Gmoch: Trener w Grecji musi być poliglotą i dobrym psychologiem

Hubert Zdankiewicz
- Życzę Probierzowi z całego serca jak najlepiej, choć nie da się ukryć, że czeka go bardzo trudne zadanie. Ostatnio każdy klubowy trener siedzi w Grecji na gorącym krześle - mówi Jacek Gmoch, który grecką piłkę zna jak żaden inny trener w Polsce.

Zdziwiła Pana informacja, że Aris Saloniki zatrudnił Michała Probierza?
Trochę, ale bez przesady. Nie jest pierwszym polskim trenerem w Grecji. Trochę nieskromnie powiem, że starsi koledzy wyrobili tu niezłą markę naszej myśli szkoleniowej.

To prawda, ale młodsi koledzy nie radzili sobie już tak dobrze jak Pan i Kazimierz Górski. Henryk Kasperczak miło pobytu w Grecji raczej nie wspomina.
Heniek miał pecha, bo trafił do klubu [AO Kavala - red.], którego kierownictwo było zamieszane w ustawianie meczów. Prezes do dziś jest poszukiwany. Nikt nie powie o nim tutaj złego słowa.

Czy Probierz da sobie radę?
Życzę mu z całego serca jak najlepiej, choć nie da się ukryć, że czeka go bardzo trudne zadanie. Ostatnio każdy klubowy trener siedzi tu na gorącym krześle. No może poza trenerami Panathinaikosu i Olympiakosu. Kryzys ekonomiczny bardzo mocno uderzył w grecką piłkę, która i bez tego miała dość własnych problemów. Z powodu korupcji powstał ogromny bałagan. Zdegradowano nawet dwie drużyny [Olympiakos Volos i Kavala - red.]. To wszystko bardzo komplikuje pracę trenerom.

Aris nie był chyba w nic umoczony?
Ale ma własne problemy, podobne jak inne greckie kluby. Pieniądze, a raczej ich brak. Aris nie ma bogatego właściciela, jak Panathinaikos czy Olympiakos, więc rządzą nim kibice. No może nie rządzą, ale odgrywają bardzo poważną rolę.

To znaczy?
To oni np. wybierają prezesa. Mają prawo, bo są udziałowcami. Aris jest w dużej części utrzymywany ze składek, które płacą. W takich klubach bardzo trudno się pracuje. Zwłaszcza gdy nie ma wyników, a w Salonikach od dawna ich nie ma. Ostatnie mistrzostwo Grecji Aris zdobył w 1946 roku. To mało jak na apetyty tutejszych kibiców, którzy żądają, by zespół co roku bił się o najwyższe trofea. Sytuacja jest tym trudniejsza, że lokalny rywal - PAOK - radzi sobie znacznie lepiej, choć również nie ma tam pieniędzy. Zarówno w lidze, jak i w pucharach [prowadzi w grupie w Lidze Europy - red. ]. Dla sympatyków Arisu to jak policzek. Na tym klubie połamało sobie w ostatnich latach zęby kilku naprawdę znanych trenerów, że wymienię tylko Héctora Raúla Cúpera.

Z tego, co Pan mówi, ktoś mógłby wywnioskować, że Probierz lepiej by zrobił, zostając w ŁKS.
Bez przesady, ja tylko mówię, że poprzeczka wisi wysoko. Probierz bierze z marszu drużynę o wielkich ambicjach, która nie wygrała jeszcze w tym sezonie meczu [cztery remisy i trzy porażki - red.] i zajmuje w tabeli 13. miejsce. No ale polski Mourinho, czy jak wy, dziennikarze, go tam nazywacie, trudnych wyzwań chyba się nie boi.

Polski Guardiola. I nie my go tak nazywamy, tylko on sam stylizuje się trochę na trenera Barcelony.
No dobrze. (śmiech) A tak już całkiem poważnie, to nic w tym złego. Każdy ma prawo utożsamiać się z kimś, kogo podziwia. Dobrze jednak będzie, jeśli Probierz zacznie naśladować tych panów w jeszcze jednej kwestii i uczyć się języków obcych.

Zna niemiecki. Mówił w tym języku na konferencji prasowej po swoim debiucie [Aris przegrał 2:3 z Olympiakosem].
I bardzo dobrze, ale to może nie wystarczyć, bo szatnia Arisu jest prawdziwą wieżą Babel. Trzeba znać przynajmniej pięć. W meczu z Olympiakosem w podstawowym składzie zespołu było tylko dwóch Greków. Aris ma szeroką kadrę, złożoną z 36-37 zawodników. Trzeba sobie poradzić z tak wielką grupą ludzi. To największe wyzwanie, któremu nie sprostał poprzednik Probierza Sakis Tsiolis, mój były piłkarz z Larisy, a później asystent z Panioniosu. Trudno jest dotrzeć do kogoś, gdy rozmawia się z nim przez tłumacza.

A nie prościej by było, gdyby wszyscy razem nauczyli się greckiego?
Pewnie, że tak, ale wiadomo, że to nie taka prosta sprawa. Chociaż, gdy pracowałem kiedyś w Ionikosie Pireus, to miałem podobny problem. Udało mi się go rozwiązać w prosty sposób - kazałem wszystkim zawodnikom nauczyć się stu greckich słów. I na tej uproszczonej bazie powstał żargon, którym świetnie się dogadywaliśmy.

Na co jeszcze Probierz powinien zwrócić uwagę?
Na mentalność Greków. Z nimi można wszystko zrobić, byle ich nie obrazić. Nie nadepnąć na honor. Nie można zbyt często stawiać tu sprawy na ostrzu noża. Trzeba być dyplomatą.

Dyplomatą, poliglotą. Kim jeszcze trzeba być w Grecji?
Dobrym psychologiem. Nie można po porażkach zwalać winy na piłkarzy czy na sędziego. To znaczy na sędziego można, ale od czasu do czasu. (śmiech) A przede wszystkim trzeba mieć wyniki. W Grecji nie ma dobrych i średnich trenerów. Są tylko genialni i beznadziejni.

Wspomniał Pan o tym, że kryzys w Grecji mocno uderzył w kluby. Jak mocno uderzył w zwykłych ludzi?
Czyta pan gazety, więc nie muszę chyba tłumaczyć, co go wywołało. A raczej kto - wiadomo, że ludzi łatwo jest rozpuścić, ale o wiele trudniej zdyscyplinować. Jeśli w 11-milionowym kraju milion obywateli pracuje na państwowym, to nie trzeba być wybitnym ekonomistą, by przewidzieć, że mogą być kłopoty. Kryzys najbardziej widać jednak po zachowaniu ludzi na ulicach. Ten kraj był kiedyś bardzo biedny, ale wszyscy mimo to potrafili cieszyć się życiem. Luz, swoboda, Ouzo, taniec i śpiew - tak było kiedyś. Teraz jest inaczej - wszyscy chodzą smutni, zdenerwowani. Niepewność jutra zmieniła charakter Greków.

Rozmawiał Hubert Zdankiewicz / Polska The Times

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24