Okej, wrócił oddech, nieco opadły emocje, tętno się uspokoiło. Cóż to był za finisz. Niesamowite ostatnie dziesięć minut Liverpoolu - najpierw Balotelli, następnie Lovren, a w międzyczasie czerwień dla Fernandeza. Niesamowicie gorąca końcówka, która wynagrodziła nam pozostałe 80 minut, podczas których może i coś się działo, jednak bez "kropki nad i" traciło to na wartości.