Reprezentacja Polski - wstrząśnięta, nie mieszana [KOMENTARZ]

Marek Koktysz
Reprezentacją trzeba wstrząsnąć, a nie w niej mieszać
Reprezentacją trzeba wstrząsnąć, a nie w niej mieszać Filip Trubalski
Po meczu z Ukrainą reprezentacja Polski w piłce nożnej i wszystko, co jest z nią związane poszło pod topór. Krytykują wszyscy. Krytykują wszystko. Postanowiłem krytykować i ja! Co dalej z naszą kadrą? Czy ten tonący okręt można i warto ratować? Dokąd zmierza polska piłka?

Posługując się jednym z bardziej znanych, filmowych cytatów prosiłbym o "wstrząśniętą, nie mieszaną". Oczywiście nie proszę o martini z wódką, a o reprezentację Polski w piłce nożnej. Jak bowiem sport, który przyciąga przed telewizory tyle par oczu, który każe przyjść przy minusowych temperaturach na stadion tysiącom ludzi, który w każde lato zaciąga miliony dzieciaków na podwórka, boiska czy ulice może nie mieć godnej reprezentacji?

Kadra ma problem - żadne to odkrycie, bo ma go od wielu, wielu lat. Mimo wszystko jest to zjawisko, które pojawiło się w pewnym momencie w historii. Polska to nie San Marino, które od powstania reprezentacji bieduje i istnieje tylko po to, żeby istnieć oraz żeby Niemcy mogli od czasu do czasu "wklepać" komuś 13 bramek. Biało-czerwoni byli silni, z największymi graliśmy jak równy z równym, a zespoły pokroju Węgier czy Ukrainy się nas bały. Kolejne wielkie turnieje budziły nadzieje, a medal nie był pobożnym życzeniem tylko realną, namacalną sprawą. Skoro tak było, to ja nie widzę powodu, dla którego miałoby to nie wrócić. Trzeba tylko zacząć działać, naprawiać. To jest tak - mamy zepsute auto, które rozkracza się nam na autostradzie. Obecnie próbujemy je jakoś na szybko załatać, żeby tylko dojechać do celu, nieważne, że wleczemy się przy tym 40 na godzinę. A w końcu i tak wóz nam siada i trzeba wracać do domu. A jak powinniśmy robić? Skoro auto jest rozwalone i każdy to widzi, to chyba lepiej zawrócić, zacząć naprawiać i następnym razem "popylać" autostradą 240 na godzinę, mijając kolejne, zdezelowane samochody, aż wreszcie zajechać do upragnionego celu?

Poproszę "wstrząśniętą, nie mieszaną". Bo tutaj nie ma co mieszać! Raz po raz słyszę, że "trzeba poeksperymentować, porotować". No, ale po co? Co nam da takie klejenie na szybko? Może się uda i trochę załatani przejedziemy te parę kilometrów. A potem to samo. I znowu krzyki, wrzaski, niezadowolenie. Kadrą trzeba wstrząsnąć. Tam potrzeba rewolucji, a nie mieszania. Nie mąćmy tego, co i tak jest już mętniejsze od wody w bajorze.

Bawią mnie niektóre tytuły czy zapowiedz meczu z San Marino - "odkuć się", "zmazać plamę". Takie terminy nie mają prawa bytu. Jak można w jakikolwiek sposób podreperować własną dumę w spotkaniu z pół-amatorską drużyną? Profesjonaliści tłuką ich dwucyfrowymi liczbami, a zwycięstwa 2:0 czy 3:0 uważają za wpadkę. Wojciech Kowalczyk do spółki z Januszem Wójcikiem nazwaliby po imieniu, co zrobić z San Marino - golić. Golić frajerów. Jedyne, co dobrego może nam wyjść z tego meczu, to podreperowanie sobie bilansu bramkowego, który jeśli planety dobrze się dla nas ustawią, może nam pomóc w awansie. Nie oszukujmy się jednak, w tym meczu nie wyjdzie żadne magiczne ustawienie (chociaż na pewno Fornalik zamiesza), które będzie później gwarancją zwycięstw. Nic się nie zmieni z meczu na mecz - to muszą sobie wpoić ludzie zajmujący się w naszym kraju piłką.

A zatem rewolucja. Tą jednak trzeba zwykle okupić krwią. Polecą głowy. Będzie trzeba z czegoś zrezygnować, dać czas. I to z tym właśnie, mam wrażenie, w Polsce jest wielki problem. Działacze nie mają cierpliwości, by dać jakiemuś trenerowi budować zespół od początku, od zera. Kibice nie przeboleją tego, że trzeba poświęcić nieco czasu i zrezygnować z dużych turniejów. A przecież lepiej na jakiś czas poważne, turniejowe plany odłożyć na bok, a skupić się na budowaniu zespołu silnego, nowego, młodego, charakternego, niż wiązać nadzieje z tą lepianką, którą musimy od jakiegoś czasu oglądać? Wprowadzimy parę nowych twarzy, przywrócimy Boruca, który jako jeden z niewielu ma "cojones" i wszystko będzie cacy? Uda nam się w bólach zremisować z Anglią czy Niemcami w meczu towarzyskim, będzie szał ciał aż do następnej wpadki, która i tak jest nieunikniona.

