Sarki: Jeśli Wisła powie mi: "chcemy, byś grał tu nadal", z radością zostanę

Justyna Krupa/Gazeta Krakowska
- Jeśli Wisła powie mi: "chcemy, byś grał tu nadal", z radością zostanę. Decyzja zależy od działaczy. Ja uważam, że Wisła to świetny klub, w którym pracują fantastyczni ludzie - mówi Emmanuel Sarki, pomocnik "Białej Gwiazdy".

Futsal. Wisła Krakbet marzy o rywalizacji z Barceloną

Jak na zawodnika, który wrócił po półrocznej przerwie, radzi Pan sobie świetnie.
Myślę, że Wisła docenia to, co udaje mi się ostatnio robić dla tego zespołu. Każdy z kolegów szuka mnie na placu gry. Mówią mi: Manu, jesteś najszybszym graczem, jakiego mamy. W Polsce nie ma obrońcy, który by cię dogonił. Jesteś naszą bronią, której musimy używać przeciwko każdemu rywalowi.

Kto Panu prawił takie komplementy? Trener?
Szkoleniowiec, ale również koledzy, zwłaszcza kapitan Radek Sobolewski "Sobol" powtarzał mi: "Manu, gdy przejmuję piłkę, natychmiast wychodź na pozycję, podam ci". Na początku zespół nie miał do mnie aż takiego zaufania. Nie dostawałem zbyt wiele podań. Kiedy nowy gracz przychodzi do drużyny, musi sobie dopiero zyskać zaufanie kolegów. Dopiero po jakimś czasie się przekonują, że ten nowy nie straci piłki, tylko dobrze wykorzysta podanie. Teraz wierzą, że jestem dobrym piłkarzem i wykorzystują to na boisku.

Pańska półroczna umowa z Wisłą upływa wraz z końcem sezonu. Nie jest tajemnicą, że nie miał Pan tu rewelacyjnych warunków finansowych. Co dalej?
Trzeba zrozumieć aktualną sytuację klubu, są pewne problemy z pieniędzmi. Nie przyszedłem tu jednak dla nich, tylko po to, by odbudować formę i znów być w świetle reflektorów. W końcu przez pół roku nie grałem w piłkę. Na razie korzystam z czasu spędzanego w Krakowie. Jeśli Wisła powie mi: "chcemy, byś grał tu nadal", z radością zostanę. Klub może skorzystać z automatycznej opcji przedłużenia mojej umowy, a to oznacza już dla mnie większe zarobki. Decyzja zależy od działaczy. Ja uważam, że Wisła to świetny klub, w którym pracują fantastyczni ludzie. Tacy, którzy potrafią się zawodnikiem zająć, zaopiekować.

Można jednak odnieść wrażenie, że obecna Pana forma to jeszcze nie wszystko, na co Pana stać.
Jasne. Rozmawiałem o tym nawet z prezesem Jackiem Bednarzem. Mówił mi: "Manu, grasz dobrze, ale chcę, byś dawał drużynie jeszcze więcej. Sądzę, że wciąż jeszcze duży potencjał w Tobie drzemie. Dlatego proszę, w każdym meczu staraj się dawać z siebie więcej niż tydzień wcześniej." Żebym lepiej zrozumiał pewne rzeczy, rozrysował mi to na tablicy. Na przykład, jak wykorzystać moją szybkość. Poradził mi, żebym wychodził błyskawicznie na pozycję z głębi pola, zza obrońcy. Zanim się rywal zorientuje, zostawię go w tyle. W końcu prezes jest byłym piłkarzem, potrafi dać zawodnikowi cenne rady. Po ostatnim meczu powiedział nawet: widzisz, słuchasz mnie i są efekty.

Nie przeszkadza Panu, że żyje Pan "na dwa domy"? Rodzina w Amsterdamie, Pan w Krakowie.
Właśnie przyjechali mnie odwiedzić. Choć na krótko, tylko na 10 dni. Są w Krakowie dopiero po raz drugi. Na pewno nie jest to łatwa sytuacja. Ale w życiu piłkarza są takie momenty, kiedy musi być sam. Staram się żyć z dnia na dzień, koncentrując się na treningach i grze.

Latem z Wisły odejdzie wielu zagranicznych graczy, m. in. Pana najlepszy kolega Kew Jaliens. Jeśli Pan zostanie, trudno się będzie przystosować do tych nowych realiów?
To rzeczywiście będzie trudne, rozstać się z Kew, bo jestem do niego bardzo przywiązany. Perfekcyjnie się rozumiemy, czasem nawet pomieszkuję u niego. Będę za nim tęsknił, ale takie jest życie. Staram się nie alienować się i utrzymywać też kontakty z innymi zawodnikami. Osman Chavez również jest mi bliski, ale niestety nie mówi dobrze po angielsku. Dobrze dogaduję się z Danielem Sikorskim, to miły facet. Podobnie jak Czarek Wilk. Z nim też mam dobry kontakt. Zresztą, rozmawiam dużo z większością zawodników w drużynie. Dzwonią do mnie, pytają, co porabiam.

Czuje Pan, że wreszcie nadchodzi czas stabilizacji w Pana karierze? Przez kilka ostatnich lat zmieniał Pan kluby jak rękawiczki.
Teraz czuję, że coś się w moim życiu absolutnie odwróciło. W Belgii nie czułem się dobrze, podobnie jak w Izraelu. Choć działacze chcieli, bym tam został. Bardziej odpowiada mi też sposób gry Wisły. W Westerlo nie pozwalano mi robić z piłką tego, co chciałem. Kiedy zaczynałem robić pewne rzeczy po swojemu, tamtejszy trener odsyłał mnie na ławkę rezerwowych. Musiałem na boisku walczyć o piłkę, kopać się z rywalami, grać fizyczny futbol. Kiedy teraz oglądam swoje mecze na DVD i porównuję spotkania z polskiej ligi i z rozgrywek Belgii, widzę gigantyczną różnicę. Tutaj mogę wreszcie pograć w piłkę.

A co, jeśli po sezonie zgłosi się po Pana inny klub niż Wisła?
Jeśli krakowski klub nie będzie chciał przedłużyć ze mną współpracy, to mogę skorzystać z innych opcji. Jeżeli jednak Wisła zdecyduje, że chce mnie zostawić, to wówczas inne kluby muszą już pytać o mnie działaczy "Białej Gwiazdy". W tej chwili mam pewne propozycje z Belgii, ale to nic konkretnego. Zresztą, sześć lat tam spędzonych mi wystarczy. Jestem szczęśliwy w Krakowie.

Gazeta Krakowska

Polub nas na Facebooku! Już prawie 40 tysięcy fanów dyskutuje z nami na naszym fan-page'u. Tam dzieje się jeszcze więcej!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24