Trener Kazimierz Moskal i jego drużyna wywalczyli awans do ekstraklasy.
Wówczas mogło się wydawać, że działacze ŁKS dobrze wiedzą, że gra w elicie wymaga radykalnych rozwiązań i solidnych wzmocnień. Niestety, skończyło się na kosmetycznych zmianach w drużynie i zapewnieniach sterników, że w tym sezonie będzie dobrze, a nasz zespół zaskoczy niejednego kibica. Owszem zaskoczył, ale wyłącznie negatywnie.
Z problemem zostawiono trenera Moskala. Ten długo robił dobrą minę do złej gry. Choć widział, że znalazł się na polu minowym, milczał, bo nienaganny wizerunek klubu profesjonalistów, a przed wszystkim wielkość i światłość zarządzających nim, były sprawami najistotniejszymi.
Nie mogło się udać
Drużynie nie szło w ekstraklasie, bo iść nie mogło. Trudno było ścigać się syrenką w towarzystwie kierowców bmw i mercedesów.
Po przegranej 0:3 z Radomiakiem, Moskala zwolniono. Uznano, że to on był winien bylejakości i żenującemu poziomowi piłkarskiego teamu ŁKS.
Janusz Dziedzic, dyrektor sportowy ŁKS, powiedział wówczas: - Myślę, że wszyscy jesteśmy świadomi, że spotkaliśmy się tutaj w momencie, kiedy jest problem. W związku z tym trzeba było podjąć czasem trudne, ale radykalne decyzje. Najistotniejsze jest tutaj dobro klubu, a biorąc pod uwagę poprzednie mecze i fakt, że w ostatnich sześciu spotkaniach zdobyliśmy tylko punkt, a ostatnie dwa zakończyły się przegraną 0:2 i 0:3, musieliśmy się zdecydować na trudne rozwiązanie. Trener Moskal wykonał tutaj wcześniej kawał dobrej pracy, lecz najistotniejsze jest w tym momencie dobro klubu i dobro zespołu.
Ratownik bez umiejętności
W roli ratownika przedstawiono Piotra Stokowca. - Przede wszystkim to jest doświadczony szkoleniowiec, który bywał już w podobnych sytuacjach - dodał Dziedzic. - To człowiek, który - z naszej perspektywy - jest gwarantem tego, że w sytuacji, w której się znaleźliśmy, będzie w stanie nam pomóc.
Wówczas ŁKS miał na koncie siedem punktów i stracone 19 bramek w 11 meczach.
Widać, że dyrektor nie bardzo wiedział o czym mówi, bowiem następca Moskala tylko bardziej rozwścieczył fanów drużyny z al. Unii. Stokowiec ostro zabrał się do pracy i ŁKS w siedmiu kolejnych spotkaniach ekstraklasy nie wygrał ani razu, zdobył tylko trzy punkty, a na koncie ma 36 straconych goli!
Sportowy progres jak diabli i wyraźnie świadczy o tym, że w ŁKS nie wiedzieli wówczas co czynią.
Późna refleksja
Pewnie refleksja przyszła dopiero po zakończeniu pierwszej części sezonu ekstraklasy. Działaczy olśniło, że jednak to nie wina szkoleniowca, a jakości piłkarzy, jakich działacze dostarczyli, albo nie (niepotrzebne skreślić) do piłkarskiej drużyny. Potwierdzeniem tego jest seria ostatnich, jak na razie pięciu, transferów.
Zastanawia mnie, czy ostatnie wydarzenia wywołały pewną refleksję u sterników ŁKS. Ciekawe, czy ktoś pomyślał o tym, że wyrzucenie Kazimierza Moskala, wyrządziło mu szkodę, podważyło jego zawodowe kompetencje, dało informację, że nie radzi sobie w trenerskim fachu?
W ŁKS już wiedzą, że to nie zawiódł trener, a zawodnicy, których podrzucono mu do zespołu. Może najwyższy czas, aby Kazimierz Moskal usłyszał od przedstawiciela ŁKS magiczne słowo - przepraszam!
Ciekawe, czy stać na to Tomasza Salskiego?
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?