. Spotkać jeszcze raz prawie wszystkich ludzi zasłużonych dla Lecha to świetna sprawa. Naprawdę cieszę się, że mogłem być tutaj, w Poznaniu, na koncercie 90-lecia Lecha. To właściwie pokolenia piłkarzy, którzy budowali i nadal budują wielkiego Kolejorza. Ten medal to symbol i pamiątka. Czuję się doceniony przez władze klubu. Oczywiście zasłużonych ludzi jest o wiele więcej, ale z okazji tej rocznicy można było wybrać dziewięćdziesięciu. Tym bardziej cieszę się, że znalazłem się w tym doborowym towarzystwie. Spędziłem w Lechu pięć lat, ale był to czas wypełniony sukcesami i zwycięstwami. Trzy razy zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Mieliśmy świetną ekipę. Rozumieliśmy się też poza boiskiem, byliśmy przyjaciółmi w tym samym wieku.

Na pewno mógł Pan zostać w Lechu trochę dłużej. Żałuje Pan, że rozstał się z klubem po pięciu latach?
Wiadomo, że nie były to bardzo miłe okoliczności, ale dzisiaj już raczej o tym nie pamiętam. Można powiedzieć: było, minęło. Przecież tych pięknych chwil było zdecydowanie więcej. Grając w Lechu, zawsze dawałem z siebie wszystko. Wiem, że byłem lubiany przez kibiców, którzy doceniali moją postawę.

Dlaczego odszedł Pan z Kolejorza?
To dość specyficzna sytuacja. Nie pokłóciłem się z władzami, bo chciałem zarabiać więcej. To nieprawda. Po prostu nie bałem się upomnieć o pieniądze, które działacze byli winni piłkarzom. Byłem w radzie drużyny, więc starałem się dbać o nasze dobro. Później ściągnięto z Besiktasu Stambuł Jarosława Bako, który przez trzy miesiące kosztował więcej niż ja przez rok. A w mojej ocenie wcale nie był lepszym bramkarzem. Byliśmy na tym samym poziomie. Kiedy masz w drużynie dobrego zawodnika, to nie możesz go tak po prostu odstawić, bo przyszedł ktoś nowy. Niestety chyba tak się stało ze mną. Byłem przez pięć lat w Lechu i radziłem sobie naprawdę dobrze. Gwarantowałem dobry poziom, stabilność.

Wróci Pan jeszcze do Poznania, by pomóc ukochanemu klubowi?
Gdyby pojawiła się szansa, żebym mógł pracować z bramkarzami, to dlaczego nie? Trochę szkoda, że nigdy nie otrzymałem konkretnej propozycji z Lecha. Owszem, były jakieś zapytania, ale raczej nic konkretnego. Nie ukrywam, że chciałbym kiedyś wrócić do Kolejorza i Poznania. Myślę, że mógłbym przydać się klubowi. Od sześciu lat zajmuję się szkoleniem bramkarzy w Sturmie Graz, wcześniej grałem na tej pozycji. Po prostu znam się na tej pracy. Przez ponad dwadzieścia lat zbierałem doświadczenie i wiem, że młodzi golkiperzy tylko by na tym zyskali.

Jakie są Pana największe trenerskie sukcesy?
Mój podopieczny został uznany najlepszym bramkarzem Austrii i gra w reprezentacji tego kraju. W ubiegłym roku zdobyliśmy mistrzostwo. Mam swoją ideę prowadzenia golkiperów. Jestem jak nauczyciel. Rozmawiam z nimi, chcę im pomóc i przekazać swoją wiedzę. Sam prowadzę zajęcia i pokazuję ćwiczenia zawodnikom.

Od czasu, kiedy odszedł Pan z Lecha, do Poznania trafiało kilkunastu golkiperów. Który z nich był najlepszy?
Gdyby brać pod uwagę czas od mojego odejścia do dzisiaj, to uważam, że zdecydowanie wyróżniał się Krzysztof Kotorowski. Dlatego myślę, że słusznie został odznaczony medalem przez władze Kolejorza. Na Bułgarską ściągano wielu golkiperów, ale mimo tego "Kotor" zawsze potrafił pokazać się z dobrej strony. Dla bramkarza to nie jest łatwa sytuacja, kiedy jest rezerwowym i nagle musi wskoczyć do bramki. Tymczasem Kotorowski był gotowy praktycznie w każdej sytuacji przez ponad siedem lat. Niejednokrotnie wchodził między słupki i pokazywał swoje umiejętności. Władze klubu nie boją się podpisywać z nim kolejnych kontraktów, mimo że ma już 35 lat. Wcale nie dziwię się szefom Kolejorza. Kotorowski prezentuje się solidnie i tak może być nawet do czterdziestki. Tego mu życzę.

Rozmawiał Hubert Maćkowiak / Głos Wielkopolski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24