Policja poddaje się, więc chce zamknąć stadion w Gdańsku za zamieszki kibiców… Widzewa

Stosowne pismo policja wysłała dziś do wojewody. Motywacja wniosku? Niewłaściwa postawa ochrony, która nie zdołała wykryć podczas wpuszczania fanów z Łodzi osób wnoszących pirotechnikę (gównie rac i petardy hukowe), a potem bierność wobec jej odpalania.

Po spotkaniu doszło do ostrych przepychanek pomiędzy policją, a kibicami. Mundurowi twierdzą, że goście zrobili się agresywni gdy dowiedzieli się, że pięciu z nich odpowiedzialnych za odpalenie piro zostało złapanych. Pomóc nie miały też żadne nawoływania o spokój, co więcej część fanów miała zaatakować mundurowych. W ruch poszły więc pałki, utworzony został kordon w przejściu a do eskalacji konfliktu doszło na promenadzie stadionu. Zdaniem widzewiaków policjanci dopuścili się prowokacji i użyli siły nieadekwatnej do sytuacji. Zatrzymanych zostało czterech przyjezdnych, wszyscy zostali wpuszczeni… bez podstawienia zarzutów, co nie oznacza że tak już pozostanie. Policja cały czas analizuje nagranie z monitoringu.

Operator straty wyliczył na 5 tys. zł (m. in. powyrywane i zniszczone zostały bramki wejściowe). Samo pojawienie się szkód po wizycie łodzian jest naganne, ale też nie można powiedzieć, żeby wobec skali kosztów i utrzymania stadionu były duże. A już na pewno nie powinny być używane jako argument, do zamykania stadionu, bo brzmi to po prostu kuriozalnie. Zwłaszcza wobec Bogu ducha winnych kibiców gospodarzy. Operator pieniędzy na naprawę szkód będzie się domagał od Lechii, a gdańszczanie najprawdopodobniej zwrócą się o to samo do działaczy Widzewa.

We wtorek Lechia gra na swoim stadionie z Jagiellonią Białystok w ramach ćwierćfinału Pucharu Polski, jeśli wojewoda przychyli się do wniosku policji, mecz zostanie rozegrany w atmosferze sparingu.

źródło: rmffm.pl / własne