Révolution! PZPNie, Zbigniewie Bońku - tutaj nie ma czego naprawiać! Ten budynek się wali, to auto już nie pojedzie dalej, ten komputer się zacina. Dość łatania. Zburzmy ten wrak i zbudujmy coś nowego, lepszego, trwalszego i silnego. A "cegiełek" nam nie brakuje przecież. Młode chłopaki z roczników '91, '92, '93, '94 czy '95 robią furorę w polskiej lidze, są kluczowymi postaciami swoich drużyn i garną się do gry w reprezentacji. Popatrzmy na młodzieżowe reprezentacje Polski. Spójrzmy na Mistrzostwa Europy U-17 i to, co nasze Orły tam wyprawiały. Na nich trzeba to opierać, tam są nasze "cegiełki". Nie szukajmy na siłę Polaków za granicą, którzy dawno zrezygnowali z naszej reprezentacji, traktując ją teraz jako substytut Niemiec czy Francji, w których ich nie chcą. U nas w Polsce są lepsi, zżyci z ojczyzną.

Na koniec trochę konkretów. Co mógłbym osobiście zaproponować ludziom, którzy decydują o losach piłki w naszym kraju? Przede wszystkim, co rzuca się strasznie w oczy, zająć się należy głowami naszych grajków. Strasznie zresztą słabymi. Zacznijmy od wodza. Skoro kadra ma mieć charakter, to niemożliwym jest by grupą Spartan kierował Papa Smerf. Polsce przydałaby się charyzmatyczna postać, taka jaką był swojego czasu Janusz Wójcik - motywator, wódz, stalowa ręka. Niech to będzie trochę gorszy taktyk, ekspert. Najpierw trzeba bowiem zacząć od mentalności, bo głowami nieraz wygrywa się mecze. Potrzeba nam trenera, który wydusi z piłkarzy na treningach ostatnie krople potu, który nawrzeszczy na największe gwiazdy.

Potem zajmiemy się głowami piłkarzy. Przede wszystkim potrzeba wzoru. Trener może być autorytetem, może budzić respekt, ale nie gra, nie jest na boisku między graczami. Potrzeba nam kapitana z prawdziwego zdarzenia. Moim zdaniem najwięcej charakteru mamy teraz na bramce, ale golkiper jest mimo wszystko daleko, a w Polsce potrzeba łazika, który, będąc napastnikiem przebiegnie całe boisko, by odebrać piłkę pod własnym polem karnym, a przy okazji opierdzieli z góry na dół swoich kolegów, że nic nie robią. Drużyna musi mieć swojego lidera, a u nas kogoś takiego nie ma. Po trenerze i kapitanie przyjdzie czas na resztę. Przede wszystkim w takim zespole jak nasz, który nie jest Hiszpanią czy Niemcami, musimy dobrze dobierać kadrę, powołania. Jestem zdania, że czasem nawet aspekt mentalny może przeważać nad czysto piłkarskim przy wyborze zawodników. Oczywiście bez skrajności typu - "Lewandowski czy Korzym"; weźmiemy Maćka, bo ma więcej ikry. Trzeba też pomóc tym, którzy mają bogate umiejętności piłkarskie, ale kiepsko u nich ze sprawami psychicznymi. Pomogą im te autorytety, o których mówiłem wcześniej, ale jeśli to nie wystarczy - motywatorzy sportowi. Na zachodzie standard, u nas wyśmiewana często fanaberia. Całe szczęście trochę się to zmienia, a kluby z ekstraklasy coraz częściej po nich sięgają. Indywidualnie piłkarze także.

Długo zastanawiałem się, jak zakończyć ten wywód i żaden dobry pomysł nie wpadł mi do głowy. Był to swojego rodzaju apel, gorzkie żale, garść pomysłu - nazwijcie to jak chcecie. Jest to moja subiektywna ocena, która urodziła się po kolejnych, bezpardonowych atakach reprezentacji na moje oczy i dobry smak. Jutro mecz z San Marino. Moja rada: obejrzyjcie sobie, jak nie macie nic lepszego do roboty, ale mogę Wam zdradzić już teraz, że rozstrzygnięcie może być tylko jedno z dwóch - poprawa bilansu strzeleckiego albo rozwiązanie reprezentacji Polski w piłce nożnej.

Zobacz także: "Bitwa" o Korzyma - to nie piłkarskie drewno! [KOMENTARZ]

Twitter

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24